Siatkarki USA po raz pierwszy zdobyły złoty medal mistrzostw świata. W niedzielę w Mediolanie pokonały Chinki 3:1 (27:25, 25:20, 16:25, 26:24). Polki nie awansowały do tego turnieju.
Brązowy medal wywalczyły Brazylijki, które kilka godzin wcześniej w niedzielę wygrały z reprezentacją Włoch 3:2 (25:15, 25:13, 22:25, 22:25, 15:7).
Amerykanki drogę do pierwszego tytułu otworzyły sobie w sobotę, pokonując gładko 3:0 wielkie faworytki, mistrzynie olimpijskie z Pekinu i Londynu Brazylijki. Kropkę nad +i+ postawiły w niedzielę, choć Chinki stawiły im silny opór, a w trzeciej partii zwyciężyły zdecydowanie.
Zawodniczkom USA udało się wygrać dwa pierwsze sety dzięki znakomicie ustawionemu blokowi. W czwartej partii prowadziły już 19:15, ale Chinki wygrały kolejnych siedem piłek i zanosiło się na to, że dojdzie do tie-breaka. Tak się nie stało, a decydujące ataki przeprowadziła Kimberly Hill (20 pkt), uznana za najlepszą siatkarkę turnieju. W ubiegłym sezonie była zawodniczką drużyny PGE Atom Trefl Sopot.
Poprzednio siatkarki USA miały w dorobku dwa srebrne medale, po które sięgnęły w 1967 i 2002 roku. Ich trenerem jest słynny Karch Kiraly, dwukrotny mistrz olimpijski (1984, 1988), uznany przez FIVB najlepszym siatkarzem w historii.
Blisko trzytygodniowy turniej w sześciu miastach Włoch był prawdziwym maratonem. Podobnie jak w czempionacie mężczyzn we wrześniu w Polsce, rywalizowały 24 drużyny, a w sumie rozegrano 102 mecze. Tytułu broniły Rosjanki, które nie przebrnęły trzeciej fazy grupowej, doznając porażek po 1:3 w spotkaniach z Włoszkami i Amerykankami.
Polskie siatkarki o prawo gry w mistrzostwach świata walczyły na początku stycznia w turnieju eliminacyjnym w Łodzi i w decydującym spotkaniu przegrały z Belgią 0:3. Rywalki nie zrobiły furory na Półwyspie Apenińskim, kończąc turniej na 11. pozycji ex aequo z Bułgarią.
(PAP)
Reklama