Przedstawiciele związków zawodowych reprezentujących chicagowskich policjantów wyrażają obawy o bezpieczeństwo funkcjonariuszy po tym, gdy podczas weekendu zginęło dwóch stróżów porządku w Nowym Jorku. Jednocześnie krytykują polityków, duchowieństwo i media o podsycanie napięć po kontrowersyjnych decyzjach ław przysięgłych.
Dean Angelo, prezes Fraternal Order of Police No. 7 nie odpowiedział na pytanie, czy wobec chicagowskich stróżów prawa wysuwane są konkretne groźby. − Nasz departament policji jest ogromny i zawsze jest obiektem gróźb − powiedział Angelo na konferencji prasowej. Przypomniał, że tylko w tym miesiącu sześciu policjantów w całym kraju zginęło na służbie.
Ostatnimi ofiarami są nowojorscy funkcjonariusze Wenjian Liu i Rafael Ramos, którzy zginęli z rąk 28-letniego sprawcy, o którym władze mówią, że chciał zemścić się za wyrok ław przysięgłych, które odmówiły sądzenia białych policjantów winnych śmierci dwóch Amerykanów w Nowym Jorku i Missouri. Po dokonaniu zbrodni morderca popełnił samobójstwo.
Angelo nazwał te zabójstwa "potwornością i aktem tchórzostwa".
Związek zawodowy policjantów zaleca swym członkom szczególną ostrożność w pracy oraz czekanie na wsparcia, jeśli jednoosobowo pełnią służbę w radiowozach.
Angelo skrytykował ponadto uczestników antypolicyjnych protestów. − Trudno patrzeć na ludzi, którzy potępiają tych, którzy chronią zarówno ich, jak i wszystkich obecnych na tej sali. Wielu protestujących na ulicach naszego miasta nie pochodzi nawet z Chicago − powiedział Angelo.
Protest w Chicago odbył się na dworcu kolejowym Union Station.
(ak)
fot.Tannen Maury/EPA
Reklama