USA, Wielka Brytania i Francja poinformowały w środę o zamknięciu swych ambasad w Jemenie i wezwały własnych obywateli do opuszczenia tego kraju, który stanął w obliczu chaosu po obaleniu dotychczasowych władz przez szyickich rebeliantów z ruchu Huti.
Departament Stanu w Waszyngtonie potwierdził, że zamknął ambasadę USA w stolicy Jemenu Sanie i ewakuował jej personel z powodu jemeńskiego kryzysu politycznego oraz zagrożenia bezpieczeństwa. Władze Wielkiej Brytanii poinformowały, że jej ambasada została zamknięta w środę rano wraz z ewakuacją personelu. Ambasada Francji w Sanie ogłosiła, że od piątku wstrzymuje swą działalność.
"Sytuacja w dziedzinie bezpieczeństwa w Jemenie przez ubiegłe dni ustawicznie się pogarszała. Obecnie oceniamy niestety, że zaistniało zwiększone ryzyko dla personelu i siedziby naszej ambasady. Nasz ambasador oraz personel dyplomatyczny opuścili dziś rano Jemen i powrócą do Wielkiej Brytanii" - oświadczył zajmujący się sprawami Bliskiego Wschodu brytyjski wiceminister spraw zagranicznych Tobias Ellwood.
Huti rozwiązali w piątek parlament Jemenu i zapowiedzieli utworzenie nowego rządu o charakterze przejściowym. Pod koniec stycznia zajęli w pałac prezydencki w Sanie i zamknęli prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego w areszcie domowym w jego rezydencji. W następstwie tych wydarzeń Hadi oraz premier Chalid Bahah podali się do dymisji.
Po przejęciu władzy przez szyickich rebeliantów działająca na terenie Jemenu sunnicka Al-Kaida Półwyspu Arabskiego (AQAP) zapowiedziała ich unicestwienie, co podsyciło obawy przed wybuchem międzywyznaniowej wojny domowej na pełną skalę. Ruch Huti popierany jest przez Iran, ale rebelianci zaprzeczają, jakoby mieli powiązania z władzami w Teheranie.
Występując we wtorek w telewizji przywódca rebeliantów Abdel Malik al-Huti oświadczył, że każdemu powinno zależeć na ustabilizowaniu Jemenu.
"To ważny, duży kraj, bogaty w zasoby, z których jego ludność nie korzysta, i ma bardzo, bardzo ważne położenie geograficzne. Ustabilizowanie tego kraju leży w interesie wszystkich sił, krajowych i zagranicznych. Jakakolwiek próba zasiania chaosu lub szkodzenia temu krajowi będzie miała swe reperkusje dla interesów tych sił" - powiedział.
Niestabilność Jemenu może mieć poważne reperkusje na arenie międzynarodowej. To najuboższe państwo arabskie ma długą i trudną do zabezpieczenia granicę z czołowym światowym eksporterem ropy Arabią Saudyjską oraz od dawna doświadcza na swym terytorium zbrojnej konfrontacji z AQAP, uważaną przez USA za najbardziej niebezpieczny odłam Al-Kaidy.
W atakach bazujących w Jemenie amerykańskich samolotów bezzałogowych zginęło kilkudziesięciu domniemanych bojowników i przywódców AQAP. Pentagon przyznał we wtorek, że sukces rebelii Huti wywrze wpływ na zdolność USA do prowadzenia operacji antyterrorystycznych.
Obecna dezorganizacja aparatu państwowego w liczącym 25 milionów mieszkańców Jemenie jest spuścizną po wieloletnich dyktatorskich rządach obalonego w 2011 roku przez społeczną rewoltę prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. (PAP)
Na zdjęciu: Zamknięta amabsada USA w Jemenie fot.Yahya Arhab/EPA
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama