Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 13 października 2024 07:19
Reklama KD Market

Makabryczne szczegóły śledztwa: tułów − 5 tys. dol., głowa tylko 500

/a> fot.123RF Stock Photo

Ostatnio odpieczętowane dokumenty sądowe zawierają makabryczne szczegóły dotyczące śledztwa w krematorium w Schiller Park i w firmie w Rosemont, która zajmuje się dostawą narządów i części ludzkiego ciała głównie do instytucji naukowych  w celach badawczych. Dochodzenie wykazało, że fragmenty zwłok sprzedawano, nawet jeśli skażone były groźnymi zarazkami.  


Odtajniony raport śledczych federalnych stwierdza, że podczas rewizji w Cremation Service Inc.  w Schiller Park oraz  Biological Resource Center w Rosemont, odkryli oni tysiące  różnych części zwłok m.in. głowy, ręce, nogi i tułowie, a także mnóstwo narządów oraz próbek tkanek, które sprzedawane były na czarnym rynku  ludzkich szczątków.


Zestawienia finansowe pokazują, że tułowie sprzedawane były za 5 tys. dol. za sztukę, ręce kosztowały 750 dol., głowy 500 dolarów.


Wiele z ludzkich szczątków skażonych było wirusami HIV, żółtaczki i gruźlicy i mogło stanowić zagrożenie dla preparujących je pracowników obu firm − konstatują śledczy.


Jak informują władze federalne, śledztwo zostało zapoczątkowane w Detroit i Phoenix, gdy okazało się, że tamtejsze krematoria i punkty dystrybucji szczątków ludzkich przechowują je na lodzie − a więc tak, jak do transplantacji − a nie w formalinie, jak w przypadku przeznaczenia na badania naukowe. Właściciel placówki w Detroit, profesor uniwersytetu, był podejrzany o handel skradzionymi narządami do przeszczepu.


Agenci federalni twierdzą, że dostawcą fragmentów ludzkiego ciała była firma  Biological Resource Center of Illinois. Według śledczych firma okłamywała dawców organów, że nie zostaną one sprzedane. 


Rewizję w krematorium  Schiller Park i w firmie w Rosemont przeprowadzili w styczniu tego roku agenci Federalnego Biura Śledczego (FBI) i Federalnego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC). W rezultacie  przeszukania skonfiskowano m.in. setki dokumentów, które zostały zabrane przez agentów w wielkich pudłach.


Obie firmy maja tych samych właścicieli. Są nimi ojciec i syn, Donald Green i Donald Green II − prominenci lokalnego sektora pogrzebowego.


Reprezentujący ich prawnicy  oświadczyli, że dokumentach sądowych zostały pominięte ważne informacje potwierdzające zgodność z przepisami procedur, jakie stosowne są przez obie firmy.


Prawnicy podkreślają, że ich klienci współpracują z władzami i jak dotąd nie postawiono im żadnych formalnych zarzutów.


(ao)


fot.123RF Stock Photo


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama