Nadzieje po zwycięstwie z Atlantą Falcons były spore. Okazało się jednak, że sukces tydzień temu był wynikiem w głównej mierze słabości przeciwnika, niż siły Bears. Ona w tym sezonie jest niewielka, o czym można było się przekonać w niedzielne południe. Porażka z Miami Dolphins 14:27, trzecia pod rząd w tym sezonie na Soldier Field, jest podstawą do tego, by myśli o playoffs odłożyć do następnego roku.
Wygrali w NFC North zarówno Green Bay Packers (z Carolina Panthers 38:17), jak i Detroit Lions (z New Orleans Saints 24:23), a to oznacza, że Bears tracą do swoich rywali dwa zwycięstwa. Na tym etapie rozgrywek jest to strata, odrobienie której jest karkołomnym przedsięwzięciem.
Bears z Dolphins byli słabsi w każdym elemencie gry, zadając w ten sposób kłam przedmeczowym statystykom. One faworyzowały gospodarzy, ale boisko zweryfikowało wszystko.
Znakomity mecz zaliczył rozgrywający Miami Ryan Tannehill. Rozpoczał o d perfekcyjnych 14 podań i dwóch przyłożeń, które dały Miami po pierwszej połowie prowadzenie 14:0.
Matt Forte na początku trzeciej kwarty zmniejszył wprawdzie deficyt do siedmiu punktów, dając nadzieję na odrobienie strat. Jednak kolejne 10 punktów było dziełem przyjezdnych, a to było dla miejscowych wyrokiem.
Zawiódł (który to raz z kolei) Jay Cutler. Rozczarowali ci, do których adresowane były podania. Nie wykonali zadania pozostali. Również ten, który miał wszystkim zarządzać i wszystkiego pilnować. Eksperyment z Markiem Trestmanem, trenerem nie mającym doświadczenia w NFL, wydaje się chybiony. I chociaż do końca sezonu pozostało jeszcze sporo meczów, można nieśmiało stwierdzić, że szanse na playoffs należy odłożyć. Na jak długo, Bóg jeden raczy wiedzieć.
Dariusz Cisowski
Reklama