Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 10:12
Reklama KD Market

Musimy być bardziej aktywni

Musimy być bardziej aktywni
/a> Prezes ZNP w Chicago Ewa Koch oraz prezes KPA Frank Spula w gronie uhonorowanych przez Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" na Zamku Królewskim w Warszawie
fot. Alicja Kuklińska


O polskich obchodach dnia Polonii i Polaków za Granicą, problemie masowej emigracji oraz braku zaangażowania Polonii w amerykańskie życie publiczne rozmawiamy z Prezesem Kongresu Polonii Amerykańskiej Frankiem Spulą.

 

Grzegorz Dziedzic: Wrócił Pan właśnie z obchodów Dnia Polonii i Polaków za Granicą. Czy jego ustanowienie w tym samym dniu co Dzień Flagi i w przeddzień święta Konstytucji 3 maja powoduje, że Dzień Polonii jest w Polsce mimo swojej 13-letniej tradycji dniem słabo rozpoznawalnym? Czy Polacy w Polsce wiedzą, że takie święto istnieje?

Frank Spula: – W Polsce już w piątek 1 maja sklepy były zamknięte i czuć było atmosferę święta. Na ulicach wisiały flagi i transparenty. Ciężko rozgraniczyć Dzień Flagi, Dzień Polonii i święto Konstytucji 3 Maja, bo to po prostu święta polskości. Dzień Polonii to nasze święto, które obchodzimy w Chicago bardzo hucznie, tegoroczna parada była tego najlepszym przykładem.

Prezydent RP Bronisław Komorowski odznaczył Pana Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej. Czy oprócz symbolicznego wyróżnienia padły deklaracje o zacieśnieniu współpracy pomiędzy rządem RP a Polonią amerykańską? Czy Stowarzyszenie Wspólnota Polska ma pomysł na wykorzystanie potencjału Polonii?

– W ostatnich latach współpraca pomiędzy rządem polskim i Polonią amerykańską układała się dobrze. Odwiedza nas wielu gości z Polski, na zaproszenie Kongresu Polonii Amerykańskiej przyjeżdżają polscy ustawodawcy. To sygnał, że polscy politycy są ciekawi, co się u nas dzieje. Jednocześnie podkreślają, że są gotowi bronić naszych interesów. Polacy mieszkający za granicą mogą zwrócić się do polskich posłów i senatorów za pośrednictwem Kongresu Polonii Amerykańskiej lub bezpośrednio, i zostaną wysłuchani. Stowarzyszenie Wspólnota Polska utrzymuje bardzo bliskie kontakty zarówno z Polonią w Stanach Zjednoczonych, jak tą rozsianą po całym świecie. Było to szczególnie zauważalne podczas sobotnich uroczystości. Jestem bardzo wdzięczny, że ta organizacja istnieje i jednoczy polonijne organizacje. Stowarzyszenie Wspólnota Polska działa jak klej, który łączy Polonię z USA, Australii, Litwy, Hiszpanii i innych krajów i kontynentów, nawet z Afryki. Sama możliwość spotkania reprezentantów Polonii z całego świata i wymiana doświadczeń to niezwykłe doświadczenie.

Święto Polonii i Polaków za granicą mimo krótkiej tradycji nawiązuje raczej do historii niż do współczesnych problemów Polonii. Zostało ustanowione w uznaniu „wielowiekowego dorobku i wkładu Polonii i Polaków za granicą w odzyskanie przez Polskę niepodległości; wierności i przywiązania do polskości”. To bardzo chwalebne, ale czy wystarczające? Czy pamiętając o przeszłości, nie zaniedbujemy współczesnej Polonii, jej potrzeb, problemów i tęsknot?

– Współczesne problemy są zupełnie inne niż te, z którymi Polonia borykała się w przeszłości, w czasach kiedy rzesze emigrantów osiedlały się w Stanach Zjednoczonych. Świat się zmienił, zmniejszył się poprzez łatwy i szybki przepływ informacji. Wszyscy mamy komputery, tablety i smartfony. Bieżące problemy Polonii są żywo dyskutowane na spotkaniach Rady Polonii. Rozmowy na ten temat miały miejsce w niedzielę, na koniec uroczystości z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą. Wystąpił m.in. prezes Polonii australijskiej, który powiedział, że wśród 150 tys. Polaków w Australii język polski zna zaledwie 10 procent. To kolejna, czasem już piąta generacja Polaków. Ci ludzie utracili język polski, a bez niego utrzymanie tożsamości staje się trudne, bez znajomości języka ginie wśród Polonii znajomość polskiej kultury i historii. Naszym lokalnym problemem jest coraz mniejsze zaangażowanie młodzieży w polonijne życie. Naszą odpowiedzialnością jest przekazanie kolejnym pokoleniom polskości, ale musimy znaleźć sposób przekazu, który będzie dla młodych atrakcyjny. Do tego potrzebujemy aktywnych ambasadorów polskości, którzy będą tą polskość promować.

Według ostrożnych szacunków za granicami Polski żyje 15–20 mln ludzi polskiego pochodzenia, w tym w USA – 10 mln. W najbliższym czasie Polskę może opuścić kolejne 2 miliony. Większość z nich nie wróci do ojczyzny. Demografowie biją na alarm, mówi się o „straconym pokoleniu”. Czy Pana zdaniem współczesna emigracja to dla Polski problem polityczny, społeczny i wizerunkowy?

