Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 15:21
Reklama KD Market

Prezydent ws. słów Sikorskiego: są straty, ale nie w polityce zagranicznej

Źle się stało, są z tego powodu straty, na szczęście nie w obszarze polityki zagranicznej - tak o wypowiedzi Radosława Sikorskiego dla amerykańskiego portalu Politico mówił w środę prezydent Bronisław Komorowski. Dodał, że cała sprawa powinna stanowić przestrogę dla wszystkich polityków.

"Jeśli chodzi o moją opinię, stało się, co się stało, źle się stało, są z tego powodu straty, na szczęście nie są to straty w obszarze polskiej polityki zagranicznej" - powiedział Komorowski na konferencji prasowej po środowym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Chodzi o publikację amerykańskiego portalu, który napisał, cytując Sikorskiego, że w 2008 roku podczas wizyty Donalda Tuska w Moskwie, Władimir Putin miał proponować szefowi polskiego rządu udział w podziale Ukrainy. We wtorek marszałek Sejmu, b. szef MSZ powiedział, że w sprawie przebiegu rozmów w Moskwie "zawiodła" go pamięć. "Po sprawdzeniu okazało się, że w Moskwie nie było spotkania dwustronnego premier Tusk - prezydent (Władimir) Putin" - mówił Sikorski.

Sprawę wypowiedzi marszałka Sejmu dla portalu poruszono podczas środowego posiedzenia RBN.

Jak poinformował prezydent, to szef Twojego Ruchu Janusz Palikot zadał pytanie w sprawie Sikorskiego skierowane do premier Ewy Kopacz bądź szefa MSZ Grzegorza Schetyny. Palikot - mówił prezydent - pytał o to, czy była jakaś reakcja strony ukraińskiej na wypowiedzi marszałka Sejmu oraz jego późniejsze wyjaśnienia. Odpowiedzi - jak relacjonował Komorowski - udzielił minister spraw zagranicznych, który powiedział, że żadnej takiej reakcji nie było.

Komorowski poinformował, że żadnych dodatkowych pytań, kierowanych do Sikorskiego nie było. Prezydent podkreślił też, że nie widzi powodu, by zamieniać RBN w organ omawiający wszystkie wypowiedzi publiczne ważnych funkcjonariuszy państwowych.

Jak powiedział prezydent, według obecnego szefa polskiej dyplomacji, nie ma strat w obszarze polskiej polityki zagranicznej w związku z wypowiedzią Sikorskiego, bo była to wypowiedź byłego ministra spraw zagranicznych. "Na dodatek (została) jeszcze wycofana, zakwestionowana ze względu na - jak rozumiem - dotarcie do jakiejś porcji wiedzy, informacji, własnej pamięci również" - zaznaczył Komorowski.

Prezydent podkreślił, że ważne jest to, by nie pogłębiać strat w związku z tą sprawą. Zaznaczył też, że konstytucyjną rolą prezydenta jest ograniczanie strat zarówno w polskiej polityce zagranicznej, jak i bezpieczeństwa. "Bo te obszary są w sposób szczególny związane z urzędem prezydenckim poprzez decyzje konstytucyjne. Więc staram się i robię to z przekonaniem - nie pogłębiać kłopotów i ograniczać pole ewentualnych strat, a nie je rozszerzać" - podkreślił.

Pytany o zarzuty części opozycji, która podnosiła, że Polska zostawiła Ukrainę na pastwę Rosji, Komorowski odpowiedział: "To jakiś nonsens, kompletny nonsens". "Nigdy bardziej niż przez ostatnie lata, także lata, gdy ministrem spraw zagranicznych był pan Radosław Sikorski, nigdy nie było intensywniejszej pracy na rzecz powiększenia szans Ukrainy w jej dążeniu do świata zachodniego" – ocenił.

Komorowski zauważył, że Ukraina jest potężnym krajem i narodem, którego "nikt nigdzie na barana nie zaniesie". "Można pomagać, ale nie można wykonać pracy za Ukrainę" – podkreślił.

Przypomniał, że akceptację UE dla stowarzyszenia z nią Ukrainy uzyskano dzięki Partnerstwu Wschodniemu. "Więc trudno, według mnie, postawić jakiś poważny i udokumentowany zarzut, bo nigdy jeszcze sprawy wspierania prozachodnich aspiracji Ukrainy nie poszły tak daleko. Że nie udało się tego uwieńczyć sukcesem, to już kwestia polityki wewnętrznej ukraińskiej" – powiedział prezydent.

Czynienie z tego zarzutu to – według Komorowskiego – zabieg z zakresu batalii między partiami politycznymi. "Z punktu widzenia interesów państwa polskiego konsekwentna polityka wobec Ukrainy i konsekwentna polityka na rzecz wzmacniania także flanki wschodniej Sojuszu (Północnoatlantyckiego) przyniosła jednak efekty, których wcześniej nie było. Warto to wszystkim krytykom polskiej polityki wschodniej zaadresować z pytaniem: a jakie sukcesy oni odnotowali" – podkreślił prezydent.

Ocenił, że cała sprawa Sikorskiego powinna stanowić przestrogę dla wszystkich polskich polityków, którzy - jak podkreślił - będą prędzej czy później byłymi ministrami, marszałkami, prezydentami czy premierami. Jego zdaniem dobrym zwyczajem, przyjętym w wielu krajach, jest to, by o niektórych sprawach opowiadać szerzej przynajmniej parę lat po zakończeniu kariery politycznej, a nie w jej w trakcie. "I to jest chyba zasada trudna do stosowania, ale warta polecenia" - dodał, zaznaczając, że dotyczy to szczególnie polityki zagranicznej.

O sprawę Sikorskiego po posiedzeniu RBN byli pytani także inni politycy. Wicepremier Janusz Piechociński zwrócił się z apelem "o wygaszanie emocji". "Proszę państwa, mamy już wyjaśnienie, że takie słowa nie padły i ten, który sygnalizował ten problem, wczoraj powiedział, że tak nie było, że popełnił błąd i mówił o innym spotkaniu. W związku z tym wygaszajmy emocje, bo ta sprawa nie służy przyszłości" - zaznaczył szef ludowców.

Palikot relacjonował, że prezydent zaapelował, by w sprawie wypowiedzi Sikorskiego przyjąć formułę, iż dalsze mówienie o tej sprawie szkodzi Polsce i teraz należy ograniczać straty spowodowane tą niefortunną sytuacją. Zdaniem lidera TR sprawa ma charakter "sensacji w kraju", a nie realnego problemu międzynarodowego. "Nawet jeśli można mieć, i pewnie mamy wszyscy, pretensje do marszałka Sikorskiego o wywołanie tego tematu, to jest w interesie państwa i nas wszystkich, żebyśmy o tym więcej nie mówili" - powiedział Palikot.

Szef SLD Leszek Miller przyznał jedynie, że temat wypowiedzi Sikorskiego pojawił się na posiedzeniu. "Uważam, że nikt nie jest w stanie zadekretować, że sprawa się kończy, dlatego że ona ma szereg innych aspektów i one będą żyły" - powiedział. (PAP)

Bronisław Komorowski fot.Peter Endig/EPA

 

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama