Prezydent USA Barack Obama przyjął w piątek szefa MSZ Arabii Saudyjskiej Adila ad-Dżubeira; celem rozmów było załagodzenie niepokoju Rijadu wywołanego porozumieniem nuklearnym z Iranem. Obaj politycy "z zadowoleniem przyjęli" umowę - poinformował Biały Dom.
Było to pierwsze spotkanie Obamy z wysokiej rangi przedstawicielem sojuszniczego arabskiego kraju, od kiedy we wtorek w Wiedniu sześć mocarstw zawarło porozumienie nuklearne z Iranem. Zarówno Arabia Saudyjska, jak i inne kraje arabskie oraz Izrael już w czasie negocjacji wyrażały niepokoje, że dzięki umowie wrogi im Iran umocni swą pozycję w regionie.
Po piątkowym spotkaniu nie było konferencji prasowej, natomiast Biały Dom wydał oświadczenie. Podkreślił w nim, że Obama i Dżubeir "z zadowoleniem przyjmują" osiągnięte w stolicy Austrii porozumienie, "które, jeśli zostanie w pełni wdrożone, skutecznie odetnie Iranowi drogi do wejścia w posiadanie broni nuklearnej i zapewni, w sposób podlegający weryfikacji, że program nuklearny Iranu będzie miał charakter wyłącznie pokojowy".
Ponadto w komunikacie podkreślono, że prezydent USA i szef saudyjskiej dyplomacji rozmawiali o dalszym "wzmocnieniu ścisłego i długotrwałego partnerstwa" między obydwoma krajami oraz wysiłkach, by "budować potencjał bezpieczeństwa Arabii Saudyjskiej".
W oświadczeniu nie podano żadnych szczegółów, zaznaczono jedynie, że sprawom tym będą poświęcone rozmowy ministra obrony USA Ashtona Cartera w przyszłym tygodniu podczas jego wizyty w Arabii Saudyjskiej. Oczekuje się, że Rijad może wystąpić do Waszyngtonu o zwiększenie współpracy wojskowej.
Dżubeir już w czwartek po rozmowach z szefem amerykańskiej dyplomacji Johnem Kerrym, mówił, że Arabia Saudyjska popiera porozumienie, jeśli uniemożliwia ono Iranowi pozyskanie broni nuklearnej. Ale zastrzegł, że jego kraj jest przygotowany do konfrontacji z Iranem, gdyby Teheran wykorzystał korzyści gospodarcze wynikające ze zniesienia sankcji wobec niego, w celu finansowania "awantur w regionie".
Obama próbuje ograniczyć sceptycyzm, jaki umowa z Iranem wywołuje zarówno wśród amerykańskich sojuszników, jak i parlamentarzystów w Kongresie, którzy mają 60 dni na ocenę porozumienia.
W piątek rzecznik Białego Domu John Earnest powtórzył, że USA zachowują sobie opcję militarną, gdyby Iran złamał porozumienie, ale administracja zawsze woli podążać wcześniej drogą dyplomacji.
Tymczasem w czwartek Obama otrzymał wsparcie w postaci listu podpisanego przez ponad 100 byłych dyplomatów amerykańskich, chwalących porozumienie jako "kamień milowy", który może powstrzymać Iran przed pozyskaniem broni nuklearnej. Jak donosi "New York Times", dyplomaci przyznali, że porozumienie jest "niedoskonałe", "aczkolwiek bez niego ryzyko dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników byłoby większe". Wśród sygnatariuszy listu są byli ambasadorzy i dyplomaci, którzy pracowali na Bliskim Wschodzie za czasów administracji obu prezydentów Bushów oraz Billa Clintona.
Porozumienie zawarte przez Iran i sześć mocarstw (USA, Rosję, Chiny, Wielką Brytanię, Francję i Niemcy) przewiduje ograniczenie irańskiego programu nuklearnego i rezygnację przez władze w Teheranie z dążenia do uzyskania broni nuklearnej w zamian za stopniowe znoszenie międzynarodowych sankcji gospodarczych nałożonych na Iran.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama