Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 01:44
Reklama KD Market

Tragedia na Karlov Avenue. Dlaczego Wojtek zabił?

Tragedia na Karlov Avenue. Dlaczego Wojtek zabił?
Dom przy 4800 South Karlov, gdzie doszło do tragedii fot.Google Map
/a> Dom przy 4800 South Karlov, gdzie doszło do tragedii fot.Google Map


Spokojna okolica na południu miasta w okolicy 4800 S. Karlov Avenue. W środowy wieczór, słysząc hałas, sąsiedzi wypadli z domów. Zobaczyli tarmoszących się braci Sadelskich, których rozdziela policja. Nie wiedzieli, że w pobliskim budynku doszło do tragedii, której ofiarą padła matka sześciorga dzieci.

W areszcie do rozprawy

26-letni Wojciech Sadelski oskarżony o zamordowanie matki Marii Sadelskiej i próbę zabicia 30-letniego brata pozostanie w areszcie do rozprawy. Nie będzie mógł odpowiadać z wolnej stopy. Sąd odmówił mu zwolnienia po zapłaceniu kaucji. Sędzia sądu karnego powiatu Cook James Brown orzekł, iż Wojciech Sadelski stanowi poważne zagrożenie dla otoczenia i samego siebie.

Reprezentujący Sadelskiego adwokat z urzędu oświadczył przed sądem, że jego klient być może jest niepełnosprawny umysłowo. Sadelski wysłuchał formalnych zarzutów w sądzie (w piątek 22 maja) za pośrednictwem tłumacza przysięgłego, który przedstawił oskarżonemu zarzuty w języku polskim. Policja chicagowska oświadczyła, że Wojciech Sadelski podczas przesłuchań przyznał się do zabicia matki. Powiedział też, że stracił panowanie nad sobą, ale "to lepiej, że matka nie żyje".

Do tej pory nie wiadomo, jakimi motywami kierował się Sadelski. Z ustaleń prokuratury wynika, że pierwsze oznaki, że nie wszystko jest w porządku zaobserwował 30-letni Piotr, który w środę 20 maja przyjechał do domu przy S. Karlov Avenue. Tego wieczoru zastał dom całkowicie ciemny. Piotr mieszkał z rodzicami i zawsze wchodził do domu przednimi drzwiami, które otwierała mu matka. Teraz były zamknięte. Poszedł więc do tylnego wejścia, gdzie natknął się na Wojciecha, który zaatakował brata młotkiem. Po krótkiej przepychance Piotrowi udało się uciec do domu sąsiada, skąd zadzwonił na policję. Wracając do domu, by sprawdzić, co stało się z matką, Piotr znów był zmuszony uciekać przed Wojtkiem, który próbował go przejechać samochodem należacym do matki. Kierowca wjechał nawet na chodnik, by zabić brata, lecz ostatecznie uderzył w ścianę pobliskiego garażu. Wojciech wyskoczył z samochodu i znów młotkiem zaatakował brata. Zdarzeniu przyglądało się kilku świadków, którzy po usłyszeniu hałasu wypadli z domów, by zobaczyć już tylko policjantów rozdzielających obu braci. Dopiero stróżom porządku udało się odebrać szaleńcowi młotek. Funkcjonariusze weszli do domu, by dokonać makabrycznego odkrycia. – Kobieta leżała w piwnicy martwa, a na jej ciele i głowie stwierdzono wiele poważnych urazów. Maria Sadelska była kilka razy pchnięta nożem i wielokrotnie uderzona młotkiem – stwierdza komunikat prokuratury.

Piotra z licznymi ranami głowy przewieziono do Advocate Christ Medical Center. Jego stan lekarze uznali za poważny. Po założeniu kilkudziesięciu szwów na głowie, plecach i ręce Piotr opuścił placówkę medyczną i obecnie jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Świece przypominają o tragedii

Przed domem przy Karlov Ave. od dnia tragedii stoi wieniec, leżą wiązanki kwiatów, palą się świece. W dniu pogrzebu przed wieńcem modliła się kobieta, przypuszczalnie sąsiadka, otoczona wianuszkiem rozmodlonych dzieci. Zagadnięta, czy dobrze znała Marię Sadelski odpowiada, że nie chce się szeroko wypowiadać na temat rodziny z sąsiedztwa. Przyznała jedynie, iż Maria była miłą i koleżeńską kobietą, bez reszty oddaną rodzinie. Komentarzy odmówiło też kilkoro innych sąsiadów.

