Po ataku na dwa obiekty wojskowe w Chattanooga, w Tennessee, podczas którego terrorysta zabił pięciu żołnierzy, policja chicagowska wzmogła kontrolę. Jak mówi szef policji Garry McCarthy podyktowane jest to względami bezpieczeństwa i potrwa tak długo, jak będzie potrzeba.
McCarthy zapewnił równocześnie, że w Chicago nie ma w tej chwili dowodów realnego zagrożenia placówek wojskowych, a prowadzona przez policję akcja ma charakter prewencyjny.
Inicjatywa jest odpowiedzią na apel prokurator generalnej Stanów Zjednoczonych Loretty Lynch, która po incydencie w Chattanooga zaapelowała do służb federalnych i lokalnych o zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim Amerykanom w całym kraju. Na wezwanie prokurator zwiększono poziom zabezpieczeń budynków oraz instytucji rządowych.
Policja chicagowska zwiększyła swą obecność zwłaszcza przy wojskowych ośrodkach rekrutacyjnych, które są przeważnie czynne w ciągu dnia i łatwo dostępne; niemal zapraszają przechodniów z ulicy. Wiele z nich mieści się w centrach handlowych.
Większość takich placówek − w Chicago i w całym kraju − nie jest w żaden sposób zabezpieczona, a przez to może się stać łatwym celem ataków przestępczych i terrorystów. Po strzelaninie w Chattanooga władze wojskowe prowadzą weryfikację procedur bezpieczeństwa punktów rekrutacyjnych.
Szef policji chicagowskiej, McCarthy, powiedział, że jest ona w stałym kontakcie ze swymi federalnymi partnerami, przygotowana do współpracy.
16 lipca 24-letni Muhammad Youssef Abdulazeez zabił pięciu marines oddając strzały z samochodu w bazie rezerwistów, a następnie w oddalonym o kilka mil centrum rekrutacyjnym. Napastnik został zastrzelony przez policję. Akt przemocy został uznany za krajowy terroryzm; śledczy sprawdzają, czy mężczyzna miał powiązania z Państwem Islamskim i dżihadystami.
(ao)
Reklama