Gubernator Bruce Rauner nie kazał nam długo czekać. Jako że nadeszła wiosna, nastąpiło zgodne z siłami natury przepoczwarzenie i z kokonu wielbiciela demokracji wykluł się piękny plutokratyczny motyl o skrzydłach zielonych jak dolar. Rauner nie zaskoczył nikogo, tnąc programy socjalne w imię łatania dziury budżetowej, jednocześnie zostawiając ulgi podatkowe dla najbogatszych, czyli siebie i swoich kumpli. Gubernator to współczesna antyteza Janosika czy Robin Hooda – zabiera biednym i daje bogatym.
Nie jestem zajadłym, zaślepionym ideologicznie krytykiem polityki gubernatora Raunera ani jego gorącym zwolennikiem. Podoba mi się, że nie jest typem oślizgłego, odprasowanego karierowicza, a raczej twardego faceta – kowboja biznesu. Trzymam kciuki za ambitne, choć mało realne plany zdyscyplinowania związków zawodowych i okiełznania rozbuchanego poza granice zdrowego rozsądku i finansowych możliwości stanu sektora publicznego. Powodzenia panie gubernatorze Rauner, bo ze związkami i przyspawanymi do stołków urzędasami nie pójdzie panu łatwo. Mają swoich lobbystów, znajomości i są mocno okopani na swoich stanowiskach. Będą walczyć, czego nie można spodziewać się po chorych psychicznie, dzieciach z autyzmem i narkomanach z AIDS.
Sprawiedliwość społeczna według Bruce'a Raunera obejmuje tylko tych, których na nią stać. Niechęć republikanów do ludzi ze społecznych dołów i do tych, którzy w wyścigu szczurów zostają na szarym końcu z racji niepełnosprawności, wieku czy choroby nie jest niczym nowym i ma swoje uzasadnienie. Jedną z teorii tłumaczącej popularność republikanów, nawet wśród biedniejszej części społeczeństwa, jest tzw. hipoteza sprawiedliwego świata. Jest to tendencja, która swoich wyznawców skłania do wierzenia, że ludzie dostają to, na co sobie zasłużyli, a dzięki temu świat jest sprawiedliwy. Każdemu według zasług i nakładu włożonej pracy.
Nie ma w tym rozumowaniu błędu oprócz tego, że przyczyn niepowodzeń i tragedii szukamy w ofiarach. Według tej teorii kobieta została zgwałcona, bo miała za krótką spódnicę, bite żony są zbyt pyskate, a autyzm jest efektem głupoty szczepiących swoje dzieci rodziców. W 1966 r. psycholog społeczny Melvin Lerner przeprowadził ciekawy eksperyment, w którym kobieta rozwiązująca trudne zadanie pamięciowe za każdy błąd była rażona prądem. Większość obserwatorów uznała, że taka kara jest uzasadniona, gdyż kobieta słabo sobie radzi z zadaniem. Również jej uroda była oceniana wyżej przez tych, którzy widzieli ją poza eksperymentem, dla świadków elektrycznego skarcenia była automatycznie brzydsza.
W stanie Illinois potrzebujących, chorych i bezradnych prądem razi Rauner, a jego zwolennicy poklepują go po ramieniu i wzywają do podkręcenia napięcia. 26 mln dol., które zabrał socjalnym programom pomocowym, nie miały być przeznaczone na zasiłki dla bezrobotnych z wyboru beneficjentów opieki społecznej. Miały być wędką, a nie rybą. Miały często zapobiegać zamiast leczyć, wyrównywać trochę szanse zamiast pogłębiać podziały. Tego gubernator chyba nie rozumie, dla niego wszyscy biedni, chorzy i bezradni to ofiary własnych wyborów i życiowych błędów. Ciężko wyjść ponad taki model myślenia, będąc bajecznie bogatym, białym, zdrowym mężczyzną z niezwykle atrakcyjnymi koneksjami. Po co zajmować się tak nieistotnymi sprawami jak zapobieganie AIDS w mieście dotkniętym epidemią narkomanii albo zająć czymś pożytecznym dzieciaki z czarnego południa, skoro mogą to zrobić uliczne gangi? Kto by się przejmował autystycznymi dziećmi, skoro słabo rokują jako przyszli podatnicy. Zabierzmy im ich zbyt drogie programy, które nie przynoszą żadnych dochodów dla stanu, trzeba myśleć perspektywicznie i stawiać na rozwój biznesu.
Panie gubernatorze, oto kilka pomysłów, jak zarobić na biednych, chorych i wariatach, choć pewnie ma pan to już uwzględnione w stanowym biznesplanie. Można by przywrócić tzw. ugly laws, czyli „podatek twarzowy”. Jeszcze na początku lat 70. w Chicago za bycie brzydkim i zaniedbanym w przestrzeni publicznej można było dostać spory mandat. Przy założeniu, że zostawieni sami sobie narkomani, chorzy psychicznie i bezdomni będą teraz zalewać miasto – po paru mandatach za paskudną aparycję i obrzygane spodnie – zniknęliby z ulic, chowając się w podziemnych korytarzach i kanałach. Z czarnych dzielnic można zrobić park filmowy i przyciągnąć twórców pragnących zaoszczędzić na dekoracjach do filmów o gangsterach, prostytutkach i trudnej młodzieży. Biednych, których nie stać na pochówek, można po prostu rzucić sępom na nowo otwartej ekologicznej farmie, narkomanów dać do prywatnych więzień, wariatów też, a co tam. I tylko z autystycznymi dziećmi jest kłopot – siedzą tylko i kiwają się zupełnie bezproduktywnie.
Grzegorz Dziedzic
Na zdjęciu: Bruce Rauner fot.Dariusz Lachowski
Reklama