Uroczystą mszą świętą parafia św. Heleny rozpoczęła obchody 50-lecia wybudowania kościoła. Nabożeństwo celebrowali biskup Alberto Rojas, ksiądz Robert Kelly i proboszcz Franciszek Florczyk.
W godzinach popołudniowych odbył się uroczysty bankiet, który poprowadził parafianin, prezes Związku Narodowego Polskiego i Kongresu Polonii Amerykańskiej, Frank Spula. W krótkim wystąpieniu przedstawił on historię kościoła, nawiązując także do swoich powiązań z parafią, gdzie uczęszczał do szkoły. Głos także zabierali : biskup Rojas, ks. Kelly oraz proboszczowie, były ks. Waldemar Stawiarski i obecny ks. Franciszek Florczyk.
Po części oficjalnej goście zasiedli do smacznego obiadu, po którym nastąpiła część rozrywkowa. Do tańca przygrywał znany zespół Marcus Band. W miłej, rodzinnej atmosferze czas płynął szybko i przyjemnie. Mogłoby się wydawać, że księża i wierni z Helenowa nie mają powodów do zmartwień, ale niestety - jest inaczej.
– Jak utrzymać kościół? – pyta retorycznie ksiądz Franciszek. – Marzy mi się, żeby w ten jubileusz otworzyć serca, pobudzić wrażliwość i odpowiedzialność naszych rodaków, nawet tych dalej mieszkających, żeby czasem pamiętali, że tu zaczynali. Może ich stać na to, żeby tu przybyć częściej na niedzielną eucharystię czy na jakieś wydarzenia. Nawet apeluję o sponsorowanie czy pomoc, bo w tej chwili powoli, ale z miesiąca na miesiąc nasze zadłużenie się powiększa. Od tej garstki ludzi nie ma wystarczającej tacy, żeby opłacić wszystko – nielicznych, zatrudnionych zresztą w niepełnym wymiarze pracowników, rachunki, ubezpieczenia... Zalegamy z opłatami już od lutego. To jest kilkadziesiąt tysięcy długu.
W dzielnicy było dawniej wielu Polaków, jest to zresztą rejon Trójkąta Polonijnego. Jednak czasy, kiedy na okolicznych ulicach dominował język polski dawno minęły.
– Mamy apel, żeby trochę obudzić tych, którzy w naszej parafii wyrośli. Wiadomo – niektórzy wywędrowali czy powrócili do ojczyzny, niektórzy weszli do wieczności, ale bardzo dużo rodzin przeprowadziło się na przedmieścia, do tych miasteczek różnych. Oblicze tej okolicy całkiem się zmieniło. Mamy w sąsiedztwie, tak jak i w Polsce, braci i siostry Ukraińców, grupę Filipińczyków i inne narodowości, ale Polaków garstka tylko została.
Na pytanie, czy nad kościołem wisi groźba zamknięcia, ksiądz odpowiada – choć bez wielkiego przekonania – przecząco. Jednak przypomina ze smutkiem chicagowskie kościoły takie jak św. Jana Bożego czy Najświętszego Serca Pana Jezusa, po których, jak mówi, nie ma już śladu.
Na koniec proboszcz przekazuje za naszym pośrednictwem apel – by pamiętać o historycznych polonijnych kościołach, które Polacy budowali. – Żeby one, jako nasze i naszych praojców dziedzictwo, nie zostały zaprzepaszczone, zburzone kiedyś bądź zamienione na jakieś inne, niesakralne cele.
Tekst: Krystyna Cygielska, Artur Partyka
Zdjęcia: Artur Partyka