Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 08:49
Reklama KD Market

(Przed)szkolne refleksje księdza katechety

Rok temu wróciłem do szkoły. W roli nauczyciela oczywiście. Moja szkoła, katolicka i polska zarazem, znajduje się na południowych przedmieściach Chicago. To nowe dla mnie doświadczenie na Ziemi Waszyngtona, stało się prawdziwą przygodą, którą bardzo polubiłem.

Dzieci, a w zasadzie już młodzież, zmęczeni tygodniem nauki w swoich szkołach wlepiają wzrok w księdza, który ma dobry zamiar przekazać im prawdy Boże. Część z nich przygotowuje się do przyjęcia sakramentu bierzmowania. Jako wciąż jeszcze początkujący belfer, do nauczania zabrałem się ambitnie. Już po pierwszych tygodniach przekonałem się, że to wszystko nie jest takie proste. Dlaczego?

Podręczniki. Sprowadzone z Polski, dobrze opracowane pod względem merytorycznym. Są dobre, ale dla uczniów żyjących w Polsce. Żeby zrozumieć treść, potrzeba dobrej znajomości języka polskiego oraz polskich realiów, do których często się odwołują.

Kolejnym problemem jest sposób przekazu wiary i wiedzy religijnej naszej polsko-amerykańskiej, a właściwie to amerykańsko-polskiej młodzieży. To zdecydowanie za mało przygotować dzieciaki do uroczystości bierzmowania. Trzeba mówić im o Panu Bogu, Ewangelii, Kościele katolickim i życiu chrześcijańskim tak, żeby to zrozumiały i praktykowały. Dla większości dzieci Stany Zjednoczone są miejscem, gdzie się urodziły, a język polski jest dla nich tak naprawdę drugim językiem, często używanym w formie potocznej lub gwarowej.

Poprzez znużenie wyrażają brak akceptacji faktu, że na koniec tygodnia, kiedy rozpoczyna się oczekiwany od poniedziałku weekend, muszą się dodatkowo uczyć po polsku. Nie chcę wkładać kija w mrowisko, albo nastawić przeciwko sobie czytających te refleksje rodziców. Chciałbym być dobrze zrozumiany. Osobiście uważam, że szkoły polskie są ważnym miejscem, w którym polonijne dzieci mogą nauczyć się języka, historii, geografii i kultury swoich rodziców i dziadków. Dzięki temu mogą poznać swoje korzenie i poczuć wielką wartość ich posiadania. To wszystko będzie procentowało w przyszłości. Przy każdej okazji gratuluję też rodzicom tego, że czas w polskiej szkole jest wielkim zadaniem i zobowiązaniem dla nich samych.

Jednak jako księdzu katechecie zależy mi przede wszystkim na tym, żeby uczniowie nie tyle posłuchali wywodów o wierze, albo oglądali na religii pobożne filmy, ale by w swoim życiu wciąż odkrywali żywą wiarę, która prowadzi do osobowego spotkania z Panem Bogiem i nawiązania z Nim relacji przez modlitwę. Zależy mi, żeby identyfikowali się z Kościołem katolickim i żeby katolicyzm był ich stylem życia i bycia, żeby chodzili chętnie do kościoła, czytali Pismo Święte, katechizm i nie bali się świadczyć o Bogu. To tak w wielkim skrócie.

Przed wakacjami zapytałem moich uczniów, jak oni postrzegają to wszystko. I... otworzyli mi oczy! Usłyszałem, że chodząc na msze po polsku, umieją się po polsku modlić, nawet spowiadać. Nie rozumieją jednak często czytań biblijnych i kazania, bo to już jest język zbyt trudny. Zatem tracą przekaz Słowa Bożego i wiary. A to jest poważny problem. Kiedy znów idą na mszę po angielsku, rozumieją i Pismo Święte i kazanie, ale nie wiedzą jak się modlić.

A mnie zależy na tym, żeby nasze polonijne dzieciaki umiały się modlić i w jednym, i w drugim języku, żeby czuły się dobrze w kościele amerykańskim i polskim. Bo przecież nie zawsze będą miały komfort życia w miejscu, gdzie znajdą nabożeństwo po polsku. Co będzie, jak Kościół się im znudzi? Dlatego uważam, że trzeba wyrażać się językiem zrozumiałym i uczyć modlić się także po angielsku. Nie oczekiwać zaliczania prawd wiary jedynie po polsku, ale w takim języku, który pokaże, że to wszystko po prostu rozumieją.

W nowym roku będę korzystał z dwujęzycznego podręcznika, opracowanego dla potrzeb szkół polonijnych w USA. Cieszy mnie też dwujęzyczny modlitewnik. To wszystko domaga się ode mnie, księdza katechety, zdecydowanie większego zaangażowania i uwagi. Ale jest to możliwe, bo zależy mi na tych młodych ludziach, ich wierze, religijności i życiu. Wszystkim dzieciakom, rodzicom i nauczycielom życzę dobrego szkolnego roku!

ks. Łukasz Kleczka, SDS



Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. Od 2011 roku przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana.

 

fot.alexandria/pixabay.com
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama