Po środowym spotkaniu 1/8 finału piłkarskiej Ligi Mistrzów, przed rewanżem w poważnych tarapatach znalazł się Arsenal Londyn. "Kanonierzy" niespodziewanie ulegli u siebie ekipie AS Monaco 1:3. Z kolei w Leverkusen Bayer pokonał Atletico Madryt 1:0.
Oba wyniki należy uznać za niespodzianki, choć rezultat z Etihad Stadium być może zasługuje na miano sensacji. Monaco to zespół, który w sześciu meczach fazy grupowej zdobył zaledwie cztery bramki, więc niewiele wskazywało na to, że zdoła choćby raz pokonać defensywę trzeciej drużyny Premier League.
W wyjściowym składzie Arsenalu ponownie zabrakło zarówno bramkarza Wojciecha Szczęsnego (rywalizację o miejsce w pierwszym składzie wygrywa obecnie Kolumbijczyk David Ospina), jak i sprowadzonego zimą z Legii Warszawa Krystiana Bielika.
W pierwszej połowie tego spotkania nie było wielu emocji. Pierwszy - i jedyny w tej części - celny strzał padł dopiero w 38. minucie. Na nieszczęście gospodarzy, to uderzenie Geoffreya Kondogbii z dystansu wylądowało w siatce "Kanonierów". Piłka odbiła się jeszcze od niemieckiego obrońcy Pera Mertesackera i zupełnie zmyliła Ospinę.
Po przerwie sytuacja gospodarzy stała się dramatyczna. W 53. minucie Monaco wyprowadziło kontrę, którą z zimną krwią wykończył doświadczony Bułgar Dimitar Berbatow i zespół z Księstwa prowadził już 2:0.
Arsenal próbował odrabiać straty, ale goście pokazali, dlaczego w sześciu poprzednich meczach w Champions League stracili tylko jedną bramkę. Zawdzięczają to nie tylko koncentracji i nieskuteczności rywali, ale też odrobinie szczęścia. Szczególnie przydało się ono w 57. minucie, kiedy najpierw strzał Chilijczyka Alexisa Sancheza odbił przed siebie bramkarz, a dobitka Francuza Oliviera Giroud była niecelna.
Monaco nie utrzymało jednak czystego konta - w doliczonym czasie drugiej połowy efektownym, technicznym strzałem sprzed linii pola karnego popisał się rezerwowy Alex Oxlade-Chamberlain. Zachęceni tym trafieniem "Kanonierzy" rzucili się do kolejnych ataków i... nadziali się na kolejną kontrę. Wynik meczu ustalił Yannick Ferreira-Carrasco - inny piłkarz, który wszedł na plac gry z ławki. Pochodzący z Portugalii Belg popędził samotnie na bramkę gospodarzy i pokonał Ospinę precyzyjnym strzałem obok słupka.
Taki rezultat stawia Arsenal w bardzo trudnej sytuacji. Podopieczni francuskiego szkoleniowca Arsene'a Wengera, jeśli marzą o awansie, będą musieli strzelić rywalom co najmniej trzy bramki - czyli więcej niż piłkarze Monaco stracili w dotychczasowych siedmiu meczach tego sezonu LM.
Również nieciekawie zaczęło się spotkanie w Leverkusen. Wprawdzie w pierwszej połowie dwukrotnie groźnie na bramkę gości uderzał Bośniak Emir Spahic, ale za pierwszym razem piłkę z linii bramkowej wybił chorwacki napastnik Atletico Mario Mandzukic, a później gości uratowało spojenie słupka z poprzeczką.
Atletico pierwszy raz zagroziło bramce "Aptekarzy" tuż przed przerwą. Wówczas po strzale Portugalczyka Tiago, nożycami z niewielkiej odległości, refleksem popisał się Bernd Leno - niemiecki bramkarz Bayeru, który według angielskich mediów ma w przyszłości zająć miejsce Szczęsnego w Arsenalu.
Dla finalistów poprzedniej edycji Champions League spotkanie nie układało się zbyt dobrze. Już w pierwszej połowie trener Diego Simeone musiał dokonać dwóch zmian z uwagi na urazy Bazylijczyka Guilherme Siqueiry oraz Saula Nigueza.
W 57. minucie gospodarze objęli prowadzenie po składnej akcji, wykończonej przez Turka Hakana Calhanoglu. Efektowną asystą popisał się Karim Bellarabi, który niedawno przedłużył kontrakt z "Aptekarzami" do czerwca 2020 roku.
Kolejne złe wieści dla ekipy mistrza Hiszpanii nadeszły trzy minuty później, kiedy za faul żółtą kartkę obejrzał Diego Godin. Urugwajski obrońca Atletico nie będzie mógł wystąpić w rewanżu na Vicente Calderon. Z kolei w 76. minucie sędzia drugi raz ukarał w ten sposób Tiago i Portugalczyk musiał opuścić boisko.
Mistrza Hiszpanii czeka zatem trudne zadanie w rewanżu, który obie środowe pary rozegrają 17 marca. Jeśli Atletico straci u siebie bramkę, będzie musiało zdobyć trzy, aby awansować.
We wtorek Borussia Dortmund uległa w Turynie Juventusowi 1:2, a w tym spotkaniu kontuzji doznał Łukasz Piszczek. Jak poinformował w środę PZPN, polski obrońca BVB będzie pauzował przez ok. sześć tygodni i zabraknie go w wyjazdowym meczu biało-czerwonych z Irlandią w kwalifikacjach Euro 2016. Od 76. minuty grał natomiast Jakub Błaszczykowski.
(PAP)
Reklama