Szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wałentyn Naływajczenko oskarżył w poniedziałek władze obwodu dniepropietrowskiego o wspieranie grup przestępczych zajmujących się porywaniem ludzi oraz przemytem.
Na czele obwodu dniepropietrowskiego stoi Ihor Kołomojski, jeden z najbogatszych ludzi na Ukrainie, który walczy obecnie o utrzymanie swych wpływów w państwowym operatorze rurociągów naftowych Ukrtransnafta oraz w spółce Ukrnafta, zajmującej się wydobyciem ropy naftowej i gazu. Magazyn "Forbes" szacuje majątek Kołomojskiego na 3 miliardy dolarów.
„I ugrupowanie przestępcze, które działało w obwodach donieckim i ługańskim, i bandyci, którzy używali broni przeciwko milicji, a także bandyci, którzy porywali ludzi, to jedna grupa, jedna banda. Mamy uzasadnione podejrzenia, że jest ona finansowana przez urzędników dniepropietrowskiej obwodowej administracji państwowej" - oświadczył Naływajczenko na konferencji prasowej.
Szef SBU przekazał, że pracownicy jego resortu przesłuchali dwóch wysokich rangą urzędników administracji obwodu w Dniepropietrowsku, Hennadija Korbana i Swiatosława Olijnyka, którzy - jak powiedział - grozili funkcjonariuszom walczącym z przemytem między terenami kontrolowanymi przez władze ukraińskie a ziemiami opanowanymi przez separatystów w Donbasie.
SBU sprawdza także, czy ludzie Kołomojskiego nie mają nic wspólnego z zabójstwem oficera SBU, który przed kilkoma dniami został zastrzelony przy próbie zatrzymania pojazdu przemytników w okolicach miasta Wołnowacha w obwodzie donieckim - poinformował Naływajczenko.
Zawirowania wokół dwóch ważnych ukraińskich firm naftowych rozpoczęły się, gdy parlament w Kijowie zmienił niedawno zasady zwoływania walnych zgromadzeń spółek akcyjnych, obniżając niezbędne dla tego kworum do posiadaczy 50 proc. plus jedna akcja. Zmiany te weszły w życie ze skutkiem natychmiastowym. Wcześniej do zwołania walnego zgromadzenia potrzeba było 60 proc. akcjonariuszy.
Po decyzji parlamentu Kołomojski w ubiegłym tygodniu wysłał do Ukrtransnafty grupę uzbrojonych ludzi w mundurach polowych, ponieważ zwolniono lojalnego wobec oligarchy szefa tego przedsiębiorstwa, Ołeksandra Łazorkę. Zamieszczone potem w serwisie YouTube nagranie wideo pokazuje Kołomojskiego, który wychodzi z budynku Uktransnafty i oświadcza dziennikarzom, że przyszedł tam, by "uwolnić ten gmach od rosyjskich dywersantów".
W niedzielę uzbrojeni ludzie pojawili się w siedzibie innej państwowej spółki, Ukrnafty. Był z nimi także Kołomojski, który oświadczył, że firma ta potrzebuje obrony przed „bezprawnym przejęciem". Kołomojski kontroluje ponad 40 proc. udziałów w tej spółce.
W poniedziałek szef MSW Ukrainy Arsen Awakow dał prywatnym firmom ochroniarskim 24 godziny na oddanie władzom posiadanej broni. „Broń palną w miejscach publicznych mogą nosić wyłącznie pracownicy państwowych struktur siłowych" - napisał minister na swoim profilu na Facebooku.
Naływajczenko oświadczył na poniedziałkowej konferencji prasowej, że zgodnie z poleceniem prezydenta Petra Poroszenki uzbrojeni ludzie w siedzibie Ukrnafty mają zostać rozbrojeni do końca dnia.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
Reklama