Nadarza się niezwykła okazja dla tych, którzy mają spore pieniądze i jeszcze większą ambicję zostać wydawcą dużego amerykańskiego dziennika. Bo oto prasowe konsorcjum – składające się z 76 borykających się z większymi czy mniejszymi kłopotami finansowymi codziennych tytułów prasowych jak „The San Jose Mercury News”, „The Los Angeles Daily News”, „The Denver Post”, „The St. Paul Pioneer Press” – wystawiono na sprzedaż. Hurtem lub pojedynczo, ważne tylko, by znalazł się nabywca.
Aktualny właściciel, Digital First Media, jest drugą pod względem wysokości nakładu firmą prasową w Stanach Zjednoczonych. Okazja jest zaiste niezwykła, gdyż niebawem gazety codziennej jak ta, do której przywykliśmy – drukowanej na papierze, kupowanej w kiosku lub dostarczanej do domu, będącej pierwszym źródłem informacji i nieodłącznym, szeleszczącym towarzyszem przy porannej kawie – może już nie być.
Czy jest więc sens kupowania jakiegokolwiek tytułu prasowego? Szef Digital First Media John Paton wskazuje, że prasa przechodzi sejsmiczne zmiany polegające na szybkiej konsolidacji, która ma umożliwić sprostanie cyfrowej konkurencji. Zwyciężą ci, którzy będą w stanie podołać wyzwaniom, jakie niesie ze sobą nowa era. A to nie jest łatwe. W kwietniu Digital First oznajmił, że nie powiódł się eksperyment z centralnym newsroomem, który miał dostarczać wiadomości, zarówno z USA, jak i całego świata, i przekazywać je do 75 newsroomów gazet należących do konsorcjum Digital First. Wraz z zamknięciem centralnego newsroomu pracę straciło ponad 50 redaktorów i dziennikarzy.
Wydawcy gazet eksperymentują na różne sposoby. W sierpniu wydawnictwo Tribune Company, w którego skład wchodzą dobrze znane dzienniki „The Chicago Tribune” i „The Los Angeles Times”, po latach zmagania się z widmem bankructwa stało się odrębną firmą zajmującą się tylko publikacją gazet. Tymczasem bogaci inwestorzy, jak Jeff Bezos, który kupił „Washington Post” i John W. Henry, nowy właściciel „Boston Globe”, są najwyraźniej zadowoleni ze swoich zakupów.
Nowe, cięższe czasy nastały również dla prasy polonijnej. Padł ostatnio, wydawany w języku angielskim od z górą pół wieku , tygodnik „Post Eagle”, którego ambicją było dotarcie do anglojęzycznego czytelnika, z tym co Polonia ma najlepsze. Założył go w Clifton w New Jersey Chester Grabowski w celu propagowania osiągnięć Polonii oraz promocji dziedzictwa i kultury polskiej w mediach amerykańskich. Obecnie „Post Eagle” wychodzi tylko w Internecie.
Po 15 latach przestał się ukazywać ilustrowany dodatek do nowojorskiego „Nowego Dziennika” – „Weekend”. Jego redaktor Jan Latus napisał w pożegnalnym felietonie: „Dziś, kiedy miliony ludzi zamieszczają w internecie swoje teksty, refleksje, zdjęcia i wideo, publikacja w fizycznym medium utraciła znaczenie. Coraz mniej też znaczy dla ludzi gazeta, pismo, papierowa książka, płyta w okładce, oprawiona fotografia zakupiona w galerii. Zainteresowanie „Weekendem” malało więc nie tylko z powodu zmniejszania się liczby Polaków w Ameryce (trend ten jest oczywisty), ale i z powodu przejścia na inną konsumpcję wiadomości i rozrywki: na ekranie komputera, o dowolnej porze, w dowolnym miejscu i – jak się da – za darmo”.
Prawdziwego comebacku dokonał za to ostatnio „Dziennik Związkowy”. Z odnowionym zespołem redakcyjnym, w atrakcyjnej szacie graficznej i z szeregiem nowych działów „Związkowy” nie przypomina zupełnie pełnej przedruków smętnej gazety sprzed niedawna o tym samym tytule. "Dziennik" jest, przede wszystkim, dochodowy, co podkreślił ostatnio prezes Związku Narodowego Polskiego Frank Spula.
Wojciech Minicz
fot.JamesDeMers/pixabay.com