/a> Prezes KPA Frank Spula podczas uroczystości 25-lecia Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" w Warszawie
fot. Alicja Kuklińska


– Masowa emigracja jest problemem, patrząc z każdej z tych perspektyw. Jednym z głównych tematów podczas prezydenckiej kampanii wyborczej jest emigracja. Ja, odwiedzając Polskę, za każdym razem jestem zaskoczony zmianami, widzę piękne miasta i wielu zadowolonych ludzi. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że dla wielu Polaków ten obraz nie jest tak pozytywny. Brakuje pracy dla młodych ludzi i to głównie oni wyjeżdżają. Często są wykształceni, z pomysłami i potencjałem. Kolejne fale emigracji to duży problem, bo Polska, żeby się rozwijać, potrzebuje ekspertów w różnych dziedzinach. Tymczasem wraz z otwarciem granic Unii Europejskiej z Polski wyjechało kilka milionów ludzi. Nie wiem, czy i kiedy to się skończy. Polska musi stworzyć programy, aby tych młodych ludzi zatrzymać. Bez nich nie będzie komu dla Polski pracować.

Podczas obchodów prezydent powiedział, że „trzeba dbać, by wszystkie podziały, które są normalne w demokracji, w jak najmniejszym stopniu przenosiły się na środowiska polonijne”. Czy ma Pan pomysł, w jaki sposób likwidować te podziały na naszym amerykańskim, chicagowskim gruncie? Co można i należy zrobić, żeby poczucie wspólnotowości nie gasło, a jednocześnie nie ograniczało się jedynie do poszanowania symboli i kultywowania tradycji narodowych?

– Nie da się utrzymywać poczucia wspólnotowości bez wspólnych celów. Teraz mamy w Chicago dyskusję o stworzeniu Parku Chopina. Taka inicjatywa może pokazać Amerykanom, że jesteśmy ważną częścią tutejszego społeczeństwa. Parada trzeciomajowa, choć to piękna tradycja, nie wystarczy. To wydarzenie istnieje tylko dla nas. Amerykańscy ustawodawcy wiedzą, że to nasze święto, ale nie angażują się w jego obchody, ponieważ jesteśmy grupą bardzo mało aktywną politycznie. Nie chcemy brać udziału w głosowaniu, z różnych przyczyn. To sprawia, że niestety nie jesteśmy postrzegani jako grupa ważna i godna zainteresowania, tak jak byliśmy kiedyś. Potrzebujemy swoich przedstawicieli, których tylko my możemy wybrać. Stara Polonia była silna, miała swój głos i swoich przedstawicieli. 50 lat temu Polak niemal wygrał wyścig o fotel burmistrza Chicago, bo Polacy poszli do wyborów. Współcześnie to się zmieniło. Włączenie Polonii do amerykańskiego życia publicznego jest ważniejsze niż do polskiego. Polonia nie będzie silna, jeśli się nie zaangażuje, a jedynym instrumentem takiego zaangażowania jest głosowanie. Posiadanie swoich przedstawicieli, ludzi których znamy, ułatwia funkcjonowanie, łatwiej jest Polakowi zadzwonić do Polaka, który go rozumie niż do amerykańskiego przedstawiciela. Trzeba uczyć ludzi, jak się angażować.

Polonia nie będzie silna jeśli się nie zaangażuje, a jedynym instrumentem takiego zaangażowania jest głosowanie."



Jaki jest odbiór Polonii, w tym Polonii amerykańskiej w Polsce?

– Są bardzo zdziwieni, że istnieje tak wyraźny patriotyzm, że narodowe święta, takie jak te majowe, są tak pięknie w Chicago obchodzone. Każdy, kto naszą paradę widział na własne oczy, jest przekonany, że chicagowska Polonia jest bardzo aktywna. To dobry wizerunek, że jesteśmy silną grupą. Również ilość uczniów polskich szkół robi na nich ogromne wrażenie. Oczywiście nie wszyscy wiedzą, że zaraz po świętach zaczynamy się znowu kłócić.

Czy Polonia amerykańska różni się od innych skupisk polonijnych na świecie, a jeśli tak – jakie to różnice?

 

- Mamy wiele wspólnego, rozmowy pomiędzy przedstawicielami środowisk polonijnych z różnych zakątków świata skupiały się na polskiej kulturze i historii. Czasy się zmieniają, ale wspólne wartości są stałe, więcej nas wiąże niż dzieli. Oczywiście w poszczególnych krajach Polonia ma swoje odrębne problemy, na przykład na Litwie walczą o utrzymanie języka. My w Stanach nie mamy tego problemu. Polonia z innych krajów obserwuje nasze poczynania. Od przedstawicieli polonijnych dostałem ogromne wsparcie po mojej ostatniej reakcji na słowa dyrektora FBI o współodpowiedzialności Polaków za Holokaust. Podkreślali, że dodało im to pewności siebie i odwagi, żeby reagować na takie wydarzenia. Mamy wielu ludzi, choć różne poglądy. Mamy potencjał i narodową dumę. Czasy się zmieniły i Polacy w Stanach już nie wstydzą się swojej polskości. Teraz łatwiej być imigrantem, nikt nie wstydzi się mówić na ulicy czy w autobusie po polsku.

 

Czy w takim razie możemy spodziewać się kolejnej fali emigracji z Polski do Stanów Zjednoczonych?

 

- Tego nie wiem, ekonomia w Europie jest w lepszej kondycji niż w Stanach. Poza tym z Anglii jest do Polski po prostu bliżej. Z drugiej strony w Chicago mamy wszystko, czego polskim imigrantom potrzeba: polskie szkoły, kościoły, sklepy, restauracje. Można się poczuć prawie jak u siebie w kraju. W tym tkwi nasza siła.

Dziękuję za rozmowę.

DSC_0223

DSC_0223


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama