Piłkarze Legii Warszawa bezbramkowo zremisowali w Kielcach z Koroną i w tym roku pozostają bez zwycięstwa. Do trzech punktów stratę do stołecznego zespołu zmniejszył Lech Poznań, który wygrał u siebie z Ruchem Chorzów 2:1.
Nie biorąc pod uwagę zimowych sparingów, mistrzowie Polski nie wygrali pięciu ostatnich meczów w tym trzech ligowych. Przed tygodniem nieudanie zainaugurowali wiosnę w ekstraklasie ulegając przed własną publicznością Jagiellonii Białystok 1:3. Wówczas trener Henning Berg wystawił rezerwowy skład, oszczędzając podstawowych zawodników na czwartkowe spotkanie z Ajaksem Amsterdam w 1/16 finału Ligi Europejskiej (0:1).
Podobna sytuacja była w Kielcach, gdzie przeciwko Koronie Norweg desygnował graczy, którzy głównie pełnili rolę rezerwowych. Czołowych zawodników oszczędzał na czwartkowy rewanż z mistrzem Holandii. Podobnie jak w czwartek w Amsterdamie w kadrze meczowej nie znalazł się Mioslav Radovic, który w najbliższych dniach poleci do Chin, aby związać się z tamtejszym drugoligowcem Hebei China Fortune.
Rezerwowy skład "Wojskowych" nie był w stanie pokonać podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza, którzy dzięki temu remisowi, oddalili się na trzy punkty od zagrożonego spadkiem Ruchu Chorzów.
"Niebiescy" przegrali bowiem z Lechem po bramkach Zaura Sadajewa (6) i Kaspera Hamalainena (34). Jedyną bramkę dla gości zdobył w 79. minucie z rzutu karnego Filip Starzyński. Po tej porażce podopieczni Waldemara Fornalika pozostali na przedostatnim miejscu w tabeli.
Natomiast dzień wcześniej Jagiellonia pokonała we Wrocławiu Śląsk 1:0 i do Legii traci już tylko punkt. Przed sobotnim meczem wrocławianie (36 pkt) tracili dwa punkty do Legii, natomiast drużyna z Białegostoku - trzy. W ubiegłym roku Śląsk i Jagiellonia występowały w tzw. grupie spadkowej, ale w obecnych rozgrywkach spisują się bardzo dobrze.
Decydująca dla losów szlagieru 21. kolejki okazała się 13. minuta, pechowa dla Śląska i szczęśliwa dla rywali. Bramkę uderzeniem głową zdobył wówczas Karol Mackiewicz. Do końca wynik już nie uległ zmianie, m.in. za sprawą świetnie spisującego się w bramce białostoczan Krzysztofa Barana.
W sobotę, oprócz meczu we Wrocławiu, odbyły się także spotkania w Gdańsku i Łęcznej. W Trójmieście poważnie wzmocniona zimą Lechia zaledwie zremisowała z ostatnim w tabeli Zawiszą 0:0. To drugi kolejny bezbramkowy wynik bydgoszczan w tym roku.
Z kolei w starciu dwóch Górników lepszy okazał się ten z Zabrza, wygrywając w Łęcznej 1:0. Jedyna bramka padła w 77. minucie po strzale Rafała Kosznika. Piłkarz Górnika zakończył skutecznie kontratak swojego zespołu, przeprowadzony tuż po... nieudanym rzucie rożnym rywali.
W piątek Podbeskidzie Bielsko-Biała zremisowało u siebie z Cracovią 1:1. Prowadzenie dla gości uzyskał w 64. minucie Miroslav Covilo, a wyrównał kwadrans później z rzutu karnego Maciej Iwański. "Górale" wszystkie bramki w tym roku (na razie trzy) zdobyli po strzałach tego doświadczonego pomocnika, w tym dwie z "jedenastek".
Remis 1:1 padł także w drugim piątkowym spotkaniu - Wisły Kraków z Pogonią Szczecin. Kibice drużyny Franciszka Smudy mogą być rozczarowani, ponieważ ostatnio ich ulubieńcy wysoko wygrywali z "Portowcami". Poprzednie spotkanie obu zespołów pod Wawelem - 3 maja ubiegłego roku w 32. kolejce (w grupie "mistrzowskiej") - zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 5:0. Trzy bramki zdobył wówczas Paweł Brożek. Ten sam zawodnik strzelił Pogoni dwa gole w rundzie jesiennej obecnego sezonu, a Wisła zwyciężyła w Szczecinie 3:0.
W piątek Brożek ponownie pokonał bramkarza Pogoni (114. gol w historii występów w ekstraklasie), ale tuż przed przerwą wyrównał strzałem z rzutu karnego Marcin Robak, król strzelców poprzedniego sezonu.
Na koniec 21. kolejki zaplanowano poniedziałkowe spotkanie Piasta Gliwice z PGE GKS Bełchatów. Oba zespoły doznały porażek w pierwszej tegorocznej kolejce - śląski zespół uległ w derbach Ruchowi 0:2, a beniaminek przegrał u siebie z Podbeskidziem 1:2.
(PAP)
Reklama