Wieczorem w dniu pogrzebu na werandzie domu, gdzie doszło do tragedii, siedziała grupa żałobników. Na prośbę o krótki komentarz dla gazety, jeden z mężczyzn oświadczył, że „nikt z rodziny nie jest zainteresowany rozmową z mediami”. Mężczyźni jednocześnie kategorycznie „nie życzyli sobie” robienia zdjęć domu, gdzie poniosła śmierć Maria, a jej syn Piotr doznał poważnych obrażeń.

/a> Wojciech Sadelski fot.Chicago Police


Co wiadomo o rodzinie?

– To chodząca dobroć i serdeczność – mówi o Marii Sadelskiej zastrzegający sobie anonimowość bliski przyjaciel rodziny Sadelskich. Nasz rozmówca, który zna rodzinę jeszcze z Polski, przypomina, że urodzeni w parafii Maruszyna małżonkowie przyjechali do Ameryki wraz ze swą dużą rodziną na początku lat 90. ubiegłego wieku.

– Nie mieli łatwego życia. Przy szóstce dzieci na utrzymaniu, to przede wszystkim praca ponad siły. Choć Maria przez pierwsze lata zawodowo nie pracowała, musiała w pojedynkę dbać o dom, bo Jan, kierowca ciężarówki, niemal bez przerwy był w trasie. Jednak udało się im niemal wszystkie dzieci wyprowadzić na ludzi. Prawie wszystkie są już na swoim. Ostatni córka, Dorota, kilka miesięcy temu wyszła za mąż i założyła rodzinę. Co jednak charakterystyczne ani na tym, ani na żadnym weselu swojego rodzeństwa Wojciech nie był obecny – mówi przyjaciel rodziny.

Opowiada nam także, iż przed miesiącem Maria była w Polsce i w tym mniej więcej czasie Wojciech wyprowadził się z rodzinnego domu. – Wielokrotnie widziano go w okolicy. Po wyprowadzce wrócił do domu po raz pierwszy w dniu, w którym dokonał zabójstwa matki i próbował zabić brata – mówi nasz rozmówca. – Wiadomo, że Wojciech od lat nie darzył Piotrka sympatią i pewnie dlatego skierował swoją agresję przeciwko niemu. Podobno też wykrzykiwał, że gdyby w czasie kłótni przyszła któraś z sióstr, to zrobiłby z nią to samo, co z matką.

Przyjaciel rodziny utrzymuje, że Wojciech leczył się na jakieś schorzenie psychiczne i ostatnio zaprzestał brania lekarstw. Do tego przypuszczalnie doszły środki odurzające.

Nieznane motywy

Fakt zażywania stymulantów potwierdza inny rozmówca. – Niedawno Wojciech pojechał do Las Vegas. Po jakimś czasie wydzwaniał do braci, mówiąc, że się spłukał i chciał pożyczyć pieniądze. Ciekawe jednak, czy rzeczywiście brakowało mu na jednorękiego bandytę czy na narkotyki? Bo podobno ostatnio znów widziano go w stanie odurzenia – mówi nam dawny kolega Wojciecha, który również zastrzega sobie anonimowość. Fakt ten potwierdzają inni znajomi, którzy podejrzewają, że na liście stymulantów mogła znajdować się nawet kokaina i PCP. Dowodzić tego może zachowanie Wojciecha po aresztowaniu, gdy na komisariacie opowiadał policjantom kawały, czy próbował rozbierać się do naga. Dawny przyjaciel przyznaje, że zerwał koleżeństwo z Wojciechem głównie dlatego, iż najmłodszy z braci Sadelskich zaczął brać narkotyki.

Z kolei przyjaciel rodziny zapewnia, że Sadelskich w żadnym wypadku nie wolno uważać za patologiczną rodzinę. – To grupa kochających się ludzi, w której trafiła się osoba chora psychicznie. Doszło do tragedii, której nikt się nie spodziewał. Jan, mąż Marii, wciąż jest w szoku i z nikim nie chce o tym rozmawiać. Również Piotr, pytany o motywy postępowania brata, bezradnie rozkłada ręce i milczy – mówi nasz rozmówca.

Zapewnia, iż Maria Sadelski była skromną, pokorną i cichą kobietą. – To serdeczność chodząca po ziemi, a tu takie nieszczęście ...

Andrzej Kazimierczak

[email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama