Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 04:43
Reklama KD Market

McHejt

Jest wiele sposobów, aby zabłysnąć i zdobyć poklask. Niestety coraz częściej pięć minut sławy staje się udziałem debila. Można pokazać cycka, nie ubrać majtek, albo wystąpić w reality show. Można też zostać masowym mordercą.

Dżohar Carnajew przeprosił za zabicie niewinnych ludzi na mecie maratonu bostońskiego, a chwilę potem usłyszał wyrok śmierci. Przez cały proces próbował grać gieroja, skończyło się na wyskamleniu wartych funta kłaków przeprosin. W ubiegłym tygodniu sławny stał się jego klon, tym razem w wersji blond - Dylann Roof, który z zimną krwią zastrzelił dziewięć osób tylko dlatego, że były czarne. Podobno chciał rozpętać rasową wojnę. Naprawdę? Cóż za żałosny sposób zostania bohaterem. Choć niestety skuteczny. Bo choć u większości posiadających więcej niż dwie działające szare komórki ludzi czyny obu terrorystów budzą odrazę i automatyczny sprzeciw, są i tacy, którzy ich plakaty powieszą nad łóżkami. Obok podobizn Breivika i McVeigha. Chciałbym wierzyć, że ludzie, którzy zamachowców działających z nienawiści wynoszą na piedestał bohaterstwa, to banda psychopatów i ćpunów. To nieprawda, radykalizm staje się modny, rasizm podnosi brunatny łeb. Za czasów mojej młodości takie poglądy to był obciach, teraz podsycana przez partie polityczne z głównego nurtu (w Stanach Tea Party, w Polsce PiS) nienawiść jest atrakcyjną alternatywą i sposobem na wyrażenie buntu. Te idee trafiają do zwykłych chłopaków i normalnych dziewczyn, choć śmiem twierdzić, że do intelektualnych leni.

Przez ostatnie dni czytałem właściwie tylko o rasizmie i segregacji, ich przyczynach, kontekście historycznym, prognozach (niewesołych) i ewentualnych środkach zaradczych. Ze wszystkich postawionych w mediach diagnoz najbardziej przemówiła do mnie ta o lęku, poczuciu braku celu i przynależności oraz intelektualnej mizerii sprawców przestępstw na tle ideologicznym i rasowym. Na pytanie – dlaczego we współczesnym świecie rasizm, ksenofobia i inne formy nienawistnego radykalizmu mają się coraz lepiej, jest prosta odpowiedź: bo to łatwe. Odkąd świat stał się globalną wioską, jego zrozumienie staje się coraz trudniejsze. W zalewie informacji, trendów i idei czujemy się przytłoczeni jak przed półką w supermarkecie – nie wiadomo co wybrać w nadmiarze ofert. Próba analizy rzeczywistości, choćby tak powierzchowna jak moja, wymaga czasu, aparatu poznawczego, źródeł, analogii, odnośników i czort wie czego jeszcze. A i tak istnieje ryzyko, że z nadmiaru przepalą się nam kabelki i zawiesi system.

Rozwiązaniem są umysłowe pakiety. Ich przyswojenie przypomina wizytę w McDonaldzie – bierzemy zestaw nr 5, a iluzję wyboru zaspokajamy dobierając kolor napoju. W pakietach umysłowych jest podobnie: oto decydujemy, że podoba nam się dany pogląd, a reszta przychodzi w pakiecie. Za przykład weźmy popularny pakiet konserwatywny, choć istnieją równie ciężkostrawne pakiety liberalne. Załóżmy więc, że nie podoba nam się pomysł zapłodnienia in vitro. Szybko dojdziemy do wniosku, że nie lubimy też pomysłu kontroli narodzin i antykoncepcji, nie dopuszczamy absolutnie przerywania ciąży. Zaraz obok, na tej samej półce leży zawinięta w papierek z nadrukiem “Zakaz pedałowania”niechęć do homoseksualistów. Nie wiadomo czemu akurat tutaj, ale leży. Zestaw jest prawie gotowy, wymyślił go jakiś sprytny technolog od robienia ludziom wody z mózgu. Jeszcze tylko trochę religijnego sosu, szczypta patriotyzmu, tego w wydaniu hiperromantycznym – w Stanach konfederacko-wolnościowym, w Polsce husarsko-wyklętym, obie bliźniaczo zorientowane na wroga. Voilà– światopoglądowa tożsamość gotowa. 3.99 plus tax. Teraz trzeba to tylko strawić, co w przypadku umysłowego McDonaldyzmu oznacza nagięcie istniejących już przekonań, by pasowały do pakietowej matrycy.

Nie trzeba się specjalnie starać, marnować czasu na wykłady, czytać książek, słuchać nudnych wykładów wykształciuchów. Strata czasu, trzeba działać, bo Ojczyzna czeka, a wróg sam się nie zabije. W ewentualnych dyskusjach, postawieni pod ścianą, zasłaniamy się: a) dogmatami wiary, b) poglądami zamiast argumentów, c) odpowiedzią typu; co to za bolszewickie, komunistyczne pieprzenie? Na przyszłość staramy się otaczać tak samo odmóżdżonymi jak my konsumentami mentalnej buły udającej wiedzę. By podbudować poczucie wartości pompujemy ego - tu dobrze hełpić się swoim oszołomstwem i radykalizmem, nosić go z dumą i codziennie pielęgnować, żeby rósł duży. Problemy takiej postawy są przynajmniej dwa. Raz, że możesz trafić źle i na mentalnego hamburgera pójść z niewłaściwą osobą. Carnajew trafił na starszego brata dżihadystę, a Roof na supremacyjny wyrzyg Earla Holta i jego kolegów z Counsil of Conservative Citizens. Problem drugi jest taki, że intelektualna pakietowość i głupota są przekazywane bezwiednie i naturalnie – kolejnym pokoleniom.

Cieszę się, że ani Carnajew, ani Roof nie będą mieli szansy się rozmnożyć, ale patrząc na ich gładkie buźki jest mi tych dzieciaków zwyczajnie żal. To przecież głupki, chłoptysie co to wiedzę o świecie zdobyli grając w strzelanki i wchodząc na internetowe fora a dla takich samych jak oni głupków, intelektualnych pakieciarzy, którzy zamówili potrójnego mega McHejtera, a do picia milkshake “Sława bojownika”. Na deser zamiast lodów z automatu dostaną po śmiertelnym zastrzyku.

Grzegorz Dziedzic

Na zdjęciu: Dylann Roof podczas przesłuchania w sądzie w Charleston fot.Grace Beahm/Pool/EPA
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama