Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 10:11
Reklama KD Market

Materska-Sosnowska: debata prezydencka podniesie frekwencję w drugiej turze

Materska-Sosnowska: debata prezydencka podniesie frekwencję w drugiej turze
/a> Dr Anna Materska-Sosnowska fot.Facebook


Nie sposób przesądzać, czy niedzielna debata Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą wpłynie znacząco na wynik głosowania, ale emocje, jakie wywołała, podniosą frekwencję w drugiej turze wyborów prezydenckich - mówi politolog dr Anna Materska-Sosnowska w rozmowie z PAP.

Czy po debacie kandydatów na urząd prezydenta można spodziewać się, że wpłynie ona znacząco na wynik drugiej tury?

Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego: Trudno to ocenić, bo nie mamy żadnych twardych badań, na których można się oprzeć. W dodatku przed nami bardzo ciekawy tydzień ostrej walki. Debata miała bardzo dużą oglądalność i na pewno wpłynie to na frekwencję w drugiej turze.

Wydaje mi się, że osoby, które były przekonane do któregoś z kandydatów, pozostały przy swoich zdaniach. Debata była tak naprawdę skierowana do osób nieprzekonanych - do tych, którzy nie są do końca zdeklarowani, na kogo głosować, w tym wyborców Pawła Kukiza. To właśnie do nich wiele słów skierował Bronisław Komorowski, który starał się pokazać, że jego kontrkandydat jest tak samo z establishmentu, jak i on. Nie ma więc powodu, żeby ci ludzie głosowali na Andrzeja Dudę.

Ale drugi i jeszcze ważniejszy jego cel to były słowa skierowane do dawnych wyborców PO, którzy nie poszli do wyborów tydzień temu. Tak naprawdę to o nich toczy się walka. Kolejnym sukcesem Komorowskiego jest przełamanie złej passy. Nie twierdzę absolutnie, że znokautował rywala, ale pokazał pazur w tej debacie.

Czy po tej debacie wyborcy mają powody, żeby zmienić zdanie, kogo poprzeć w drugiej turze?

Obaj kandydaci skupili się głównie na mobilizowaniu swojego elektoratu. Zabrakło mi przekazu skierowanego do nowych grup.

Wypowiedzi Komorowskiego cały czas utożsamiały Dudę z PiS. To był przekaz do twardego elektoratu PO, który wyrósł na konflikcie obu tych partii. To może być za mało, biorąc pod uwagę wynik prezydenta w pierwszej turze.

Zdumiała mnie wypowiedź Dudy o Jedwabnem. Nie wiem, czemu miała służyć? Tym pytaniem oddał pole kontrkandydatowi, który jest historykiem z wykształcenia i dobrze radzi sobie na tych płaszczyznach. W dodatku pomniejszył rolę Lecha Kaczyńskiego, do którego się odwoływał, a który wznowił przecież dialog polsko-żydowski. Można się zastanawiać, czy ta wypowiedź była skierowana do wyborców Grzegorza Brauna. W moim przekonaniu spowodowała zamknięcie się na centrowy elektorat.

Czy kandydat PiS w jakiś sposób zyskał na tej debacie?

Bardzo dobre wrażenie zrobiła na mnie jego kindersztuba i mówię to zupełnie poważnie. Niektórzy komentatorzy zarzucają mu, że był zbyt ugrzeczniony. Mnie jednak podobało się, że z odpowiednim szacunkiem i klasą odnosił się do urzędującego prezydenta RP. Nawet jeżeli doradcy namawiali go, żeby np. próbował wyprowadzić Komorowskiego z równowagi, to zachował kindersztubę. A to w naszym nieco zdziczałym społeczeństwie zasługuje na uznanie.

W jaki sposób - pani zdaniem - debata wpłynęła na decyzje wyborców Pawła Kukiza?

Uważam, że mogli zostać nią zniechęceni do udziału w drugiej turze. Wiadomo, że raczej nie będą głosowali na Komorowskiego, bo nie przyciągną ich nietrafione umizgi o JOW. Jak mówiłam, podczas debaty prezydent starał się pokazać, że Duda jest częścią establishmentu. Natomiast ze strony kandydata PiS zabrakło silnego przekazu, że jest inaczej. Myślę, że jeżeli pójdą głosować, to tylko ci, którzy już przed debatą byli na to zdecydowani.

Mimo niskiej frekwencji w pierwszej turze wyborów niedzielna debata miała rekordową oglądalność; jej przebieg śledziło 10,5 mln osób. Jak to tłumaczyć?

W moim przekonaniu pomogła tym dobra reklama i decyzja o jednoczesnym transmitowaniu debaty przez różne stacje telewizyjne i radiowe, bo to poszerzyło znacznie krąg odbiorców.

Ta debata wzbudzała emocje zanim jeszcze do niej doszło, bo prezydent do tej pory (przed pierwszą turą - PAP) odmawiał udziału w takich spotkaniach z innymi kandydatami. Pytanie, jak sobie teraz poradzi, wzmagało zainteresowanie i przyciągnęło widzów.

Czy na tej debacie skorzystali obywatele? Czy mieli szansę poznać wizje prezydentury i programy obu kandydatów, czy oglądaliśmy jedynie starcie dwóch osobowości?

Najlepsza była jej pierwsza część, dotycząca polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, która - moim zdaniem - jako jedyna zakończyła się wynikiem 1:0 dla prezydenta. Można było z niej wynieść poczucie stabilności i spokoju. Takie było pierwsze wrażenie.

Czy wiele dowiedzieliśmy się o innych kwestiach? Nie. Było wyciąganie sobie różnych haczyków i starania, kto zgrabniej odbije piłeczkę. Może zbyt to upraszczam, ale moje pierwsze skojarzenie było takie, jak po debacie Kaczyński-Tusk. Czego dowiedziało się wtedy społeczeństwo? Po ile są jabłka i chleb, bo to był najmocniejszy przekaz.

Były spin doktor PiS Adam Bielan w wypowiedziach dla radiowej Trójki zasugerował, że nie wiadomo, czy dojdzie do drugiej debaty, planowanej w czwartek na antenie TVN24. Któremu z kandydatów powinno na niej bardziej zależeć?

Wcale mnie to nie dziwi. Podczas niedzielnej debaty Duda pierwszy się spocił. To nie jest tak, że wypadł źle, ale widać brak długoletniej praktyki tego polityka. Nie wiem, czy jego sztabowi aż tak bardzo zależy na kolejnej. Jeżeli TVN będzie jedyną stacją, która nadaje debatę, to jaki interes ma w tym Duda? Widzowie tej telewizji to nie jest jego elektorat. Trzeba też pamiętać, że w ostatnim tygodniu kampanii kalendarz jest bardzo napięty, a to nie jest taki target, jaki gwarantowała mu pierwsza debata.

A czy powtórną debatą jest zainteresowany prezydent Komorowski? Może korzystniej dla niego byłoby pozostać przy dobrym wrażeniu z niedzieli?

Jemu powinno zależeć, bo to było pierwsze dobre wrażenie w tej kampanii. A to trochę mało.

Rozmawiał Marcin Boguszewski (PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama