Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 26 listopada 2024 00:41
Reklama KD Market

Dzisiejsza Polonia jest inna…

Dzisiejsza Polonia jest inna…
Longin Komołowski fot.A. Kazimierczak

Skoro inne nacje w tym wielonarodowym amerykańskim tyglu odwołują się do swoich korzeni i uzyskują z tego powodu realne efekty, to myślę, że Polacy powinni pójść ich śladem – mówi nam prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Longin Komołowski.



Andrzej Kazimierczak: Stanowisko prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” objął Pan przed 4 laty. Jak przez ten okres zmieniało się Pana spojrzenie na amerykańską Polonię? Na jej potrzeby i wizerunek?


Longin Komołowski: – Realnie patrząc, jest to największa polska diaspora na świecie. To najbogatsza Polonia i powinna też być najlepiej zorganizowana. Organizacja ta ma za sobą wspaniałą historię. Kolejni prezesi mieli ogromne osiągnięcia zarówno w organizowaniu się Polonii, jak i niesieniu pomocy Polsce. Zakładali kasy samopomocowe. Doświadczenie i wkład w odzyskanie przez Polskę niepodległości jest naprawdę imponujący.


Jakie Polacy w Polsce mają wyobrażenie o nas, o Polonii w Ameryce?


− Generalnie biorąc, Polacy mają poczucie, że to potężna Polonia. Może w większości nie wiedzą tego, że mieszka tu 10 milionów ich rodaków, ale doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że jest was tutaj dużo. Wyobrażają sobie, że jest silna i dobrze zorganizowana. Tymczasem młodzi ludzie mają wyobrażenie o starszej Polonii, że nie wie, jak obecna Polska wygląda lub, że w Polsce nikt już nie zajmuje się folklorem, co jest nieprawdą, bo w Polsce są ludzie i organizacje, które ten folklor krzewią i propagują. W wielu środowiskach w Polsce patriotyzm jest utożsamiany z nacjonalizmem. Twierdzi się, że kiedyś patriotyzm był potrzebny, bo trzeba było bronić wolności. Teraz, gdy mamy wolność, to o jakim patriotyzmie mówimy? – pytają pewne środowiska. Uważają, że trzeba wymyślić inną formułę patriotyzmu. Takie dyskusje toczą się w Polsce, ale ci ludzie nie rozumieją, że folklor,  to również esencja polskości, naszej kultury i tradycji.


Uprawianie folkloru na emigracji chyba więc nie zaginie?


− Po popularności organizowanych przez „Wspólnotę Polską” przeglądów zespołów folklorystycznych w Rzeszowie widać jednoznacznie, że młodzi ludzie ze Stanów Zjednoczonych, Kanady czy wielu innych krajów trafiają lub wręcz wracają do polskości właśnie przez folklor. Tańczenie i śpiewanie przybliża ich do polskości i wcale się tego nie wstydzą. Młodzi w Polsce twierdzą, że to jest wstyd i obciach, gdy tymczasem ich rówieśnicy zagranicą uważają, że to powód do dumy. Z drugiej strony prawdą jest, że – zdaniem młodych ludzi − folklor nie jest tym, czym powinniśmy się chwalić. Osiągnięciami kraju, poziomem rozwoju, miastami, wykształceniem obywateli, kulturą i wieloma innymi sukcesami – tak, ale folklorem ludowym obecnie akurat nie.


O zmianie wizerunku z całą pewnością dyskutuje się szeroko w Polsce w kręgach współpracujących z Polonią?


− W tych kręgach trwa obecnie poważna debata: wokół czego współczesna Polonia powinna się organizować, wokół czego się skupiać, co powinno ją z Polską łączyć.


Amerykańska Polonia powinna robić wszystko, by podtrzymać swą dominującą pozycję, swoją wagę i powagę w świecie…"


Jak więc wypada Polonia amerykańska na tle innych Polonii na świecie?


− Przy rozpatrywaniu tej kwestii musimy wziąć jakiś punkt odniesienia. Musimy Polaków na świecie podzielić, gdyż nie można ich wrzucać do jednego worka. Inna bowiem jest Polonia, która wyjechała dawno, dawno temu za chlebem, inna, która wyjechała zaraz po wojnie, inna jest Polonia solidarnościowa, a jeszcze inna to ta, która wyjechała za chlebem już po odzyskaniu przez Polskę wolności. To są kompletnie inne światy. Wczesna Polonia to ludzie, którzy wyjechali ze zniewolonej Polski, chcieli działać na rzecz jej wyzwolenia. Niedawni emigranci natomiast to ludzie, którzy chcieli zmienić swój byt i nie są zmuszeni zabiegać o niepodległość ojczyzny. Ci ludzie mają Polskę na wyciągnięcie ręki. Wsiadają w samolot i po kilku godzinach lądują w ojczyźnie. Tamci emigranci tak komfortowej sytuacji nie mieli i z tym wiąże się inne postrzeganie Polski. Oni aktywnie organizowali się wokół działań na rzecz podtrzymania polskości, nauki języka polskiego, kontaktów z krajem czy pomocy starej ojczyźnie.


