W wielu stanach USA, w tym w Illinois, odnotowano kilkaset przypadków ciężkich wirusowych infekcji górnych dróg oddechowych u dzieci. Kilkanaście zachorowań pojawiło się też w Chicago. Przyczyną większości zachorowań był enterowirus D68.
Jak informuje dr Marian Ołpiński, pediatra z centrum medycznego Alexian Brothers w Elk Grove Village koło Chicago, enterowirus D68 ma szczególnie silne działanie na układ oddechowy dzieci, zwłaszcza tych, mających predyspozycje do przewlekłych chorób układu oddechowego, np. do astmy albo alergii.
- Wirus ma to do siebie, że po łagodnym, zwykłym początku, dzieci zaczynają mieć problemy z oddychaniem, Oddychają szybciej, można słyszeć świsty. Im są mniejsze, tym oddychają szybciej. W cięższych przypadkach może wystąpić zasinienie wokół warg i na twarzy. W takiej sytuacji dziecko wymaga czasem pomocy szpitalnej. Leczenie polega na tym, że musimy pomóc otworzyć drogi oddechowe i zmniejszyć infekcję poprzez podawanie leków sterydowych, bo innych nie ma w tym przypadku. W wyjątkowych sytuacjach mały pacjent wymaga oddychania wspomaganego, czyli respiratora. Na szczęście są to wyjątkowe okoliczności - wyjaśnia dr Ołpiński.
Lekarz podkreśla, że nie słyszał, by tego rodzaju choroba atakowała dorosłych. Według niego, dzieci są bardziej podatne ze względu na mniejsze płuca i węższe przewody oddechowe.
Enterowirusy to duża grupa wirusów. Część z nich może występować w przewodzie pokarmowym oraz powodować wymioty i biegunki; inne są związane z objawami przeziębień, czyli katar, kaszel, gorączka. -Jak wszystkie przeziębienia, tak i choroby wirusowe ustępują po pewnym czasie. Nie ma na nie skutecznego lekarstwa, które niszczyłoby zarazki. Nie podaje się antybiotyków. Jest tylko leczenie wspomagające i podtrzymujące – stwierdza pediatra.
W swojej praktyce Ołpiński nie spotkał się ze śmiertelnymi przypadkami enterowirusa. - To jest dobra wiadomość dla rodziców. Dzieci po dość krótkim czasie wracają do zdrowia, ale muszą swoje odkaszleć. Ostatnio wśród moich pacjentów miałem dwuletnią dziewczynkę, która trafiła na krótko do szpitala Lutheran. Nie było badań wirusowych, a więc nie mam potwierdzenia, iż rzeczywiście był to enterowirus. Podejrzewam jednak, że był to właśnie ten zarazek, ponieważ pasowały do niego wszystkie objawy.
Dr Maria U. Staisz, pediatra praktykująca w klinice chorób dziecięcych w Chicago udzieliła ostatnio pomocy w dwóch przypadkach, które mogły być spowodowane enterowirusem. - W ubiegłym tygodniu rodzice przyprowadzili dzieci w wieku 12 i 13 lat, które nie miały astmy, a oddychały z charakterystycznym pogwizdem. Otrzymały sterydy i były ściśle monitorowane. Nie przeprowadziliśmy testów, bo trwają od trzech do pięciu dni. Wyniki byłyby musztardą po obiedzie, ponieważ pacjenci wymagali natychmiastowej pomocy – opowiada lekarka.
Najlepszą prewencją choroby jest w opinii dr Staisz mycie rąk i zakrywanie ust przy kaszlu i kichaniu, i to nie dłonią, ale łokciem; dłoni używamy często i ciągle czegoś dotykamy, więc łatwo przenoszą zarazki.
Specjaliści pediatrzy nie chcą siać paniki, ponieważ nie każdy katar i kaszel jest spowodowany niebezpiecznym enterowirusem D68. Jeśli przeziębienie ma normalny przebieg i nie dochodzi do wyraźnego pogorszenia objawów, trzeba cierpliwie czekać, aż ustąpi, co może potrwać do tygodnia. Do lekarza trzeba się zgłosić z dzieckiem, jeśli ma trudności w oddychaniu oraz świszczący, czy „gwiżdżący” kaszel. Natomiast, gdy wystąpią duszności oraz zasinienie wokół ust i na twarzy należy jak najszybciej udać się do szpitala lub wezwać pogotowie.
Alicja Otap
fot.123RF Stock Photo