Firma Lotos została głównym sponsorem piłkarskiej reprezentacji Polski. Umowę, którą będzie obowiązywać do końca 2018 roku, podpisano we wtorek w Warszawie. Do kasy PZPN z jej tytułu trafi co najmniej 40 milionów złotych.
Jak ujawnił szef PZPN Zbigniew Boniek, to kasy związku z tytułu tego kontraktu trafi co najmniej 40 mln złotych. Reszta zależy np. od tego, czy polscy piłkarze zagrają w mistrzostwach Europy w 2016 roku i mundialu dwa lata później.
Logo sponsora pojawi się na sprzęcie, z którego korzysta reprezentacja, z wyjątkiem strojów meczowych, gdyż tego zabraniają międzynarodowe przepisy.
- Dostaliśmy propozycję od prezesa Bońka i zaczęliśmy analizować możliwości. W drużynie narodowej dzieje się ostatnio wiele ciekawych rzeczy, a polska piłka też lepiej funkcjonuje jako całość. Uznaliśmy, że możemy pomóc w budowaniu jeszcze czegoś lepszego - powiedział na uroczystości parafowania kontraktu prezes Lotosu Paweł Olechnowicz.
Boniek podkreślił natomiast, że pozyskanie sponsora głównego zamyka pewien etap w działalności związku.
- Mamy teraz całą platformę sponsorów i partnerów. Dzięki nim możemy się skupić na realizacji naszych głównych zadań, czyli szkolenia, zarówno piłkarzy, jak i trenerów - nadmienił.
Jak zauważył, drużyna narodowa ostatnie dobre wyniki uzyskała bez pomocy paliwa produkowanego przez nowego partnera. - Jeśli dolejemy go do naszego silnika, to myślę, że dojedziemy do Euro 2016, prawda Adam - zwrócił się do obecnego na sali selekcjonera Adama Nawałki.
Minister sportu Andrzej Biernat wyraził natomiast nadzieję, że znany ze szczęśliwej ręki prezes Olechnowicz dotknie nią teraz polski futbol. - Dzięki niemu mamy już wspaniałych skoczków - odniósł się Biernat do współpracy z Polskim Związkiem Narciarskim.
Współpraca z PZPN to kolejny etap zaangażowania naftowego koncernu w sport. Od wielu lat jego logo znajduje się na strojach polskich narciarzy, a firma od 11 lat organizuje cykl zawodów Lotos Cup, pod hasłem "Szukamy Następców Mistrza", w których - na fali "Małyszomanii" - pierwsze sukcesy odnosili obecni kadrowicze Aleksander Zniszczoł, Klemens Murańka czy Maciej Kot.
Od dwóch lat gdańska rafineria wspiera finansowo Roberta Kubicę i patronuje jego występom w rajdowych mistrzostwach świata. Z jej pomocy korzystają też kluby z Pomorza, m.in. piłkarska Lechia. Wszystko wskazuje jednak na to, że gdański zespół będzie musiał sobie radzić bez pieniędzy Lotosu.
- Wchodzimy na wyższy poziom. Będziemy jednak pracować nad tym, by Lechia funkcjonowała na wysokim poziomie niekoniecznie z Lotosem jako sponsorem - zaznaczył Olechnowicz i zapowiedział "płynne wycofanie się" kierowanej przez niego firmy z tego klubu.
Piłkarska reprezentacja nie miała głównego sponsora od sierpnia ubiegłego roku, kiedy po 12 latach zakończyła się współpraca PZPN z firmą Orange, choć kontrakt zawierany był pierwotnie i później przedłużany jeszcze z Telekomunikacją Polską. Według nieoficjalnych informacji, wartość umowy pod koniec jej obowiązywania wynosiła ok. 10 mln złotych rocznie.
Nie zawsze ta współpraca układała się idealnie, np. w 2007 roku dwaj ówcześni kadrowicze - Maciej Żurawski i Kamil Kosowski - wystąpili do sądu przeciw sponsorowi, stojąc na stanowisku, że ten wykorzystuje ich wizerunek w różnych publikacjach, m.in. w środkach masowego przekazu, na plakatach reklamowych, kalendarzach, choć oni nie wyrazili na to indywidualnej zgody. Sąd nie przyznał im racji, uznając, iż polskie związki sportowe mogą wykorzystywać wizerunki członków kadry narodowej na potrzeby realizacji umów sponsorskich.
Później doszło do sporu ws. udziału w reklamie najbardziej znanych i rozpoznawalnych polskich piłkarzy, którzy zgodę uzależniali od występu całej drużyny. Ostatecznie jednak w spocie wystąpiła trójka: Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Wojciech Szczęsny.
(PAP)
Reklama