W Pałacu Prezydenckim nie ma jeszcze biura ds. kontaktów z Polonią, a już mnożą się doradcy, którzy sugerują, czym powinno się ono zająć w pierwszej kolejności. Wygląda na to, że prezydent Duda będzie miał pełne ręce roboty, bo oto musi nam załatwić zniesienie wiz, zatrudnić lobbystów wzorem Izraela i Egiptu, unowocześnić Kongres Polonii Amerykańskiej, zakładać instytuty, wspierać polonijne szkoły, walczyć z zakłamaniami historii et cetera.
Zdziwiłam się, czytając PAP-owską depeszę, że skądinąd zacny i zasłużony Alex Storożyński zamienił się nie tyle w mentora, co mędrca w iście biblijnym stylu. W wywiadzie udzielonym agencji Storożyński grzmi, że: „Czas Kongresu Polonii Amerykańskiej się skończył. Oni już tak naprawdę nic nie robią. Reagują za późno, zbyt defensywnie. Wystarczy zobaczyć ich stronę internetową…”. Wśród najprężniejszych organizacji polonijnych wymienia Polsko-Słowiańską Federalną Unię Kredytową, a także APAC (Amerykańsko-Polski Komitet Doradczy), Instytut PIAST oraz Fundację Kościuszkowską. Storożyński zapomniał dziwnym trafem dodać, że przypinając łatkę jednej organizacji, robi PR innej (PSFUK), której przez wiele lat był przewodniczącym rady dyrektorów. Z rzetelnością dziennikarską niewiele ma to wspólnego…
Ale kolejny paragraf parenetycznej wypowiedzi amerykańskiego dziennikarza polskiego pochodzenia jeszcze bardziej mnie zadziwił. Otóż łając Polonię chicagowską za lenistwo polityczne, docieka: „Dlaczego Chicago nie ma burmistrza z Polski? To jest wstyd”. Gdyby iść tym tropem, należałoby zapytać dlaczego Andrzej Duda nie jest królem angielskim? W końcu w Wielkiej Brytanii Polacy stanowią największą grupą obcokrajowców.
Jednak na tym nie koniec naszych grzechów głównych. Zdaniem dziennikarza walcząc o zniesienie wiz, „Polonia powinna angażować się przeciwko kongresmenom, którzy nie chcą Polski w VWP (Visa Waiver Program). Rząd nie może tego zrobić, ale my jako Polonia możemy iść do takiego kongresmena i zagrozić, że zbierzemy pieniądze na kampanię na rzecz jego konkurenta do Kongresu, a on może stracić mandat”. Naprawdę? Naprawdę Pan wierzy, Panie Aleksandrze, że przysłowiowy Kowalski z Belmontu pójdzie do biura kongresmena i będzie mu groził czymkolwiek? To mrzonki świadczące niestety tylko i wyłącznie o kompletnej nieznajomości Polonii, przynajmniej chicagowskiej.
Chcę Panu powiedzieć, że mimo iż Polonia nie ma jeszcze burmistrza Chicago prosto z Polski, wcale nie jest tak niezaradna, jak się Panu wydaje. Już niejednokrotnie pokazała swoją wielkość, zaangażowanie w sprawy pomocowe i społeczne. Ma także swoich ludzi na urzędach miejskich. W podchicagowskim Justice od 2007 r. burmistrzem jest Krzysztof Wąsowicz rodem z Krakowa. Więc proszę nas tak autorytarnie nie karcić i nie ganić. Na próbę wsparcia ustawy znoszącej wizy też mamy inny niż proponowany przez Pana pomysł (vide: nasza akcja „Polonia znosi wizy”), i kto wie, czy nie bardziej skuteczny niż grożenie politykom.
Doceniam Pana wielkie zasługi w reagowaniu na zakłamywanie historii, organizowane przez Pana akcje i doprowadzenie do wyeliminowania ze stylebooków obraźliwych dla nas sformułowań, ale i tu chcę Panu przypomnieć zasługi na tym polu zarówno KPA, jak i konsulatu RP w Chicago, i wyczulenie konsul Kapuścińskiej na najdrobniejsze nawet nieścisłości historyczne (polecam lekturę ostatniego listu do Crain’s Chicago Business).
W końcu konstatuje Pan w rozmowie z Polską Agencją Prasową, pochwalając inicjatywę powstania biura ds. Polonii: „Bardzo dobrze, że prezydent chce mieć bliższe kontakty z Polonią. Ale często Polacy przyjeżdżają i chcą nas uczyć. Powinni posłuchać, co możemy razem zrobić, a nie rozkazywać”. Idąc wzorem Pańskiego rozumowania, proszę więc i nas – Polonii – nie pouczać. Może zamiast kreowania się na mędrca, warto najpierw posłuchać, a zamiast rozkazywania – poznać.
Panie Aleksandrze, zapraszam do rzeczowej wymiany poglądów, jak na dziennikarza ze zbiorowym Pulitzerem przystało.
Małgorzata Błaszczuk
fot. Artur Partyka
Reklama