Gwiazdor Los Angeles Lakers Kobe Bryant nie będzie dobrze wspominał wtorkowej serii spotkań koszykarskiej NBA. Jego zespół przegrał na wyjeździe z Memphis Grizzlies 102:107, a on sam został tego dnia rekordzistą ligi pod względem liczby... niecelnych rzutów.
Bryant był najlepszym strzelcem zespołu - zdobył 28 punktów, ale nie pomylił się tylko przy 10 z 26 prób z gry. 36-letni koszykarz, znany z częstego atakowania kosza rywali, w całej karierze spudłował już 13 421 rzutów. Dotychczasowy rekord nieskutecznych prób należał do Johna Havlicka z Boston Celtics - 13 417.
W hali FedExForum gospodarze prowadzili w czwartej kwarcie już 101:84, gdy Lakers rzucili się do odrabiania strat. Po trzypunktowym trafieniu Bryanta na 93 s przed końcem spotkania było tylko 103:100, ale bardziej goście już nie zdołali się zbliżyć. Najwięcej punktów dla zwycięzców zdobył Mike Conley - 23.
Grizzlies, który wygrali 17. kolejny mecz na własnym parkiecie, licząc także poprzedni sezon, legitymują się obecnie najlepszym bilansem w Konferencji Zachodniej - siedem zwycięstw przy jednej porażce.
Podobny dorobek mają tylko prowadzący na Wschodzie Toronto Raptors, cieszący się najlepszym początkiem sezonu w historii klubu. We wtorek zespół z Kanady wygrał u siebie z Orlando Magic 104:100, odnosząc piąte zwycięstwo z rzędu, co jest najdłuższą taką serią w lidze. Raptors po trzech kwartach przegrywali różnicą 11 pkt, ale w czwartej zapewnili sobie zwycięstwo. Francuz Evan Fournier zdobył dla Orlando 24 pkt.
W Dallas, gdzie Niemiec Dirk Nowitzki zdobywając 23 punkty został najlepszym zagranicznym strzelcem w historii NBA, gospodarze odnotowali jeden z najbardziej spektakularnych "powrotów" - odrobili 24-punktową stratę i wygrali z Sacramento Kings 106:98. Z tym rywalem Mavericks nie przegrali u siebie 21 kolejnych spotkań, począwszy od 2003 roku. Najskuteczniejszy w zespole gości był Rudy Gay - 26 pkt.
Drugie kolejne wyjazdowe zwycięstwo z silnym rywalem z Kalifornii, odnieśli broniący tytułu San Antonio Spurs. Nazajutrz po wygranej z Los Angeles Clippers (89:85) pokonali Golden State Warriors 113:100.
W obu potyczkach trener Gregg Popovich wystawił trójkę weteranów: Tony'ego Parkera, Manu Ginobilego i Tima Duncana. Francuski rozgrywający był liderem zespołu - 28 pkt i siedem asyst.
- Jestem dumny z postawy moich zawodników. Mecze rozgrywane dzień po dniu są szczególnie trudne dla starszych zespołów. Dziś drużyna pokazała determinację, zagrała jak zaplanowaliśmy - powiedział Popovich.
O najstarszych w drużynie "Ostróg" wypowiedział się też szkoleniowiec gospodarzy. - Karierę zawodniczą zakończyłem 12 lat temu, a ta sama trójka czołowych graczy ligi i ich trener wciąż tu są. To szaleństwo - zauważył z uznaniem Steve Kerr, który w przeszłości był m.in. zawodnikiem Spurs.
W ekipie Warriors, która po pięciu zwycięstwach na starcie sezonu zanotowała drugą porażkę z rzędu, wyróżnił się Klay Thompson - 29 pkt.
(PAP)
Reklama