Kolejna „dziura w budżecie” Chicago została spowodowana znacznie mniejszymi wpływami z mandatów wystawianych kierowcom za naruszenie limitu szybkości po namierzeniu przez fotoradary.
Jak podaje telewizja CBS, burmistrz Rahm Emanuel przewidywał wpływy do kasy miejskiej z tego źródła o 50 mln dol. wyższe, niż pokazała rzeczywistość. Zamiast spodziewanych 90 mln dol. fotoradary spowodowały wystawienie mandatów o wartości tylko 40 milionów.
Krytycy systemu fotoradarów twierdzą, że jego instalacja była wynikiem umiejętności przekonywania ze strony producenta i chciwości władz miejskich, a znacznie mniejsze znaczenie miało w tej sprawie bezpieczeństwo użytkowników chicagowskich ulic.
Według raportu inspektora generalnego Joe Fergusona, miasto nie potrafi udowodnić, że to względy bezpieczeństwa zdecydowały o lokalizacji fotoradarów. A badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Illinois w Chicago wykazało, że fotoradary nie są skuteczne w zwiększaniu bezpieczeństwa.
Być może burmistrz w swoich planach nie wziął pod uwagę ostrożnej jazdy kierowców i tego, że będą zwracać uwagę na obecność fotoradarów. (kc)
fot.Araceli Arroyo/Flickr