Dzisiejsze młode pokolenie Polonii stawia więc chyba polskość i związaną z tym aktywność niejako na drugim miejscu?


− Tak się dzieje nie tylko w Ameryce czy Kanadzie, ale w wielu krajach świata i to jest zupełnie zrozumiałe. Chodzi o to, że pierwsze pokolenie emigrantów musi się przede wszystkim dorobić. Taka jest natura ludzka i nie można mieć do nich o to pretensji. Mogę przytoczyć świeży przykład wiozącego nas dzisiaj kierowcy, który twierdzi, że jego dzieci uważały naukę języka polskiego za zwykły obciach, a teraz, gdy stały się ludźmi dorosłymi, dopiero doceniają znajomość języka przodków i jego wartość dla kultury i własnej tożsamości.


Jaka więc – Pana zdaniem − ta dzisiejsza Polonia jest?


− Największe skupiska polonijne są w Irlandii i Anglii i nawet patrząc na tamtejsze środowiska, nie można powiedzieć, że Polonia jest jedna. W Ameryce jest dokładnie to samo. Jest zróżnicowana. Ale mimo tego amerykańska Polonia powinna robić wszystko, by podtrzymać swą dominującą pozycję, swoją wagę i powagę w świecie. Gdy przeglądam literaturę z kolejnych zjazdów organizacji polonijnych, to dostrzegam, że waga władzy kolejnych przywódców była przepotężna. To oni nadawali ton działaniom swoich organizacji. Teraz trzeba zrobić wszystko, by wykorzystać ten potężny potencjał Polonii, potencjał, który nie ma równego w świecie. Liczebność i zasobność amerykańskiej Polonii upoważnia do tego, by ta diaspora znów odgrywała liczącą się rolę zarówno we własnym kraju, jak i poza jego granicami.


Czy diaspora w USA może być uznana za najbardziej zorganizowaną?


− Obecnie Litwa jest w tym względzie niedoścignionym wzorem, a szczególnie Wileńszczyzna. Tam Polacy mieszkają w dużych skupiskach – podobnie zresztą jak w Chicago – i potrafią tę polskość wykorzystać z korzyścią dla Polaków. Polonusi są w polityce, w ruchach społecznych, praktycznie wszędzie. Są ministrami, posłami, radnymi, merami, burmistrzami, sołtysami, ale piastując swoje stanowiska, potrafią zaznaczyć, że są Polakami i w swojej politycznej masie działają na rzecz środowisk polskich. Wiemy, że w całej Ameryce mamy całą masę reprezentantów polskiego pochodzenia na różnych szczeblach władzy. Organizacjom polonijnym trudno spowodować, by ludzie ci próbowali działać w amerykańskich władzach na rzecz Polonii. Jeśli tak się stanie, wtedy uzyskamy to, co jest na Wileńszczyźnie.


Mówi się o Polakach, że tylko w wypadku zagrożenia potrafią się razem trzymać…


− To prawda, Polonia na Litwie nie ma łatwego życia, napotykając na każdym kroku opór władz. Litwini w sposób naprawdę bezrozumny zwalczają polskość, utrudniając naszym rodakom codzienne życie. Polonia w USA może tymczasem sobie mówić, że przecież żyje w wolnym kraju i nie odczuwając zagrożenia, nie musi tak zdecydowanie walczyć o swoje prawa jak ich rodacy na Litwie. Tak, ale może warto brać w Ameryce przykład z Irlandczyków czy Niemców, którzy wspierają się nawzajem, co przekłada się na liczbę głosów zdobytych w wyborach czy liczbę wybranych reprezentantów. Skoro inne nacje w tym wielonarodowym amerykańskim tyglu odwołują się do swoich korzeni i uzyskują z tego powodu realne efekty, to myślę, że Polacy powinni pójść ich śladem. Polonia w Ameryce jest silna, lecz to nie oznacza, że nie może być jeszcze silniejsza, co tylko będzie korzyścią dla niej samej i dla Polski.


Dziękuję za rozmowę.


Andrzej Kazimierczak


[email protected]


Na zdjęciu: Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Longin Komołowski złożył wizytę w siedzibie Związku Narodowego Polskiego fot.A. Kazimierczak       




 
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama