Studia w dwuletnich szkołach półwyższych bezpłatne dla tych, którzy „gotowi są na nie zapracować” – taki pomysł wysunął prezydent Barack Obama podczas wizyty w piątek w Pellissippi State Community College w Knoxville w stanie Tennessee.
– Każdy wie, że edukacja to klucz do sukcesu naszych dzieci w XXI wieku, ale oprócz nich każdy musi mieć możliwość kształcenia ustawicznego, by mógł zdobyć lepszą pracę czy wynagrodzenie – argumentował prezydent, który chciałby, żeby nikt nie musiał płacić za dwa lata nauki w community college. – Z wyszkoloną siłą roboczą będziemy mogli konkurować z każdym na świecie – przekonywał Obama.
Koszty ponosiłby częściowo rząd (w wysokości 75 proc., czyli szacuje się, że ok. 60 mld dol. w ciągu 10 lat), a częściowo stany, dla których uczestnictwo w programie nie byłoby obowiązkowe. Gdyby jednak każdy stan zdecydował się przystąpić do inicjatywy, pomogłaby ona 9 mln uczniów, a obecnym studentom przyniosła oszczędności w wysokości 3,8 tys. dol. rocznie – jak wynika z wyliczeń Białego Domu.
Jednak program America’s College Promise, bo tak nazywa się pomysł Obamy – wzorowany na podobnym wdrożonym w stanie Tennessee, gdzie na przykład wymagane jest, by student miał przypisanego mentora, czy poświęcał osiem godzin w semestrze na pracę społeczną – wymagałby uchwalenia ustawy, co przy dominacji republikanów zarówno w Izbie Reprezentantów, jak i Senacie może okazać się trudne.
Republikański senator Lamar Alexander z Tennessee, były sekretarz edukacji, który ma zasiąść w senackiej komisji ds. edukacji, twierdzi, że za przykładem Tennessee powinny podążać inne stany, a nie rząd. Natomiast rolą Waszyngtonu jest odciążanie studentów od papierkowej pracy związanej z ubieganiem się o pomoc oraz przyznawanie grantów Pell mniej zamożnym studentom w tych stanach, które podążą za przykładem Tennessee. – Tennessee może pozwolić sobie na ten program, bo 56 proc. uczestniczących w nim studentów dostaje federalny grant Pell, czyli około 3,3 tys. dolarów z 3,8 tys. czesnego za rok nauki. Stan płaci jakieś 500 dol. – przekonywał podchodzący niechętnie do planu prezydenta Alexander.
(as)
fot.Andrew Harrer /Pool/EPA
Reklama