Śmierć mieszkanki domu opieki w South Holland, na południowym przedmieściu Chicago, została uznana za zabójstwo. 98-letnia Dorothy Byrd zmarła w rezultacie toksycznej dawki narkotycznych środków przeciwbólowych. Policja bada też przyczynę śmierci dwóch innych mieszkańców tej samej placówki − 88-letniego Roberta Rundina i 98-letniego Leona Krynickiego.
Adwokat reprezentujący rodzinę Dorothy Byrd stwierdził, że winę ponosi pielęgniarka, która staruszce cierpiącej na chorobę serca podała śmiertelną dawkę morfiny i hydrokodonu.
Byrd, Krynicki i Rundin byli w grupie kilku mieszkańców domu opieki Holland Home, w South Holland, którzy zachorowali w ubiegłym miesiącu i zostali hospitalizowani. Początkowo za przyczynę choroby uznano zatrucie czadem, a później wykluczono tę możliwość, bo straż pożarna wykluczyła wyciek tego gazu.
Byrd zmarła w szpitalu w Harvey 4 lutego. Autopsja nie pozwoliła ustalić wyraźnej przyczyny zgonu, ale miesiąc później testy toksykologiczne wykryły nienormalny poziom opioidów w ciele denatki.
Krynicki zmarł 9 marca w hospicjum w Tinley Park, a Rundin 7 marca w szpitalu w Dyer w Indianie. Podobnie jak w przypadku Byrd autopsja przeprowadzona następnego dnia nie pozwoliła ustalić wyraźnej przyczyny zgonu Krynickiego i Rundina. Władze czekają na wyniki testów toksykologicznych.
(ao)