Zarwałem noc. Nie byłem w klubie ani na koncercie, nie oglądałem telewizji, nie ślęczałem nad książkami, nie próbowałem dojść do końca internetu. Na dziecięcej trampolinie, jak w wielkim hamaku leżałem za domem i wpatrywałem się w niebo w oczekiwaniu na deszcz meteorów. Niebo było do pierwszej w nocy bezchmurne, więc po ustaleniu epicentrum czyli kierunku, z którego obiecane Perseidy miały bombardować z częstotliwością osiemdziesięciu „spadających gwiazd” na godzinę, rozpocząłem obserwację. Przez dwie godziny, które w sumie spędziłem gapiąc się w górę widziałem może pięć, z czego tylko jedna przecięła połowę nieba w sposób naprawdę spektakularny. Zdrada z tymi Perseidami.
Potwierdziła się uniwersalna zasada przestrzegająca przed oczekiwaniami. Te bowiem są źródłem rozczarowań i cierpienia. Zgadza się, cierpię dzisiaj na ziewanie, rozdrażnienie i melancholię, choć zaraz po przyjściu do redakcji podniosła mi ciśnienie wiadomość agencyjna, która dla mnie przebija wszystkie inne i jest newsem dnia. Wszechświat znika i ciemnieje! Coraz mniej nowych gwiazd powstaje, stare wypalają się i zamieniają w kawałek zimnego żużlu, galaktyki emitują o połowę mniej energii niż jeszcze zaledwie 2 miliardy lat temu. A więc jednak, potwierdziła się złowroga diagnoza o wygaszaniu. Okazuje się do tego, że trwa wygaszanie nie tylko Polski, ale całego świata, którego Polska stanowi, zdaniem wielu jej mieszkańców – centrum. Badania i obserwacje astronomów nie pozostawiają wątpliwości, to naprawdę się dzieje. Nie podejmuję się próby ustalenia, kto wszechświat wygasza, ale wśród podejrzanych są osoby z samej wierchuszki. Zostawię tę kwestię miłośnikom teorii spiskowych, tych bowiem nie brak.
Leżałem wczoraj gapiąc się w niebo i przyznam, że to lepszy pomysł od gapienia się w ekrany telewizora czy laptopa. Ogrom i majestat kosmosu nad moją głową zawsze pozwalał mi złapać dystans. Koił niepokój. Wczoraj zrozumiałem, jak bardzo jestem zmęczony, zirytowany i niespokojny. Także o przyszłość.
Prezydent Andrzej Duda w swoim orędziu podkreślał istotność i pilną potrzebą odbudowania zgody narodowej. Zgadzam się. Doceniam chęci i gesty, jak choćby wysłanie listu do czytelników „Gazety Wyborczej”. Rozumiem, że na konkrety przyjdzie czas, bo przecież czego się spodziewać po tych kilku dniach prezydentury. Przypuszczam, że prezydent Duda stworzy jakąś komisję albo urząd np. Instytut Odbudowy Porozumienia Narodowego albo Biuro ds. Likwidacji Podziałów, a oprócz tego tę zgodę będzie regularnie wymodlał. I nie ma w tych metodach nic złego, prawdopodobnie nie pomogą, ale i nie zaszkodzą. Mam nadzieję, że obędzie się bez tworzenia nowych instytucji. Już lepiej przeznaczyć te pieniądze na biedne dzieci czy jakiś pomnik, pożytek będzie większy. Zmiana, jeśli nadejdzie, potrzebuje czasu i indywidualnego zaangażowania Polaków. Pisząc wprost, powinniśmy brać większą odpowiedzialnośc za słowa, zamiast ciskać nimi jak kamieniami. I zacząć od siebie, zamiast oczekiwać cudu.
Niestety, to idealizm i myślenie życzeniowe. Naród bowiem potrzebuje wroga, jak kania dżdżu. Wróg, prawdziwy czy wydumany, a najlepiej wróg mieszany, czyli istniejący realnie i posiadający elementy fantastyczne, jest potrzebny do cementowania tożsamości, pomaga znaleźć własne miejsce w świecie. Porządny wróg utwala nasz system wartości i pozwala się zdefiniować, określić. Bez wroga czujemy się opuszczeni i niekompletni. Im bardziej nienawidzimy, tym bardziej czujemy się prawi i w posiadaniu moralnego przyzwolenia do ferowania ocen i wyroków. Boję się ludzi, którzy twierdzą, że wiedzą. Unikam ich. Wolę z wątpiącym poszukiwać, niż z wiedzącym się okopać.
Tymczasem trwa polowanie na „lewaka”, określenie obszerne jak sanktuarium w Licheniu, pojęcie zaklęcie, największa obelga współczesnego Polaka, Polonusa również. Używane bezwiednie i bezrefleksyjnie stanowi synonim słów: idiota, postępowiec, pedał, tęczowiec, leming, komuch, zdrajca, itd. Do tego worka można wrzucić wszystko co niezgodne z poglądami, a nawet ideologicznie podejrzane. Okazuje się, że lewakami są członkowie PO – partii prawicowej, pewnie też rolnicy z PSL, o sympatykach tych partii nie wspominając. Śmieszne to i straszne, szczegółnie w ustach ludzi, którzy popierają partię propagującą lewicowe (lewackie!) hasła. Weźmy pierwsze z brzegu – obniżenie wieku emerytalnego. Toż to lewactwo, jak się patrzy, ba – w ogóle emerytura to lewacki pomysł, podobnie jak wakacje, 40-godzinny tydzień pracy i prawa pracownicze. Nastąpiło totalne pomieszanie z poplątaniem, nie dziwi zatem, że zagubieni w gąszczu pojęć Polacy wybierają agresję, jako prosty sposób rozładowania kognitywnej bezradności.
Na razie, w ramach zasypywania światopoglądowej przepaści i budowania zgody, nazajutrz po zaprzysiężeniu prezydenta Dudy na naszej stronie internetowej, pod artykułem o mszy św. (za Komorowskiego, ale mszy w końcu) pojawił się taki rzyg jadu i nienawiści, że aż wydrukowałem i schowałem na pamiątkę. W słowach, których nie mogę niestety zacytować, radzono, abyśmy odbyli stosunek z psem, zwyzywano także redakcję od Żydów. Mnie dostało się od matołów. Niby nie pierwszyzna, ale dzień po orędziu? Nie godzi się. Znowu miał rację Andrzej Duda, kiedy mówił o Polsce w ruinie. Wiadomo, że zgoda buduje, niezgoda rujnuje. To są te zgliszcza.
Grzegorz Dziedzic
fot.WikiImages/pixabay.com
Reklama