Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 23:36
Reklama KD Market

Samotny wilk w Kentucky

Gdy oglądałem telewizyjną relację z ostatniego popisu dżihadysty w Sydney, dotarło do mnie, że oto wkraczamy w rzeczywistość znaną dotychczas z futurystycznych, apokaliptycznych filmów s.f. Po kilkudziesięciu latach względnego spokoju przychodzi nam żyć w poczuciu ciągłego, realnego zagrożenia.


W czasie wojny pokojowe reguły i logika przestają obowiązywać. Jeszcze kilka lat temu, w czasach, kiedy terrorystom chciało się jeszcze trochę postarać i zorganizować porządny zamach, żyliśmy, co prawda, ze świadomością zagrożenia, ale nikt nie wierzył, że szaleniec z bombą czy karabinem zechce skrzywdzić właśnie nas.


Chcę wierzyć, i zresztą wiele na to wskazuje, że napastnik z Australii, który przez kilkanaście godzin przetrzymywał zakładników w kawiarni, był psychicznie niezrównoważony, co w połączeniu z religijno-politycznym fundamentalizmem spowodowało kolejną krwawą tragedię. Współczesny terrorysta nie jest mózgowcem. To raczej zagubiony dzieciak z wypranym mózgiem i nadzieją na pięć minut sławy oraz apetytem na sympatyczną orgię w raju.


„Wyczynu”, jakiego dokonał kawiarniany terrorysta, mógł podjąć się każdy. Media utkały natychmiast nowe określenie – samotny wilk. Wielkie dzięki, chłopaki z Państwa Islamskiego właśnie krzyknęli: „Eureka!”. Samotnych wilków z flagą i bronią palną będzie przybywać. W kawiarniach, restauracjach, kinach, urzędach, bankach, a może – kto wie – w naszych domach.


Oglądając w telewizorze, w jaki sposób Australia poradziła sobie z kawiarnianym terrorystą, muszę stwierdzić, że poradziła sobie słabo. Świat obiegły zdjęcia, na których napastnik stoi w oknie. Że jak? W momencie, w którym pojawił się w polu widzenia powinien zostać zastrzelony przez snajpera. Możemy narzekać na amerykańską brutalność policji, ale tutaj nikt by się dwa razy nie zastanawiał i może nie zginęliby niewinni ludzie.


W ostatnie wakacje miałem okazję odwiedzić stan Kentucky. Obrazek ojca z gromadką dzieci wchodzącego do supermarketu z pistoletem przy pasku był – przyznaję – pewnym szokiem. Ale dziś - w kontekście  ostatnich wydarzeń - przyszła  mi do głowy myśl: spróbowałbyś szczurze z Sydney wejść do kawiarni w Kentucky. Otóż taki scenariusz nie wydaje mi się prawdopodobny, z miejsca bogobojni obywatele zrobiliby z niego sito.


 Astrofizyk Stephen Hawking twierdzi, że podróże w czasie są niemożliwe, bo gdyby były, to mielibyśmy już dawno turystów z przyszłości. Analogicznie - gdyby współcześni terroryści byli w stanie zorganizować porządny, pełnowymiarowy zamach, to już miałby on miejsce. Samotne wilki dżihadu są jak szkolni prześladowcy – atakują słabszych od siebie. Nie ma na „bullies” lepszego lekarstwa niż zapobiegawcze wyjście z roli ofiary, właśnie dlatego moja córka w wieku 10 lat ma czarny pas taekwondo i żadnych problemów z rówieśnikami.


Wierzę, że państwo robi co może, żeby nas bronić. W końcu za 745 miliardów dolarów wydanych tylko w bieżącym roku na wojnę z terroryzmem możemy się spodziewać jakichś wyników. Natomiast – nie obroni nas przed samotnym wilkiem. Może go ewentualnie umiejętnie i bez ceregieli zabić, po tym jak już zaatakuje. To, że drony codziennie zabijają kilkunastu potencjalnych samotnych wilków, nie sprawi, że możemy czuć się bezpiecznie. Na ich miejsce pojawią się następni. Od razu zaznaczam: nie jestem zwolennikiem wysłania wszystkich muzułmanów do domu i zamurowania granic. Po pierwsze – to nierealne, po drugie – zwyczajnie krzywdzące dla muzułmanów, których większość podziela nasze zamiłowanie do świętego spokoju. Poza tym tzw. dżihad (termin, który przede wszystkim oznacza stawanie się lepszym człowiekiem poprzez przekraczanie siebie) przekroczył już granice narodowościowe czy etniczne. Dżihadystą, samotnym wilkiem, może zostać choćby biały syn sąsiada, pod warunkiem że jego frustracja trafi na odpowiedni grunt. Przydałoby się natomiast, żeby następująca wiadomość dotarła do potencjalnych zamachowców – każdy, kto atakuje niewinnych ludzi w imię religii czy ideologii będzie zastrzelony na miejscu, a jego truchło rzucone na pożarcie świniom.


Niestety cywilizowane, demokratyczne metody nie obronią nas przed islamskim czy jakimkolwiek innym terroryzmem. Wręcz przeciwnie, prowadzą do absurdalnych nieporozumień.


Najszczęśliwszy kraj świata – Norwegia – ma znowu problem z najbardziej znanym terrorystą Europy: Andersem Breivikiem. Psychopatyczny terrorysta, zabójca 69 osób, przebywa w więzieniu przypominającym hotel i sądzi się o wszystko: a to jedzenie niedobre, a to za mało ma znaczków pocztowych. Władze martwią się, że jako „energetyczny wampir” prześladuje psychicznie więziennych strażników. Proponuję, w ramach ukłonu w stronę braci Norwegów, przenieść Breivika do izolatki w amerykańskim więzieniu, gdzie poczuje, co to znaczy odbywać karę, a na próby protestów będzie dostawał paralizatorem i w zęby.


Chcesz mieć  zrobione coś porządnie, zrób to sam – mawiał mój ojciec i wszystko wskazuje na to, że zasada ta obowiązuje i w tym wypadku. Jakby nie patrzeć – w Kentucky taki bohater dżihadysta zdążyłby jedynie krzyknąć „Allah Akbar!”, a cała robota policji polegałaby na posprzątaniu zwłok.


Grzegorz Dziedzic


[email protected]


fot.Dan Himbrechts/EPA

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama