Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 21:48
Reklama KD Market

Obama dopiął swego ws. Iranu; Republikanom trudno będzie go zatrzymać



Czas pokaże, czy zawarte we wtorek porozumienie nuklearne z Iranem jest rzeczywiście największym osiągnięciem w polityce zagranicznej prezydenta Baracka Obamy. Szanse, by Republikanom udało się je zerwać, są małe, nawet jeśli przejmą w 2016 r. Biały Dom.

Po 20 miesiącach niezwykle trudnych negocjacji z Teheranem, które doprowadziły do pomyślnego zawarcia we wtorek w Wiedniu porozumienia ws. irańskiego programu nuklearnego, przed prezydentem Barackiem Obamą teraz nowe, być może trudniejsze wyzwanie: przekonać do umowy bardzo sceptycznych członków obu izb Kongresu.

Pełna ocena tego niezwykle szczegółowego i liczącego ponad 150 stron dokumentu zajmie ekspertom więcej czasu. Niemniej już teraz przeważają opinie, że choć to niedoskonała umowa, to lepsza niż żadna. "Wstępna ocena sugeruje, że w tym ostatecznym porozumieniu udało się osiągnąć to, co było zaplanowane - czyli znaczącą redukuję nuklearnej infrastruktury oraz czasu, jaki Iran potrzebowałby na zbudowanie broni" - ocenił w komentarzu przesłanym PAP ekspert ds. Iranu z waszyngtońskiego Bipartisan Policy Center Blaise Misztal, którzy wcześnie wyrażał sceptycyzm, czy uda się osiągnąć dobre porozumienie.

Przede wszystkim nie można zaprzeczyć historycznej naturze porozumienia z izolowanym od dekad Iranem, który były prezydent George W. Bush zaliczył w 2002 roku do państw stanowiących "oś zła". "To najważniejsze dyplomatyczne osiągnięcie USA na Bliskim Wschodzie od czasu porozumień z Camp David, które doprowadziły do trwałego pokoju między Egiptem a Izraelem" - ocenił umowę na swym blogu politolog i kierownik studiów bliskowschodnich na Uniwersytecie Georgetown prof. Marc Lynch.

Porozumienie jest osobistym sukcesem Obamy, który od początku objęcia urzędu prezydenta dążył do dyplomatycznego zaangażowania Iranu. Już w przemówieniu inauguracyjnym w styczniu 2009 roku mówił, że USA "wyciągają rękę do tych, którzy są skłonni rozluźnić swoją pięść", co było odebrane jako sygnał pod adresem Teheranu. Wybór Hasana Rowhaniego na prezydenta Iranu w 2013 roku był przełomowy dla wznowienia kontaktów, torując drogę do negocjacji, których pomyślny rezultat zobaczyliśmy we wtorek rano w Wiedniu.

Ale teraz ze stolicy Austrii uwaga obserwatorów przenosi się na Waszyngton, gdzie kongresmeni mają 60 dni na ocenę porozumienia. W tym czasie Obama nie będzie mógł podjąć żadnych decyzji w sprawie zniesienia lub zamrożenia sankcji wobec Iranu.

Zgodnie z oczekiwaniami, kontrolujący Kongres Republikanie natychmiast skrytykowali porozumienie, nie udając nawet, że zdążyli je przeczytać. Nie o szczegółową liczbę wirówek czy zasoby wzbogaconego uranu się tu jedynie rozchodzi - zauważył Misztal - ale o to, czy Iranowi można w ogóle zaufać. Republikanie, tak jak premier Izraela Benjamin Netanjahu, uważają, że za miliardy uzyskane ze sprzedaży ropy w następstwie zniesienia sankcji, Iran będzie mógł w jeszcze większym stopniu niż obecnie sponsorować terroryzm.

Wielu sceptyków zbliżenia z Iranem apelowało do Obamy, by nie zawierał żadnego porozumienia, które nie da gwarancji, że Teheran zmieni wrogie nastawienie do Izraela oraz nie przestanie zbroić reżim syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. "To są pożądane cele polityki zagranicznej USA, ale od początku było wiadomo, że Iran nie zgodzi się na tak globalne porozumienie. Gdyby USA na to naciskały, to nie byłoby żadnego porozumienia. Teraz przynajmniej możemy się zająć tymi innymi wyzwaniami, wiedząc, że Iran nie buduje bomy nuklearnej" - powiedział podczas briefingu z dziennikarzami we wtorek ekspert ds. Bliskiego Wschodu w Radzie Stosunków Zagranicznych (CFR) Philip Gordon.

Jest mało prawdopodobne, że Republikanie zmienią zdanie. Oczekuje się, że najprawdopodobniej zagłosują przeciwko umowie z Iranem, do czego mają wystarczającą większość. Obama już zresztą uprzedził, że "zawetuje każdą ustawę podważającą wdrożenie umowy". Zdaniem Gordona tą deklaracją Obama jeszcze bardziej zachęcił Republikanów do głosowania na "nie", bo zrzucił z nich obowiązek zastanawiania się nad konsekwencjami odrzucenia umowy czy ewentualną alternatywą.

"Gdyby Kongres powiedział +nie+ i zmusił rząd USA do wycofania się z umowy, to nasze zdolności do utrzymania sankcji całej wspólnoty międzynarodowej wobec Iranu byłyby bardzo trudne" - powiedział Gordon, wskazując na szerokie poparcie dla umowy innych członków grupy 5+1, w tym sojuszników z UE. Wcale nie jest pewne, że poszliby śladem USA.

Oczekuje się, ze w najbliższych dwóch miesiącach główne wysiłki Obamy skoncentrują się nie na przekonywaniu Republikanów, ale raczej na utrzymaniu po stronie rządu członków Partii Demokratycznej, tak by uniemożliwić Republikanom odrzucenie weta prezydenckiego. Część Demokratów podziela krytyczne stanowisko Republikanów w sprawie umowy z Teheranem. Niemniej komentatorzy zgadzają się, że Obamie uda się uratować porozumienie. Do odrzucenia weta wymagana jest większość dwóch trzecich głosów. Obamie wystarczy więc poparcie tylko 13 senatorów z Partii Demokratycznej, a tylu według obecnych szacunków łatwo znajdzie.

Oczywiście nie można wykluczyć, że któryś z republikańskich pretendentów do fotela prezydenckiego, wygra wybory w 2016 roku i zerwie umowę. We wtorek zapowiedział to gubernator Wisconsin Scott Walker, który nieznacznie prowadzi w niektórych prezydenckich sondażach przeprowadzanych wśród wyborców Republikanów. Także inni faworyci, w tym brat i syn byłych prezydentów USA Jeb Bush oraz senator Marco Rubio skrytykowali porozumienie jako niebezpieczne.

Ale zarówno Lynch jak i Gordon ocenili, że bardzo mało prawdopodobne jest, by nowy prezydent USA zerwał umowę z Iranem. "Co innego ostro krytykować umowę jako kandydat, a co innego zerwać ją, jak się zostanie prezydentem" - powiedział PAP Gordon. Zwłaszcza, jeśli przez pozostające do wyborów półtora roku Iran wdroży umowę i radykalnie zredukuje swój program nuklearny, co potwierdzą międzynarodowi inspektorzy. "To mało prawdopodobne, by nowy prezydent chciał brać na siebie odpowiedzialność za nową kryzysową sytuację, w której Iran mógłby znowu zacząć dążyć do posiadania broni nuklearnej" - dodał ekspert.

Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama