Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 00:58
Reklama KD Market

Dynastie amerykańskie

W Stanach Zjednoczonych żyje ponad 300 milionów ludzi, ale gdy przychodzi do wyboru prezydenta, to na liście kandydatów pojawiają się dwie te same rodziny – Bushów i Clintonów. Mówi się wręcz, że to amerykańskie dynastie polityczne, chociaż prawdziwa dynastyczność polegała na przekazywaniu władzy w ramach jednego rodu, tak jak w Polsce czynili Piastowie, a po nich Jagiellonowie. W Ameryce władzę zdobywa się, wygrywając wybory, jednak koligacje rodzinne i posiadanie tego samego nazwiska co były prezydent, senator czy kongresman zazwyczaj pomaga. Ale nie zawsze. Wielu wyborców widząc na liście kandydatów z tych samych rodzin, reaguje w podobny sposób: „Znowu?”.

Możliwość, że w 2016 roku dojdzie do pojedynku Bush kontra Clinton staje się coraz bardziej prawdopodobna. Po wielu miesiącach aluzji, napomknięć i politycznych spekulacji były gubernator Florydy Jeb Bush oświadczył, że aktywnie rozważa możliwość zgłoszenia swojej kandydatury w wyborczym współzawodnictwie o nominację prezydencką z ramienia Partii Republikańskiej. I mimo że Hillary Clinton nie ogłosiła jeszcze swych zamiarów politycznych, to jest uważana za faworyta do nominacji prezydenckiej demokratów.

Gdy porównać drzewa genealogiczne Bushów i Clintonów, to jest w nich trzech prezydentów, senator i trzech gubernatorów. Dlaczego te rodziny dominują we współczesnej polityce? Okazuje się, że mimo iż Amerykanie odrzucają dynastie, to czują się wygodnie, gdy mają do czynienia ze znanymi nazwiskami.

W kampanii wyborczej taki kandydat nie musi się zbytnio lansować, łatwiej mu zbierać pieniądze na kampanię i łatwiej mu o ochotników do sztabu wyborczego. Ale polityk o powszechnie znanym nazwisku ma też związane z tym problemy: zmęczenie nim wyborców i nie zawsze korzystne skojarzenia z nim związane.

Dla przykładu nazwisko Bush działa zarówno na korzyść, jak i niekorzyść kandydatów. Gdy Jeb Bush oznajmił o swoich zamiarach startowania w wyborach, działacze Partii Republikańskiej uznali, że już samo nazwisko pomoże mu zdobyć fundusze na początku kampanii, a także przyciągnie utalentowanych współpracowników. Ale brat Jeba, George W. Bush, był szalenie niepopularny pod koniec swojej prezydentury i to może negatywnie rzutować na kampanię Jeba.

Jeżeli Hilary Clinton zdecyduje się na udział w wyborach, to również będzie miała do czynienia ze zmęczeniem wyborców, bo znają ją dobrze z kilku ról: sekretarza stanu, senatora i pierwszej damy. Na jej korzyść przemawia niezmierna popularność jej męża – byłego prezydenta Billa Clintona – który z pewnością będzie ją wspierał w kampanii wyborczej.

Po tym jak Jeb Bush oznajmił, że podjął kroki zmierzające do udziału w wyborach prezydenckich, liberalna grupa o nazwie Roots Action uruchomiła internetową stronę o wymownej nazwie: „NoBushesorClintons” i zaczęła zbierać podpisy pod oświadczeniem, które nazwała „Deklaracją Niepodległości”. Zapowiada w nim podjęcie kroków zmierzających do pozbycia się z rządu Bushów i Clintonów.

Polityka dynastyczna, w której liczni przedstawiciele tej samej rodziny sprawują urzędy z wyboru, jest spotykana w USA częściej niż można by sądzić. Stany Zjednoczone miały 44 prezydentów i aż ośmiu z nich wywodziło się z czterech rodzin: po dwóch z rodziny Adamsów, Harrisonów, Rooseveltów i Bushów.

W ciągu uprzednich dwóch stuleci około 9 proc. członków Kongresu było blisko spokrewnionych z politykami, którzy służyli w poprzednim Kongresie. Mieli oni przewagę nad swoimi kolegami, którzy nie należeli do dynastii, polegającą na tym, że ich nazwisko było już w Kongresie znane.

Tymczasem obserwatorzy polityczni twierdzą, że obecne niskie notowania Kongresu wśród wyborców mogą spowodować, że postawią oni na polityków o znanych nazwiskach w nadziei, że ci będą wiedzieć, jak postępować, by wyciągnąć Waszyngton z politycznego marazmu.

Wojciech Minicz

Na zdjęciu: od lewej: Hillary, Chelsea i Bill Clinton fot.Ray Stubblebine/EPA
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama