Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 06:00
Reklama KD Market

Niepogoda dla imigrantów

 



Kilka dni temu Juan Francisco Lopez-Sanchez zastrzelił na nabrzeżu San Francisco 32-letnią kobietę spacerującą razem z ojcem. Zbrodnia, niewątpliwie godna potępienia, dała asumpt do kolejnej nagonki na imigrantów, przede wszystkim nielegalnych. 

Sprawa trafiła na czołówki serwisów informacyjnych dzięki postaci Donalda Trumpa. Miliarder i inwestor nieruchomościowy wywindował się na czoło wyścigu kandydatów Partii Republikańskiej o nominację do Białego Domu. Popularność zapewniły mu ostre ataki na konkurentów i wypowiedzi na temat nielegalnych imigrantów z Meksyku, których otwarcie i bez ogródek nazywa gwałcicielami i handlarzami narkotyków. Trump pokazał przy tym, że jeżeli fakty mówią inaczej, to tym gorzej dla faktów. Mówił na przykład o rosnącej liczbie nielegalnych imigrantów, podczas gdy ich liczba spadła w ciągu ostatnich 8 lat o około milion i dziurawej granicy, na której w rzeczywistości zatrzymuje się ostatnio proporcjonalnie dużo więcej amatorów nielegalnej imigracji do USA. Trump głośno wzywa do budowy szczelnego muru granicznego i masowych deportacji, co i z ekonomicznego, i z logistycznego punktu widzenia jest praktycznie niewykonalne.

Pomarzyć o reformie

Wypowiedzi Trumpa i innych konserwatywnych przeciwników imigracji w stawce 16 kandydatów do Białego Domu zaważyły na atmosferze otaczającej nowo przybyłych. Dodatkowego napięcia dostarcza też spór prawny o legalność ogłoszonych przez Baracka Obamę dwóch programów zawieszenia deportacji – DACA i DAPA – z których mogłoby skorzystać w sumie nawet do 5 milionów osób. Rozporządzenia Obamy zostały jednak zakwestionowane przez 26 stanów i nie weszły w życie, pozostawiając nielegalnych imigrantów w stanie zawieszenia. W tej atmosferze praktycznie nikt nie mówi już serio o czymś takim jak reforma imigracyjna, która radykalnie zmieniłaby niesprawny system. Lata 2007 i 2013, kiedy projekty ustaw pięły się po szczeblach legislacyjnych w Kongresie, są już tylko wspomnieniem. Dziś z planów „ścieżki do obywatelstwa” dla nielegalnych imigrantów (nawet obwarowanej drastycznymi warunkami) rezygnują nawet umiarkowani kandydaci Partii Republikańskiej na prezydenta, którzy jeszcze kilka lat temu popierali podobne rozwiązania. Republikanie nie słuchają nawet wielkiego biznesu i farmerów, którzy od lat mówią, że potrzebują imigrantów do pracy. Dostaje się też miastom-sanktuariom, gdzie policja nie informuje władz imigracyjnych o zatrzymaniach. To dlatego Lopez-Sanchez mógł po pięciu deportacjach i kilku wyrokach wrócić spokojnie do San Francisco.

Kto tu jest przestępcą?

Szeroko nagłaśniane przez media zbrodnie i incydenty, jak aresztowanie Meksykanina po morderstwie w San Francisco, mogą łatwo być wykorzystane do rozpowszechniania stereotypu, że imigranci, zwłaszcza nielegalni, częściej niż Amerykanie popełniają przestępstwa z użyciem przemocy. Donald Trump może też bezkarnie mówić o „setkach tysięcy” nielegalnych imigrantów popełniających różne przestępstwa. Papier, eter i internet są cierpliwe, ale media – od liberalnego CNN po konserwatywny „Wall Street Journal” Ruperta Murdocha – zgodnie przypominają, że nie jest to prawda.



W Kalifornii, gdzie odsetek przybyszów zza południowej granicy jest bardzo wysoki, wskaźnik osób przebywających za kratami wynosi 813 na każde 100 000 mieszkańców, ale w przypadku imigrantów – nielegalnych i legalnych – tylko 297"



Wystarczy porównać badania Immigration Policy Center, z których wynika, że mimo gwałtownego wzrostu populacji nielegalnych imigrantów (obecnie ponad 11 milionów osób) w USA spada liczba przestępstw z użyciem przemocy oraz pospolitych kradzieży. Także liczba więzionych imigrantów – legalnych i nielegalnych – jest proporcjonalnie dużo niższa niż w przypadku populacji urodzonej w USA. Generalnie nowo przybyli boją się po prostu zadzierać z prawem. Według American Community Survey odsetek osób przebywających w więzieniach wynosi w USA wśród dorosłych mężczyzn 3,3 proc., a wśród urodzonych za granicą o połowę mniej – 1,6 procent. A trzeba pamiętać, że część odizolowanych imigrantów znalazła się za kratami za przestępstwa imigracyjne, za które przecież nie wsadza się obywateli. Co więcej – według „Wall Street Journal” – reguła ta dotyczy nie tylko „grzecznych” z natury Chińczyków, Hindusów i innych Azjatów, ale wszystkich grup etnicznych. Latynosów nie wyłączając. Na przykład w Kalifornii, gdzie odsetek przybyszów zza południowej granicy jest bardzo wysoki, wskaźnik osób przebywających za kratami wynosi 813 na każde 100 000 mieszkańców, ale w przypadku imigrantów – nielegalnych i legalnych – tylko 297. „Urodzeni poza USA, którzy stanowią około 35 proc. dorosłej populacji Kalifornii, stanowią jedynie 17 proc. penitencjariuszy zakładów karnych” – czytamy w raporcie Public Policy Institute of California. Z kolei „WSJ” powołuje się na badania Federal Reserve Bank of Chicago, z których wynika, że obecne pokolenie imigrantów jest jeszcze w mniejszym stopniu skłonne do popełniania przestępstw niż imigranci z lat 80.



Po prostu – rozmawiać

O imigracji można rozmawiać rzeczowo i sensownie. Także na prawicy. Przecież zarówno sen. Marco Rubio jak i sen. Lindsey Graham sami pracowali nad projektami reformy imigracyjnej. Jeb Bush wspierał podobne projekty, a także był współautorem książki na ten temat. Doświadczeniami z problemami imigracyjnymi może się podzielić Rick Perry, który przez długie lata rządził jako gubernator Teksasem. Tymczasem dyskusję na ten temat zdominowały niezdrowe emocje i atmosfera sprzyjająca rozpowszechnianiu stereotypów. To niebezpieczny moment dla Partii Republikańskiej, bo grozi jej alienacja od kolejnej ogromnej rzeszy potencjalnych wyborców, po Afroamerykanach. Latynosi są dziś najliczniejszą mniejszością etniczno-rasową w USA i wszystkie prognozy demograficzne wskazują, że będą rośli w siłę. Nie brak politologów twierdzących, że bez ich poparcia nie da się już w USA wygrać wyborów prezydenckich. Tymczasem po wypowiedziach Trumpa i jego pojawieniu się na wiecu w Las Vegas razem z szeryfem Maricopa County w Arizonie Joe Arpaio Latynosi zaczęli odcinać się od republikanów.

Gwiazda Donalda Trumpa zgaśnie bardzo szybko, bo jako ogólnokrajowy kandydat jest „niewybieralny” – nie ma żadnych szans na republikańską nominację. Zapewne będziemy jeszcze świadkami kilku jego fajerwerków słownych, tak jak i innych co bardziej radykalniejszych kandydatów chcących zwrócić na siebie uwagę republikańskich wyborców i utrzymać się w grze o nominację. Oby po tej fazie kampanii nie pozostał nam niesmak i wrażenie, że spora część zwolenników Partii Republikańskiej nas, imigrantów, po prostu nie lubi.

Jolanta Telega

[email protected]

US President Barack Obama visits high school

US President Barack Obama visits high school

USA MINUTEMAN PROJECT

USA MINUTEMAN PROJECT

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama