Po 90-minutowym "procesie" w Korei Północnej sąd skazał 24-letniego Amerykanina Matthew Millera na sześć lat ciężkich robót za "próbę szpiegostwa". Nikt nie ma oczywiście wątpliwości co do tego, że koreański wymiar sprawiedliwości to jeden wielki cyrk i że wyrok był od samego początku przesądzony. Jednak przypadek Millera jest jeszcze jednym przykładem bezgranicznej głupoty niektórych obywateli USA, którzy decydują się na wizytę w "raju" Kima Dżong Una.
Miller pojechał do komunistycznej Korei w ramach zorganizowanej wycieczki. Gdy jednak znalazł się już w stolicy kraju, podarł ostentacyjnie swoją wizę i oznajmił. że chciałby dostać azyl polityczny. Azyl istotnie dostał, ale wyłącznie w koreańskiej celi.
Na krótko przed procesem Millera pozwolono mu na odbycie krótkiej rozmowy z amerykańskim reporterem. Ów zapytał go, czy zdawał sobie sprawę z tego, iż jego czyn skończy się dla niego więzieniem. Młodzian odparł, że doskonale wiedział o możliwych konsekwencjach i dodał, że teraz chce, by pomógł mu amerykański rząd. Stwierdził też, iż jest rozczarowany brakiem zaangażowania władz USA w jego sprawę.
Rozczarowany? Pan Miller winien być rozczarowany wyłącznie swoim własnym brakiem wyobraźni. Podobno zamierzał celowo dostać się do koreańskiego więzienia, by "zbadać przypadki łamania praw człowieka". Wydaje się zatem, że brakuje mu nie tylko wyobraźni, ale również rozumu. I dopiero teraz, gdy nagle stoi w obliczu spędzenia sześciu lat w jakimś "obozie reedukacyjnym", doszedł do wniosku, że może to jednak nie jest zbyt dobry pomysł na spędzanie wakacji i że z tarapatów ma obowiązek wyciągnąć go Wuj Sam.
Władze USA istotnie mają pomagać we wszelaki możliwy sposób obywatelom kraju, którzy gdzieś w obcych państwach popadają w tarapaty. Dlaczego jednak amerykańscy podatnicy mają wydawać pieniądze na pomoc dla ludzi, którzy sami sobie te tarapaty wykreowali, sądząc zapewne, że przeżyją w ten sposób niezapomnianą przygodę? W dodatku w przypadku Korei Północnej żadna bezpośrednia pomoc nie jest niemożliwa, a skazywani tam Amerykanie zwykle stają się żałosnymi pionkami w grze prowadzonej od lat przez kolejnych satrapów tego państwowego obozu koncentracyjnego.
Matthew Miller jest trzecim obywatelem USA więzionym obecnie w Korei Północnej. 45-letni Kenneth Bae został wcześniej skazany na 15 lat robót za próbę "szerzenia chrześcijaństwa", natomiast 56-letni Jeffrey Fowle oczekuje na swój proces, a aresztowany został dlatego, że próbował w Korei Północnej rozdawać egzemplarze Biblii. W ostatnich dniach pojawiła się też wiadomość o tym, że niezidentyfikowany obywatel USA został aresztowany przez Koreę Południową, gdyż próbował przepłynąć graniczną rzekę dzielącą oba państwa koreańskie i zeznał potem, że chciał "porozmawiać" z Kim Dżong Unem.
Wszyscy ci ludzie zdają się nie mieć absolutnie żadnego pojęcia o tym co robią, a gdy brak wyobraźni prowadzi ich do sytuacji, w których nie mają żadnych szans, przypominają sobie o tym, że Ameryka winna się nimi żywotnie interesować i im pomagać. Interesować się z pewnością będzie, ale na realną pomoc trzeba sobie czasami po prostu zasłużyć.
Andrzej Heyduk
Na zdjęciu: Matthew Miller (w środku) fot.KCNA/EPA