Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 04:27
Reklama KD Market

Słowacka wyprawa na Dhaulagiri - lawina zabiła pięć osób w bazie



Dwóch słowackich alpinistów - kierownik wyprawy Jan Matlak i Vladimir Svancar - oraz trzech Nepalczyków zginęło w swoich namiotach w bazie (4750 m) pod Dhaulagiri (8167 m) po zejściu potężnej lawiny. Przypadki zasypania śniegiem bazy należą do rzadkości.

Uczestnicy 10-osobowej ekspedycji tydzień temu wrócili z obozu II (6600 m) i przeczekiwali załamanie pogody. Na stronie internetowej napisali: "Pada śnieg, pada śnieg, wciąż pada śnieg... Wszyscy wierzymy, że pogoda jeszcze się poprawi".

We wtorek nic nie zapowiadało tragedii. Wieczorem, gdy alpiniści szykowali się do snu, na bazę zeszła potężna lawina. Pod zwałami śniegu, oprócz wspomnianych Słowaków, zginęło trzech Nepalczyków wspomagających uczestników wyprawy: Bhoj Kumar Rai, Dorje Sherpa i Gopal Rai. Pozostali członkowie ekspedycji, którzy przebywali jeszcze w dużym namiocie-mesie, uniknęli śmierci.

- Przypadki zejścia lawiny na bazę są niezwykle rzadkie. Zazwyczaj wybierane są miejsca niemal stuprocentowo bezpieczne. I za takie uważane było dotąd usytuowanie bazy na lodowcu Chhonbardan pod Dhaulagiri. Ta zaskakująca tragedia to z pewnością efekt cyklonu Hunhud, który spowodował gwałtowne zjawiska atmosferyczne - powiedział olimpijczyk z Rzymu (1960), szermierz, taternik i alpinista Janusz Kurczab, jeden z redaktorów portalu wspinanie.pl

Dhaulagiri (Biała Góra), siódmy co do wysokości ośmiotysięcznik, oddzielony jest od pobliskiej Annapurny (8091 m) głęboko wciętą doliną rzeki Kali Gandaki. To właśnie tam, na uznawanym dotąd za wyjątkowo bezpiecznym i

popularnym wśród amatorów trekkingu szlaku w rejonie Annapurny, zginęły w lawinie 32 osoby, a kilkudziesięciu jest zaginionych. 14 października nastąpiła gwałtowna zmiana pogody wywołana przez cyklon znad Zatoki Bengalskiej.

Kurczab, który we wrześniu skończył 77 lat, był kierownikiem kilku wypraw, m.in. w 1976 i 1982 roku na K2 (8611 m), a w 1978 na Makalu (8470 m), kiedy to uczestnicy ekspedycji zostali zaskoczeni lawiną.

- Przyszła nagle, bezszelestnie. W zasadzie można mówić o zsunięciu ogromnych mas śniegu na... bazę, w której pozostał m.in. Andrzej Młynarczyk. Zginął w nocy z 5 na 6 października. Inni uczestnicy, Janek Wolf, którego ratowaliśmy, gdy doznał obrzęku płuc, czy Leszek Cichy, byli ze mną w górze, zakładaliśmy obóz pierwszy - wspomniał Kurczab.

Cichy przyznał, że w tym okresie nie powinno być tak obfitych opadów śniegu, a jednak w ciągu dwóch dni utworzyły się zaspy o ponadmetrowej wysokości.

- To była liczna, kilkunastoosobowa wyprawa warszawskich alpinistów. Pod Makalu dzieliłem namiot z Jankiem Holnickim i Andrzejem Młynarczykiem, który wtedy nie poszedł z nami w górę, gdyż się źle czuł. Zginął pod zwałami śniegu. Pochowaliśmy go w pobliżu miejsca tragedii - dodał Cichy. 17 lutego 1980 roku wraz Krzysztofem Wielickim dokonali pierwszego zimowego wejścia na Mount Everest (8848 m).

Jak podkreślił, przypadki zejścia lawin na bazy pod ośmiotysięcznikami zdarzają się raz na kilkanaście lat. Ten ostatni, pod Dhaulagiri, jest ogromnym zaskoczeniem, zwłaszcza, że miejsce gdzie rozbite zostały namioty było na stosunkowo niskiej wysokości.

(PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama