Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 5 października 2024 17:46
Reklama KD Market

Dziesięć lat temu zginął reprezentant kraju w siatkówce Arkadiusz Gołaś



Dziesięć lat temu - 16 września 2005 roku - w wypadku samochodowym w Austrii zginął jeden z najbardziej utalentowanych polskich siatkarzy Arkadiusz Gołaś. Miał wówczas 24 lata i jechał do Włoch, gdzie miał podpisany trzyletni kontrakt z Lube Bancą Macerata.

- Mam wrażenie, że on zaraz przyjdzie. Niestety, wiem, że to się nie zdarzy. Dla mnie opowiadanie o Arku jest trudne, bo byliśmy blisko związani. Kiedy grał w Częstochowie opiekowaliśmy się nim i pomagaliśmy. Wiem, jak ciężko pracował u nas i we Włoszech. Dzięki czemu został zauważony przez najlepsze kluby w Europie. Trudno uwierzyć w to, co się stało. Arek był wspaniałym człowiekiem i strasznie nam go brakuje - wspomina środkowego na stronie PZPS Ryszard Bosek.

To właśnie on jako pierwszy - w 2001 roku - powołał go do reprezentacji Polski.

- Talent miał ogromny i już wtedy dużo potrafił. Nie był konfliktowy. Od nowego sezonu miał grać w znanym klubie. Cieszył się z tego kontraktu. Wszystko było przed nim - dodał Bosek.

Do wypadku doszło nad ranem niedaleko Klagenfurtu. Samochód prowadziła jego żona Agnieszka. Trzy miesiące wcześniej wzięli ślub i planowali powiększenie rodziny.

Siatkarską przygodę Gołaś zaczynał w Ostrołęce. Później reprezentował MKS MOS Wola Warszawa, AZS Częstochowa i Sempre Volley Padwa.

W reprezentacji Polski rozegrał 141 meczów - ostatni 8 września 2005 roku z Portugalią w mistrzostwach Europy w Rzymie. Rok później prowadzona przez Argentyńczyka Raula Lozano kadra Polski zdobyła w Japonii wicemistrzostwo świata. Srebrny medal zawodnicy zadedykowali Gołasiowi.

-Był niezwykle lubiany. Miał zdrowe podejście do życia. Uśmiech nie schodził mu z ust, a pozytywną energią zarażał każdego - mówił o nim kilka lat temu Lozano.

Argentyński szkoleniowiec po informacji o wypadku odwołał swój urlop i został w kraju, by towarzyszyć siatkarzowi w jego ostatniej drodze. Na pogrzeb przyszło tysiące kibiców, działaczy, aktywnych i byłych graczy. Na grobie można było znaleźć szaliki klubowe ze wszystkich rejonów Polski.

Jego największym przyjacielem był Krzysztof Ignaczak. Do dzisiaj gra on z numerem "16" na koszulce - taki sam nosił Gołaś. W środę libero Asseco Resovii Rzeszów zamieścił na swoim blogu zestaw ich wspólnych zdjęć.

- Tak bardzo brakuje tego gościa. Przyjaciele – jedna dusza w dwóch ciałach - Arystoteles - napisał Ignaczak.

- Nie znałem się z tym chłopakiem tak, jak Krzysiu Ignaczak - to były dwie papużki nierozłączki, duet na boisku i poza nim. Świetnie mi się z Arkiem współpracowało przez te lata, gdy grał w Częstochowie. Gdy przyszedł do naszego zespołu to na treningach pokazał takie sztuczki, że ja nie mogłem doskoczyć blokiem, to było poza moim i Marcina Nowaka zasięgiem. Zdobyliśmy wspólnie kilka medali dla klubu, pograliśmy w kadrze. Ciężko wyrzucić z pamięci tamten 16 września - wspominał w Polsacie Sport jego były kolega klubowy Damian Dacewicz.

W sobotę, 19 września, w kościele pw. Świętego Wojciecha w Częstochowie odbędzie się msza w intencji Gołasia.

(PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama