Gdy senator Mitch McConnell obejmował kierownictwo wyższej izby amerykańskiego parlamentu, powiedział w swoim wystąpieniu inauguracyjnym, iż jego celem przez najbliższe dwa lata jest pokazanie, że republikanie potrafią efektywnie sprawować władzę i dogadywać się z opozycją. Wkrótce potem prezydent Obama zaprosił po cztery czołowe postaci Kongresu z obu partii na spotkanie w Białym Domu, w czasie którego miało dość do ustalenia „wspólnych płaszczyzn zgody“ w wielu kluczowych dla kraju sprawach.
Mogłoby się zatem wydawać, że właśnie rozpoczynający urzędowanie nowy Kongres wreszcie zabierze się do jakiejś sensownej roboty i zerwie zdecydowanie z trwającym od lat kompletnym paraliżem ustawodawczym. Nic z tego! Republikanie zabrali się do roboty w dość kuriozalny sposób, koncentrując się na tak astronomicznie ważnych sprawach jak rurociąg Keystone XL, Obamacare, niedawne decyzje Białego Domu w sprawie nielegalnych imigrantów, itd. Reakcja prezydenta na to wszystko była łatwa do przewidzenia - nadszedł czas na korzystanie z prawa weta, którego jak dotąd Obama w ogóle nie używał.
Tym samym, wkrótce dojdzie do kolejnego seansu totalnie bezużytecznego cyrku, finansowanego za nasze pieniądze. Kongres będzie obradował, gardłował i się boczył, tocząc dyskusje na temat propozycji, o których z góry wiadomo, że nie mogą i nie będą zaakceptowane przez Biały Dom. Te jałowe połajanki zaowocują szeregiem ustaw, zresztą kompletnie bezsensownych, które trafią na biurko Obamy tylko po to, by zostały zawetowane. A ponieważ republikanie nie są na razie w stanie zyskać odpowiedniej liczby głosów, by weto prezydenckie unieważnić, cały ten proceder będzie od początku do końca czczym manewrem politycznym, a nie realną próbą „efektywnego sprawowania władzy“, obiecywanego przez senatora McConnella. Ostateczny wynik będzie zerowy, ale uciechy dla polityków z pewnością nie zabraknie.
Problematyka związana z reformą amerykańskiego systemu ubezpieczeń medycznych pozostaje sztandarowym przykładem chorobliwego pomieszania z poplątaniem. Wydaje się, że przeciwnicy Obamacare doszli w końcu do wniosku, iż ustawy oficjalnie zwanej Affordable Care Act nie da się już po prostu całkowicie unieważnić. A skoro tak, to można by się było spodziewać od Kongresu, od stycznia całkowicie pod republikańską kontrolą, że zacznie zgłaszać jakieś sensowne propozycje zmiany niektórych aspektów tego prawa, tak by stało się ono lepsze, bo przecież lepsze z pewnością może być. Na nic takiego się nie zanosi.
Niektórzy co bardziej oderwani od rzeczywistości radykałowie nadal bredzą o katastrofalnych następstwach Obamacare, natomiast pierwszą salwą Kongresu dotyczącą modyfikacji ustawy była propozycja podniesienia z 30 do 40 godzin tygodniowego okresu pracy, potrzebnego do tego, by pracodawca musiał oferować pracownikowi ubezpieczenie medyczne. Ponieważ wśród ludzi zatrudnionych na cały etat tylko 2 proc. pracuje 30 godzin tygodniowa, propozycja ta nie ma żadnego uzasadnienia. I zostanie zawetowana, ku chwale efektywnego sprawowania władzy.
Andrzej Heyduk
Na zdjęciu: Mitch McConnell fot.Michael Reynolds/EPA
Reklama