Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 02:01
Reklama KD Market

Obywatele bez metryki

Dzieci urodzone na amerykańskiej ziemi powinny mieć prawo do obywatelstwa USA. To zasada znana wszystkim. Do tego stopnia, że wiele kobiet wybiera Stany Zjednoczone na miejsce urodzin swoich dzieci. Są jednak rejony kraju, gdzie otrzymanie dokumentów dla dziecka, dających mu prawo o ubieganie się o uznanie obywatelstwa, stało się bardzo trudne.

W ostatnich miesiącach Teksas zaczął odmawiać wydawania metryk urodzenia coraz liczniejszej grupie urodzonych na terenie stanu dzieci nieudokumentowanych imigrantów. “Jeśli ta działalność jest czymś więcej niż urzędniczą pomyłką, to rząd i jego pracownicy naruszyli najwyższe prawo naszego kraju” – ostrzega stanowy kongresman z Houston Gene Wu w liście, jaki otrzymał teksaski Department of State Health Services.

Nie to ID

Z wniesionego przez 19 rodziców pozwu w imieniu 23 dzieci wynika, że dotyczy to setek osób. Proceder miał zacząć się jeszcze w 2013 roku.

“Nie ulega żadnej wątpliwości, że dzieci te są obywatelami USA, że urodziły się w amerykańskich szpitalach, które posiadają dokładną dokumentację ich przyjścia na świat” – argumentuje Gordon Quan, prawnik imigracyjny z Houston. “Teraz stan próbuje to obejść, mówiąc, że nie ma uprzedzeń wobec dzieci, ale nie wie, kto tak naprawdę prosi o wydanie metryki”.

Konsekwencje braku metryki dla osoby urodzonej na terytorium USA, a więc posiadającej na podstawie ius soli prawo do obywatelstwa, są bardzo poważne. Bez tego trudno uzyskać dostęp do świadczeń zdrowotnych, zapisać dziecko do szkoły czy uzyskać dostęp do innych przywilejów socjalnych należnych obywatelom. “Te dzieci urodziły więc w USA, są obywatelami amerykańskimi i mają prawo do metryk urodzenia” – przypomina stanowy senator Juan "Chuy" Hinojosa, reprezentujący Partię Demokratyczną.

Konsekwencje braku metryki dla osoby urodzonej na terytorium USA, a więc posiadającej na podstawie ius soli prawo do obywatelstwa, są bardzo poważne"



Obostrzenia miały być reakcją na wprowadzony jeszcze w 2012 roku przez administrację Baracka Obamy pierwszy program zawieszenia deportacji. Jesienią ubiegłego roku prezydent ogłosił podobne rozporządzenia rozszerzające znacznie grupę beneficjentów m.in. na rodziców dzieci urodzonych w USA. Choć ich wejście w życie zostało zablokowane w sądzie federalnym, Teksas zaczął utrudniać wydawanie metryk urodzenia rodzicom przebywającym w USA nielegalnie. Prawniczka imigracyjna Jennifer Harbury twierdzi, że liczba wydawanych dokumentów potwierdzających miejsce urodzenia na terytorium Teksasu, znacznie spadła.



Dodatkowe dokumenty

Od tego czasu poszczególne urzędy stanu cywilnego w powiatach teksaskich zaczęły żądać od matek dodatkowych dokumentów, np. ważnego amerykańskiego prawa jazdy, wizy czy karty potwierdzającej prawo do głosowania w Meksyku. Albo takich, o których wiadomo, że będą dla imigranta niedostępne. Na przykład zezwolenia na noszenie broni. Ponieważ z oczywistych powodów nielegalne imigrantki nie potrafiły takich “papierów” przedstawić, odmawiano ich dzieciom metryki. “To niekonstytucyjna, dyskryminacyjna taktyka polityczna” – czytamy w pozwie.

“Zażądano od nas prawa jazdy, którego nie mam, paszportu, który mam, ale bez wizy lub karty wyborcy, której ważność wygasła” – skarży się Hiram Ramirez, która miała problemy z otrzymaniem metryki dla swojej trzeciej córki Dulce. W przypadku dwóch starszych dzieci z otrzymaniem metryki nie było żadnego problemu.

Urzędnicy bronią się jednak argumentem, że wypełniają jedynie dyrektywy wyznaczone przez stan. Annette Villarreal, szefowa urzędu stanu cywilnego w McAllen, powiedziała dziennikowi “Los Angeles Times”, że jeszcze do niedawna można było akceptować karty identyfikacyjne wydawane przez meksykańskie konsulaty (tzw. matriculas) jako wiarygodny dokument tożsamości. Obecnie stan zabronił ich uznawania za dowód tożsamości z powodu niemożności ich zweryfikowania. To dla nielegalnych pułapka – karty potwierdzające prawo do głosowania w Meksyku wygasają i nie można ich odnowić bez powrotu do kraju. Matrykuły są więc – obok paszportu, ale pozbawionego wizy więc nieuznawanego przez urzędy – jedynym ważnym dokumentem, jaki Meksykanin może wydobyć ze swojego konsulatu.

Przedstawiciele stanowej administracji także mają swoje argumenty. Chris Van Deusen, rzecznik teksaskiego Department of State Health Services twierdzi, że poszczególne urzędy stanu cywilnego powinny dostosować się do wymogów i przyjmować tylko właściwe dokumenty.

Co mówi 14. poprawka

Sąd będzie musiał zareagować, bo chodzi o fundamentalne przywileje konstytucyjne. Prawo do obywatelstwa dla dzieci nielegalnych wynika z interpretacji 14. poprawki do Konstytucji USA. „Wszystkie osoby urodzone lub naturalizowane w Stanach Zjednoczonych, objęte jurysdykcją tego kraju, są obywatelami USA oraz stanu, w którym mieszkają” – mówi odnoszący się do kwestii obywatelstwa fragment Konstytucji. 14. poprawka została uchwalona przez Kongres w 1866 roku i ostatecznie ratyfikowana w 1868 r. Nie chodziło jednak wówczas o imigrantów, ale o byłych niewolników, którzy w wyniku wojny secesyjnej stali się wolnymi ludźmi. Wpisanie zasady przekazywania obywatelstwa na zasadzie „prawa ziemi” do ustawy zasadniczej pozbawiało poszczególne stany możliwości ograniczania wolności obywatelskich swoich mieszkańców. Nie wszystkim 14. poprawka od początku się podobała. 150 lat temu uchwalano ją przy stanowczym sprzeciwie pokonanych stanów Południa, które podczas wojny secesyjnej broniło niewolnictwa.

Tyle historia. Wzmianka o “jurysdykcji” w obecnej interpretacji oznacza, że jedynym wyjątkiem są urodzone w USA dzieci zagranicznych dyplomatów oraz członków suwerennych plemion indiańskich. Sąd Najwyższy nigdy nie zdecydował o innej interpretacji 14. poprawki niż stosowana obecnie. Kongres ma więc bardzo niewielkie pole manewru, aby zmienić obowiązujące prawo. A Teksas nie ma większego wyboru, by nie powiedzieć, że żadnego – powinien zacząć wydawać metryki urodzenia dzieciom nielegalnych imigrantów.

Epidemia odmów?

Niektórzy działacze proimigracyjni obawiają się jednak, że Teksas stwarza precedens. Że inne stany podążą jego śladem zastosują swoisty bierny opór przy wydawaniu metryk. “To byłoby katastrofalne” – mówi o perspektywie nieuznawania matrykuł przez następne stany Jorge-Mario Cabrera, rzecznik organizacji Coalition for Humane Immigrant Rights z Los Angeles. Przypomina, że ten meksykański dokument jest w Kalifornii powszechnie uznawany w bankach i innych instytucjach.

Obawy nie są bezzasadne. W Arizonie stanowa legislatura próbowała kilkakrotnie wprowadzić ograniczenia w wydawaniu metryk urodzenia dzieciom nielegalnych imigrantów. Na razie bezskutecznie.

Jolanta Telega

[email protected]



 

1

1

2

2

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama