Andrzej Fonfara wygrał w UIC Pavilion jednogłośnie na punkty z urodzonym w Kinszasie Francuzem Doudou Ngumbu. Sędziowie nie mieli najmniejszych wątpliwości, że to „Polski Książę” był lepszy w walce wieczoru gali organizowanej przez telewizję Showtime.
Sprawdziły się wszystkie opinie wypowiadane przed walką. Wiadomo było, że Ngumbu będzie niewygodnym przeciwnikiem, że będzie klinczował w trudnych dla siebie sytuacjach, że nie jest mu obca umiejętność bronienia się przy linach. Od początku walki unikał wymian ciosów, odbierając Fonfarze jego największy atut. Bardzo dobrze przygotowany Ngumbu nie przyjechał do Chicago po to by rozmienić czek. On przyjechał po zwycięstwo. Szansy swojej szukał w pojedynczych ciosach sierpowych bitych z obu rąk, które kilka razy doszły do celu, szczególnie w rundach drugiej, siódmej i dziewiątej. Ale to on był w największych opałach, kiedy w piętej rundzie Fonfara zasypał go gradem ciosów, z których każdy mógł okazać się kończący. Francuz przytulił się jednak skutecznie do Polaka, klinczował i kryzys przetrwał. Również w ostatniej rundzie był w opałach, udało mu się jednak dotrwać do końca, nie przegrać przed czasem, nie zapoznać się z matą ringu.
Fonfara, mimo że nie pokazał w pełni tego, na co go stać, kontrolował przebieg walki od początku do końca i gdyby nie to, że w czwartej rundzie doznał kontuzji prawej ręki, która nie pozwoliła mu na zadawanie seryjnych ciosów, Francuz miałby nikłe szanse dotrwania do końca dziesiątej rundy.
O przewadze Polaka świadczy statystyka celnych ciosów. Podopieczny trenera Sama Colonny zadał ich 173, jego przeciwnik 110. Znalazło to potwierdzenie w werdykcie sędziów. Dwóch z nich punktowało po 97:93, trzeci 98:92.
Dariusz Cisowski
Reklama