Po zdiagnozowaniu pierwszego w Ameryce przypadku gorączki krwotocznej, którą powoduje wirus ebola, resorty zdrowia w całym kraju, w tym również w Illinois, wydały oświadczenia uspokajające opinię publiczną. Według ich przedstawicieli nie ma potencjalnego zagrożenia. Jednak w obliczu stopniowo ujawnianych faktów, dotyczących pierwszego w USA zachorowania, rodzi się pytanie, czy na pewno nie mamy czego się obawiać?
Dyrektor Departamentu Zdrowia Publicznego Illinois dr LaMar Hasbrouck zapewnia w oficjalnym komunikacie, że w chwili obecnej mieszkańcom naszego stanu nie grozi niebezpieczeństwo, ponieważ służba zdrowia w Illinois podjęła w swoich placówkach odpowiednie działania prewencyjne. Jak wyjaśnia Hasbrouck, choć ebola jest bardzo groźnym wirusem, to zarażenie się nim nie jest łatwe, ponieważ wymaga bezpośredniego kontaktu z płynami ustrojowymi osoby chorej. Dodatkowo osoba zarażona wirusem może go przekazać innym dopiero, gdy pojawią się pierwsze objawy chorobowe.
Jak rozpoznać ebolę?
W początkowym stadium symptomy przypominają grypę: gorączka, ból głowy, mięśni, trudności w oddychaniu i ogólne osłabienie. W następnych etapach choroby pojawia się wyczerpanie fizyczne, ból brzucha, wymioty, biegunka, a w najgorszej fazie choroby mogą wystąpić groźne dla życia wewnętrzne i zewnętrzne krwotoki.
Szef stanowej służby zdrowia podkreśla, że choroba jest trudna do rozpoznania w swej wstępnej fazie − podczas inkubacji, która jest bezobjawowa i może trwać od 2 do 21 dni.
Dlaczego chorego wpuszczono do USA?
Eksperci medyczni twierdzą, że zarażony ebolą obywatel Liberii nie miał żadnych symptomów choroby podczas swojej podróży do USA. Ich zdaniem, to było wczesne, bezobjawowe stadium gorączki krwotocznej.
Przed wylotem, jak wszystkim innym pasażerom, zmierzono mu gorączkę. Temperatura ciała nie sugerowała, że dzieje się coś złego. Wypełnił też kwestionariusz, w którym zaświadczył, że nie był w kontakcie z osobami chorymi. Obecnie władze Liberii twierdzą, że świadomie kłamał.
Kardynalne błędy amerykańskiej służby zdrowia
U 42-letniego Thomasa Erica Duncana objawy rozwinęły się kilka dni później, kiedy znajdował się już w domu krewnych w komunalnym osiedlu w Dallas w Teksasie, gdzie mieszkają rodziny z małymi dziećmi. Z wysoką gorączką i bólami brzucha trafił do szpitala Texas Health Presbyterian w Dallas, ale został odprawiony do domu. Pielęgniarka, która z nim rozmawiała popełniła kardynalny błąd, ponieważ nie przekazała lekarzowi dyżurnemu kluczowej informacji, że mężczyzna przybył niedawno z rejonu dotkniętego epidemią eboli. Dwa dni później, 28 września, pacjent powrócił do tego samego szpitala. Przywieziony został karetką − z ostrymi bólami i ewidentnymi objawami choroby. Szpital popełnił jednak kolejny błąd: nie skontaktowal się z federalnym Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (Centers for Disease Control and Prevention, CDC) w Atlancie.
Ze względu na szybko pogarszający się stan zdrowia pacjenta, jego siostrzeniec, bardzo zaniepokojony objawami, sam zatelefonował do CDC. Obawiał się o życie wuja, a także o możliwość zarażenia ebolą innych. CDC poleciło mu skontaktowanie się z Teksańskim Departamentem Zdrowia i Opieki Społecznej, który podjął właściwe kroki, a więc zarządził kwarantannę i zabezpieczył otoczenie pacjenta.
Kwarantanną objętych coraz więcej osób
W miniony czwartek w rejonie Dallas już co najmniej 100 osób objętych zostało kwarantanną. W tej grupie znaleźli się na razie członkowie rodziny pacjenta oraz osoby, które miały z nim styczność. Jednak ilość odizolowywanych osób może dramatycznie wzrosnąć, jeśli władze uznają, że trzeba do niej włączyć pasażerów, którzy podróżowali wraz Liberyjczykiem.
Jak wykazało śledztwo dziennikarskie telewizji ABC7, dwa samoloty linii United, którymi leciał chory mężczyzna 20 września do czwartku obsługiwały normalnie swoje trasy.
Thomas Eric Duncan miał kilka przesiadek, ale pod koniec podróży 20 września znalazł się na pokładzie samolotu linii United. Boeingiem 777 leciał z Brukseli do Waszyngtonu. Na lotnisku w Dulles przebywał około trzech godzin czekając na przesiadkę do Dallas. Po przejściu przez odprawę celną wsiadł ponownie do samolotu linii United. Tym razem był to Airbus 320. Od tamtego dnia obydwie maszyny transportowały pasażerów do 27 różnych miast, w tym do Chicago. Władze jednak wciąż utrzymują, że chory nie był zagrożeniem dla innych podróżnych, ponieważ nie występowały u niego objawy choroby.
Czy można zapobiec eboli?
CDC twierdzi, że tak i zapewnia, że nie dopuści do epidemii w USA. Podstawową metodą prewencji jest kwarantanna i izolacja chorych oraz utrzymywanie właściwych warunków sanitarnych i higieny osobistej. Specjaliści podkreślają, że zwykłe mydło i woda dobrze spełniają swoją rolę. Ciągle nie wymyślono skutecznego środka niszczącego przyczynę choroby − wirusa eboli. Trwają wprawdzie prace nad szczepionką, ale wciąż są w fazie eksperymentalnej. Osoby cierpiące na gorączkę krwotoczną otrzymują tylko leczenie objawowe, przynoszące ulgę w cierpieniu.
Skąd się wzięła ebola?
Nazwa pochodzi od rzeki Ebola,nad którą w małej wiosce w 1976 r. w Zairze (obecnie Demokratyczna Republika Kongo) po raz pierwszy zdiagnozowano oficjalnie pierwszy przypadek gorączki krwotocznej. Choroba rozprzestrzeniła się szybko i zabiła wówczas ponad 300 osób − około 80 proc. populacji miejscowości. Od tamtej pory odnotowano w Afryce Zachodniej szereg epidemii eboli, ale żadna nie miała tak dużej skali jak obecna. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podaje, że od początku epidemii w marcu tego roku w Afryce Zachodniej − głównie w Gwinei, Liberii i Sierra Leone − zachorowało ponad 6 200 osób z czego zmarło ponad trzy tysiące.
Ebola uważana jest za chorobę odzwierzęcą. Wirus wykryty został m.in. u nietoperzy, goryli, antylop i jeżozwierzy.
Gzie szukać informacji o eboli?
Wyczerpujące informacje nt. etiologii, objawów, prewencji i kontroli gorączki krwotoczonej można znaleźć na witrynie CDC:
Alicja Otap
Zdjęcie główne: Szpital Texas Health Presbyterian w Dallas, gdzie leczony jest pacjent z ebolą fot.Richard Rodriguez/EPA