Jakie jest prawdopodobieństwo, że zostaniesz postrzelony w Chicago? Kwestię tę zbadali ostatnio naukowcy z Uniwersytetu Yale.
W pierwszej kolejności akademicy doszli do wniosku, że wysokie ryzyko bycia postrzelonym wiąże się z wcześniejszym aresztowaniem za współudział w przestępstwie. Choć jedynie 6 proc. mieszkańców Chicago w latach 2006–2012 widniało w policyjnych raportach jako współsprawcy, to właśnie oni w tym samym okresie stanowili 70 proc. ofiar strzelanin bez skutku śmiertelnego.
Z badania opublikowanego w styczniowym numerze „Social Science & Medicine” wynika również, że prawdopodobieństwo, że zostaniemy ranni od kuli zwiększa także nasz kontakt z ofiarami strzelanin i, czego można było się spodziewać, przynależność do danej rasy. Na każde 100 tys. mieszkańców Chicago jedna osoba rasy białej, 28 pochodzenia latynoskiego i 113 osób czarnoskórych zostaje co roku rannych w wyniku strzelanin (dane z sześciu lat).
Policja w Wietrznym Mieście opracowując strategie walki z przestępczością, coraz częściej czerpie z pomysłów akademików, na przykład teoria Andrew Papachristosa z Uniwersytetu w Yale o sieci powiązań, pomaga tworzyć listy osób stanowiących zagrożenie… lub mogących stać się ofiarami strzelanin. Funkcjonariusze twierdzą, że m.in. dzięki tym listom w 2014 r. spadła liczba morderstw i strzelanin bez skutku śmiertelnego w porównaniu z rokiem 2012.
Dla przykładu Papachristos przeanalizował zabójstwa z lat 2005–2010 w West Garfield Park i North Lawndale, zachodniej części miasta. Okazało się, że 70 proc. zabójstw miało miejsce w kręgu 1600 osób z populacji 80 tysięcy. Ryzyko zastrzelenia w tej grupie wynosiło 30 na 1000, a dla innych mieszkańców mniej niż jeden na tysiąc. Profesor prowadzi podobne badania również w innych miasta USA.
(as)
fot.Ewa Malcher
Reklama