Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 03:32
Reklama KD Market

Syria. Amerykańskie wojny z dżihadystami

Atak amerykańskiego lotnictwa, wspieranego przez arabskich sojuszników, na kontrolowane przez dżihadystów regiony w północnej i wschodniej Syrii to co najmniej czwarty w ciągu ostatnich niespełna 20 lat atak USA przeciwko dżihadystom, którzy wydali im wojnę.

Amerykańskie naloty, wspierane przez samoloty ze sprzymierzonych: Arabii Saudyjskiej, Kataru, Bahrajnu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a także Jordanii zaczęły się w nocy z poniedziałku na wtorek.

Zapowiedział je niespełna przed dwoma tygodniami prezydent USA Barack Obama w odpowiedzi na ekspansję bliskowschodnich dżihadystów z Państwa Islamskiego, którzy latem przejęli kontrolę nad znacznymi obszarami Iraku i Syrii, ogłaszając na ich terenach utworzenie nowego kalifatu i unieważniając dotychczasowe, narzucone przez Zachód granice państwowe i porządki na Bliskich Wschodzie. Amerykanie i ich sojusznicy z Zachodu i Bliskiego Wschodu uznali, że Państwo Islamskie to większe zagrożenie niż Al-Kaida, z którą toczą wojnę już od końca poprzedniego stulecia.

W 1998 r. Amerykanie zaatakowali z powietrza bazy Al-Kaidy w Sudanie i Afganistanie w odpowiedzi na przeprowadzone przez nią zamachy bombowe przeciwko ambasadom USA w Kenii i Tanzanii. Jesienią 2001 r. bombardowania zawłaszczonego przez Al-Kaidę Afganistanu poprzedziły amerykańską inwazję na ten kraj, spowodowaną wrześniowymi atakami terrorystycznymi na Nowy Jork i Waszyngton.

Dwa lata później Amerykanie najechali na Irak, twierdząc, że jego władze wspierają międzynarodowy terroryzm. Inwazja i ośmioletnia okupacja Iraku doprowadziła do upadku dyktatury Saddama Husajna, ale jednocześnie obca obecność wojskowa nad Tygrysem i Eufratem sprawiła, że w regionie tym pojawili się partyzanci Al-Kaidy, widząc tam kolejny po Afganistanie i Pakistanie front walki z Ameryką i Zachodem. Po wycofaniu się z Iraku w 2011 r., Zachód pozostawił po sobie słabe państwo, które okazało się niezdolne do samodzielnej, dalszej walki z dżihadystami, którzy coraz bardziej rozszerzali swoje wpływy w Iraku.

Poza Afganistanem, afgańsko-pakistańskim pograniczem i Irakiem, w ciągu ostatnich kilku lat amerykańskie lotnictwo wielokrotnie atakowało kryjówki i bazy dżihadystów także w Jemenie i Somalii.

Pożywką dla ekspansji dżihadystów stała się wojna domowa w Syrii, która wybuchła tego samego 2011 roku, kiedy Amerykanie wycofali się z Iraku. Syryjską wojnę poprzedziła arabska wiosna, która obaliła świeckie i współpracujące z Zachodem reżimy w Tunezji, Libii i w Egipcie, a porewolucyjny chaos stał się doskonałym środowiskiem dla miejscowych dżihadystów.

Amerykanie i Zachód długo wzbraniali się przed interwencją wojskową w Syrii, gdzie wśród przeciwników panującego dyktatora Baszara el-Asada wkrótce dominować zaczęli miejscowi dżihadyści, powiązani z Al-Kaidą. Wiosną główną rolę w Syrii zaczęło odgrywać Państwo Islamskie, które oderwało się od Al-Kaidy i rozpoczęło samodzielną wojnę o kierowany przez siebie kalifat i rząd dusz muzułmanów.

„Widząc szansę na obalenie nielubianego na Zachodzie reżimu Baszara el-Asada, Zachód i sprzymierzona z nim Turcja przyczyniły się do tego, że w Syrii pojawił się potwór, który zagraża dziś całemu światu” – mówi PAP syryjski niezależny analityk i dziennikarz z Delhi dr Waiel Awwad. – „Dziś Amerykanie bombardują dżihadystów, a jeszcze rok temu chcieli bombardować Asada za to, że używał w wojnie broni chemicznej”.

„Naloty są próbą zbrojnego osłabienia dżihadystów. Najwidoczniej wojskowi przekonali prezydenta Obamę, że są w stanie zniszczyć kryjówki i magazyny broni, powybijać ich przywódców. Wśród generałów wciąż toczą się dyskusje, czy powietrzne rajdy okażą się wystarczającą bronią, czy też konieczne będzie wysłanie do walki wojsk lądowych. Ale nawet ono byłoby rozwiązaniem wyłącznie na dziś, nie na jutro” – mówi PAP prof. Janusz Danecki, wybitny arabista z Uniwersytetu Warszawskiego. „Wszystkie ostatnie doświadczenia ze zbrojnych rajdów i inwazji dowodzą, że nie są one żadnym rozwiązaniem problemu, nawet nie dotykają jego sedna”.

„Rozwiązanie może przynieść jedynie współpraca z miejscowymi władzami, a Amerykanie nie chcą rozmawiać ani z Damaszkiem, ani z Teheranem, którego znaczenia na Bliskim Wschodzie trudno przecenić” – mówi prof. Danecki. „A jak na ironię losu, bombardując dżihadystów, Amerykanie wyświadczają przysługę nielubianemu przez nich el-Aasadowi. Dlatego nie protestował przeciwko nalotom, uznał za wystarczające, że został o nich poinformowany. Ale wątpliwe, by równie łaskawie odniósł się do inwazji wojsk lądowych”.

„Z powietrza nie da się walczyć z terroryzmem” – mówi PAP dr Waiel Awwad. „Bombardowania mogą być środkiem jedynie na krótką metę. Jeśli się naprawdę chce pokonać zbrojnie dżihadystów, trzeba posłać przeciwko nim wojska lądowe. A to nie będzie dla Zachodu możliwe, jeśli nie podejmie współpracy z rządem Syrii, który toczy tę wojnę już czwarty rok, od początku przekonując, że bije się z terrorystami. Pokonać zbrojnie Państwo Islamskie i Al-Kaidę da się jednak tylko wtedy, kiedy odetnie się im źródła finansowania, dostaw broni i werbunku nowych rekrutów na wojnę. A czynią to ludzie, zajmujący prominentne stanowiska w krajach, które dziś, oficjalnie, stoją po stronie Amerykanów – w Katarze czy Arabii Saudyjskiej. Jeśli Zachód poważnie traktuje swoją zapowiedź walki z dżihadystami do zwycięskiego końca, wtorkowe ataki powietrzne w Syrii mogą być najwyżej początkiem nowej, długiej wojny” - mówi Waiel Awwad.

Wojciech Jagielski (PAP)

 

Na zdjęciu:

Uchodźcy syryjscy fot.Sedat Suna/EPA

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.


 

 

 
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama