Ameryka wstrzymała oddech na królewski ślub
Kate Middleton i książę William w Opactwie Westminsterskim wypowiedzieli sakramentalne „tak”. Mimo początkowych spekulacji amerykańskie gwiazdy, ani politycy nie zostali zaproszeni na ślub przyszłego następcy tronu. W mediach w USA królewski ślub zajmuje za to naczelne miejsce...
- 04/29/2011 04:23 PM
O godzinie 11 czasu londyńskiego Kate Middleton i książę William w Opactwie Westminsterskim przed 1,9 tys zaproszonych gości wypowiedzieli sakramentalne „tak”. Mimo początkowych spekulacji, amerykańskie gwiazdy, ani politycy nie zostali zaproszeni na ślub przyszłego następcy tronu. Według badań Nielsena okazuje się jednak, że amerykańskie media zdają znacznie szerszą relację ze ślubu młodych Brytyjczyków niż ich rodzime.
Mimo, że w styczniu 2011 roku żywe zainteresowanie brytyjskim ślubem królewskim deklarowało zaledwie 35 proc. Amerykanów, okazuje się, że największy rynek zbytu na pamiątki ślubne znajduje się właśnie w Stanach Zjednoczonych. Nuala McGourty, szefowa sieci The Royal Collection, oferującej pamiątki ślubne z dzisiejszej uroczystości zapewnia, że ilość zamówień już dawno przekroczyła poziom osiągnięty podczas ślubu księżnej Diany i księcia Karola – rodziców pana młodego.Największym rozczarowaniem dla Amerykanów był fakt, że na ślub stulecia nie został zaproszony Barack Obama. Zaproszenie powędrowało za to do brytyjskiego piłkarza Davida Beckhama i jego żony - byłej wokalistki grupy Spice Girls, a obecnie projektantki mody. Co prawda rzecznicy Dworu tłumaczyli, że ponieważ książę William nie jest bezpośrednim następcą tronu, uroczystość zaślubin nie ma charakteru państwowego. Stąd też wielcy nieobecni dzisiejszej ceremonii to m.in. Barack i Michelle Obama oraz Nicolas Sarkozy - prezydent Francji.
Marlene Koenig, genealog brytyjskiej rodziny królewskiej i autor publikacji „Queen Victoria’s Descendants” tłumaczy, że zainteresowanie ślubem brytyjskiej pary królewskiej wśród Amerykanów odzwierciedla ich odwieczną fascynację Wielką Brytanią oraz pewien sentyment, jakim darzą oni swoją wspólną historię. Koenig podkreśla, że „żywimy ogromną sympatię do poddanych królowej Elżbiety, ponieważ to właśnie z Wysp Brytyjskich wywodzi się język, którym posługują się do dziś Amerykanie oraz w dużej mierze ich kultura”.
Rob Weiner, wykładowca położonego w Teksasie Tech University, który specjalizuje się w pop kulturze, twierdzi, że Amerykanie postrzegają ślub brytyjskiego następcy tronu w dość sensacyjny sposób, przypominający wręcz operę mydlaną. Gazeta Washington Post w swoich przedślubnych relacjach stale podkreślała, że 29 kwietnia przed telewizorami na całym świecie zasiądzie niemal 1/3 globu.
Jest jednak prawdą, że Kate Middleton, dziewczyna z klasy średniej, zwana przez brytyjską prasę bulwarową wręcz „plebejką”, uosabia tzw. American Dream. Jej studia na prestiżowym Uniwersytecie St Andrews, gdzie poznała księcia Williama i późniejsze wejście na salony to spełnienie marzeń niejednej dziewczyny. Stąd też ogromna sympatia, jaką Amerykanie darzą Kate – towarzyszkę życia potomka tragicznie zmarłej księżnej Diany.
AS
Reklama