Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 02:57
Reklama KD Market

Bezgłośnie machając rączką

Co mają wspólnego Kamil Durczok i Ania Wyszkoni? Niewiele, albo zgoła nic. Oboje są ludźmi znanymi i rozpoznawalnymi publicznie, choć redaktor Durczok chyba jednak bardziej. Często błyszczą na szklanym ekranie. On jest gwiazdą dziennikarstwa telewizyjnego, ona – estrady. Jest jeszcze jedna część wspólna: oboje stali się w zeszłym tygodniu ofiarami pazerności i totalnego braku klasy ludzi pracujących w mediach.

Afery są pozornie nieporównywalne. Z Durczokiem draka jest na całą Polskę, z Wyszkoni – na całe polonijne Chicago. Durczoka zmieszał z fekaliami tygodnik „Wprost” i być może redaktor już się po tym nokaucie nie podniesie. Wyszkoni została cofnięta z O’Hare i nie wystąpiła na rozdaniu Polonusów. Afera z sympatyczną wokalistką i organizatorami radiowej gali nie złamie jej kariery, choć zapewne prędko Ani Wyszkoni w Chicago nie zobaczymy.

Specjalnie piszę „nie zobaczymy”, bo o usłyszeniu nie mogło być mowy. Zdaniem organizatorów balu Ania Wyszkoni nie miała zamiaru łamać amerykańskiego prawa i nie planowała wydusić z siebie na scenie ani jednego tonu. Byłoby to nie do pomyślenia, w końcu w paszporcie miała wbitą wizę turystyczną, a każde dziecko w Chicago wie, że na tej pracować nie wolno. Żaden zakochany pan z zakochaną panią nie mieli zatem usłyszeć na balu wpadających w ucho przebojów wokalistki. Pani Ania miała być bowiem tylko i wyłącznie gościem specjalnym. Uśmiechając się szeroko, miała z gracją machać rączką do rozanielonego tłumu fanów; miała być Ania Wyszkoni osobą uświetniającą i podnoszącą prestiż wydarzenia. Nic więcej ponad czysty i sprawny PR. Tak jest, proszę państwa, podkreślmy to wyraźnie: Ania Wyszkoni na balu Polskiego FM nie miała śpiewać, tylko po gwiazdorsku bezdźwięcznie przebywać. To popularna praktyka – ludzie znani i lubiani często są zapraszani na gale i rauty tylko po to by tam być. Ania Wyszkoni, dzięki Polskiemu FM, właśnie dotarła na szczyt kariery. Jest już tak znana, że nie musi zdzierać gardła. Zresztą każdego, kto twierdzi, że artystyczne zamiary Ani Wyszkoni były inne, a nie daj Bóg zahaczały o popisy wokalne – rozszarpią prawnicy radiowców.

W Polsce tygodnik „Wprost” zręcznie sterowany przez redaktora Latkowskiego właśnie wykonał głębinowe zanurzenie w kloaczno-ściekowym oceanie, po którego powierzchni dzielnie dryfują barki tabloidów i krążowniki paparazzich. W paszkwilowym artykule zarzucono, a właściwie jeszcze wstrętniej – zasugerowano, jakoby Kamil Durczok miał molestować podwładne młode redaktorki, a w wolnych chwilach wciągać kokainę i oglądać zoofilskie porno. W dodatku w nie swoim mieszkaniu. Redaktor Durczok na takie dictum wziął urlop i zniknął. Nie dziwię się – też bym wziął i zniknął, urlop wykorzystując na serię operacji plastycznych. Nie ma bowiem znaczenia, czy zarzuty Latkowskiego okażą się prawdziwe, człowiekowi raz zanurzonemu w szambie zawsze towarzyszył będzie podejrzany smrodek. Jak w znanym dowcipie: pierścionek się znalazł – niesmak pozostał. Chcę wierzyć, że za działaniami „Wprost” stoją służby specjalne i mściwy polityczny układ. Jeśli nie stoi, to Latkowski tapla ludzi w g..nie tylko dla zwiększenia sprzedaży pisma, albo z osobistych pobudek.

Co mają wspólnego redakcje „Wprost” i Polskiego FM? Niewiele, albo zgoła nic. Może poza podstawowym brakiem klasy i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Latkowski powinien najpierw sprawdzić informacje, tak aby zamiast insynuacji opublikować fakty. Czarno na białym, kto kogo i kiedy molestował, ile kokainy, a ile amfy, jakie zwierzęta wystąpiły w pornolu. Panowie z radia – zamiast bredzić od rzeczy o nieśpiewającej śpiewaczce – przeprosić publiczność, przetasować zarobioną na biletach gotówkę i oddać fanom Ani Wyszkoni po 5 dych. Mogli powiedzieć: „Kurcze blade, tyle razy się udawało na turystyczną wizę, a tym razem się nie udało. Pech, proszę państwa”. Nie wymagam, żeby powiedzieli prawdę, wymamrotali „mea culpa” i obiecali poprawę standardów. W mianowniku etyki biznesu stoi mentalność, a do przyznania się do błędu - potrzebna jest klasa i cywilna odwaga. Tych natomiast nie uczą w szkołach ani na uniwersytetach, nie przychodzą one też z ilością godzin spędzonych przed mikrofonem. Szczęście w nieszczęściu, że oprócz zawiedzionej publiczności i wykończonej podwójnym lotem Ani Wyszkoni – nikt tu więcej nie ucierpiał. Po redaktorach spłynie jak po kaczce. Afera ucichnie. Niesmak pozostanie.

Grzegorz Dziedzic

Na zdjęciu: Kamil Durczok i Anna Wyszkoni fot.DrabikPany/JarosławRolandKruk/Wikipedia
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama