W stotrzyletnie urodziny Władysława Zachariasiewicza (ur. 7 listopada 1911 r. w Krakowie) ambasador RP Ryszard Schnepf honorował najdłużej żyjącego działacza i nestora Polonii w gronie gości podczas specjalnego wieczoru artystycznego. Ambasador podkreślił, że o tak długim życiu należałoby także długo mówić…
Pan Władysław jest szczególnym skarbem. Swym długim życiem, wieloma inicjatywami (od powołania wielu organizacji kulturalnych w USA, po koła przyjaciół Fundacji Jana Pawła II i inne, zbyt liczne, by je tu wymienić) na rzecz Polonii, Polski oraz USA pozostaje przykładem oraz inspiracją dla wielu. A też i nadzieją – że długie życie może być bogate, godne i pełne patriotyzmu.
Władysław Zachariasiewicz pozostaje młody duchem, z humorem, pełny entuzjazmu. Tak jakby czas dla niego nie istniał – nieustannie czuje się na dwadzieścia lat. Zgodnie ze słowami popularnej piosenki, że “i srebro, i złoto to nic. Chodzi o to, by młodym być i więcej nic. A jeszcze do tego mieć kogoś bliskiego i kochać go i więcej nic!” Władysław 15 lutego ubiegłego roku ponownie stanął na ślubnym kobiercu. Nasz solenizant jest żywym ucieleśnieniem słów tej piosenki.
Dziękując ambasadorowi oraz zebranym gościom, Zachariasiewicz żartował, że kiedyś może zacząć się starzeć. Oczywiście nie teraz jeszcze. W swoim krótkim przemówieniu powracał pamięcią do spotkań z pierwszym ambasadorem wolnej Polski – Kazimierzem Dziewanowskim. Mówił o ich wspólnych inicjatywach dla nowej niepodległej Polski. O tym też jest książka Zachariasiewicza, która nosi tytuł „Etos niepodległościowy Polonii amerykańskiej”. Jej angielskie tłumaczenie zostało już ukończone i niebawem ukaże się w sprzedaży w USA. Ambasador Schnepf sugerował Zachariasiewiczowi napisanie kolejnej, autobiograficznej książki. Dzieje jego fascynującego życia, tułaczki od Syberii przez Wschód, Teheran, Nowy Jork i pomoc rodakom – imigrantom i wiele inicjatyw w stolicy USA – to zapewne fascynujące dzieje warte osobnej opowieści.
Podczas artystycznej części wieczoru profesor muzyki na American University Jerzy Sapieyewski zagrał na fortepianie kilka ulubionych utworów Władysława. Zebranych gości zaprosił, by wspólnie śpiewali „La Vie en Rose”. Doskonale odtworzyli atmosferę międzywojennego okresu dwaj waszyngtońscy aktorzy – Waldemar Izdebski oraz Wiesław Małachowski. Podczas bankietu goście wznieśli toast i zaśpiewali parafrazę do znanej melodii „100 lat”. Nieczęsto pojawia się taka okazja, aby celebrować podobny jubileusz. Zatem od całej Polonii życzenia: ad multos annos!
Marek M. Michalski, Waszyngton DC
Zdjęcie główne: Władysław Zachariasiewicz fot.Mateusz Szczepański
Reklama