Od rana lokale wyborcze w Edynburgu i w innych miastach Szkocji pełne są ludzi, którzy chcą oddać głos w historycznym referendum. Plebiscyt zdecyduje, czy Szkoci pozostaną w Zjednoczonym Królestwie, czy przekreślą ponad 300-letnią historię unii z Londynem.
Dla wielu Szkotów 18 września pozostanie na zawsze nowym „Dniem Niepodległości”.
W stolicy Szkocji chyba nie ma nikogo, kto by nie zdawał sobie sprawy z wagi czwartkowego referendum, w którym według oficjalnych danych uprawnionych do głosowania jest 4 mln 285 tys. 323 Szkotów, w tym 109 533 młodych ludzi w wieku 16-17 lat. Jak zauważają media, tak duże zainteresowanie plebiscytem jest wydarzeniem bez precedensu w historii Szkocji.
Swoje głosy w niepodległościowym referendum z samego rana oddali liderzy kampanii zarówno za oderwaniem Szkocji od brytyjskiej korony - „Yes Scotland”, jak i przeciwnicy secesji „Better Together” (Razem Lepiej). Lider nacjonalistów Alex Salmond wraz z rodziną oddał głos na „tak” w Aberdeenshire; udział w referendum wziął już także były brytyjski premier, Szkot Gordon Brown.
Na ulicach Edynburga wyczuwalne są emocje związane z referendum. Szkoci często z rodzinami wchodzą do punktów wyborczych, gdzie odpowiadają na najważniejsze tego dnia pytanie, które na karcie do głosowania brzmi: „Czy Szkocja powinna być niepodległym krajem?”. Przed lokalami wyborczymi gromadzą się także małe grupy aktywistów obu kampanii z transparentami i balonikami, które mają jeszcze w ostatniej chwili przed wrzuceniem głosu do urny nakłonić wyborców do zmiany decyzji.
Wszystko odbywa się zgodnie z prawem, bowiem w Szkocji w przeciwieństwie np. do Polski nie obowiązuje cisza wyborcza i zakaz agitacji w dniu głosowania. Ponadto władze miejskie Edynburga specjalnie w dniu referendum zezwoliły lokalnym pubom na działanie po północy, aż do ogłoszenia wyników, co spodziewane jest w piątek w godzinach porannych.
W lokalach wyborczych nie brakuje zarówno tych, którzy chcą zakończenia unii z Londynem, jak i tych, dla których taki wynik oznaczałby spełnienie najgorszych koszmarów. „Zagłosowałam za niepodległością mojego kraju, chcąc w ten sposób zmniejszyć deficyt demokracji, z jakim mamy obecnie do czynienia, bowiem 85 procent Szkotów nie ma poglądów konserwatywnych, tak jak obecny rząd w Londynie” – mówiła PAP jedna z uczestniczek referendum.
Jak dodała, życzy wszystkim swoim rodakom, by w piątek rano obudzili się w niepodległej Szkocji. „To dzisiejsze głosowanie jest dla nas Dniem Niepodległości. Nie bójmy się tego, mamy potencjał by być niepodległym państwem. Rozwód z Londynem oczywiście nie będzie prosty, będzie przy tym wiele problemów i sporów, ale jest to możliwe” – podkreśliła.
„Z pełnym optymizmem podchodzę do głosowania. Znam sondaże, ale rzadko kiedy się sprawdzają. Jednego jestem w zasadzie pewny, że 18 września to od jutra będzie nasz nowy Dzień Niepodległości” – powiedział z kolei PAP inny uczestnik referendum w Edynburgu. Jak zaznaczył, oddał swój głos za niepodległością, bowiem jest przekonany, że Szkocja poradzi sobie z tym wielkim wyzwaniem.
„Nie mam obaw, jak niektórzy, że nie poradzimy sobie z gospodarką, finansami, wojskiem, czy wielką światową polityką. Szkocja to wielki kraj, z ogromnym potencjałem. To referendum pomogło nam w to na nowo uwierzyć” – dodał.
Przy urnach nie brakuje także Szkotów, którzy głęboko wierzą, że wynik z sondaży, dający przewagę zwolennikom Zjednoczonego Królestwa, powtórzy się w oficjalnym głosowaniu.
„Jestem pełen nadziei i optymizmu co do wyniku tego referendum. Wierzę, że my Szkoci okażemy się odpowiedzialni i staniemy na wysokości postawionego przed nami zadania. Wielka Brytania gwarantuje nam stabilność zarówno gospodarczą, wojskową oraz polityczną. Nie ma realnych powodów, by burzyć tę unię, która przeszło 300 lat funkcjonuje z powodzeniem” – mówił PAP zwolennik kampanii „Better Together”.
Wynik plebiscytu, który zakończy się o godz. 22 (godz. 23 w Polsce), zostanie ogłoszony prawdopodobnie wczesnym rankiem w piątek. Oddane głosy będą liczone natychmiast po zamknięciu lokali wyborczych i przekazywane do sprawdzenia w Edynburgu. Z kolei głosy z odległych wysp będą transportowane do stolicy statkami i śmigłowcami. Stacje telewizyjne i ośrodki badania opinii publicznej zapowiedziały, że nie będzie sondaży exit poll.
Zdaniem ekspertów ewentualna secesja Szkocji byłaby dla Zjednoczonego Królestwa ciosem, porównywalnym jedynie z oderwaniem się Irlandii w 1922 roku.
Z Edynburga Andrzej Gajcy (PAP)
Zdjęcia: European Pressphoto Agency/EPA
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.