Hillary Clinton stanęła w obronie posunięć izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu w trwającej od miesiąca wojnie, w której zginęło blisko 2 tys. Palestyńczyków. W wywiadzie dla magazynu „The Atlantic” poparła Netanjahu, który kilka dni wcześniej zarzucił dziennikarzom ukrywanie całej prawdy o wydarzeniach w Strefie Gazy. Premier Izraela, a za nim potencjalna kandydatka na prezydenta USA, oświadczyli, że „ograniczane i zastraszane” przez Hamas media wstrzymują informacje.
Clinton twierdzi, że to, co widzimy w telewizji, to obrazy przygotowane według scenariusza Hamas. Dodając, że zawsze tak było, zaskoczyła niejednego obserwatora. Szczególne zdumienie wywołały jej słowa dotyczące problemów Izraela z własną „nieudolną promocją”. Była sekretarz stanu USA przypisuje niechęć do żydowskiego państwa głęboko zakorzenionemu antagonizmowi i antysemityzmowi, a także zwykłej zazdrości z powodu jego potęgi i skutecznych sił zbrojnych. Zauważa, że Hamas uchodzi za obrońcę praw Palestyńczyków do posiadania własnego państwa, po czym dochodzi do wniosku, że służby informacyjne zawsze były zwrócone przeciw Izraelowi.
Wypowiedź Hillary Clinton można uznać za jeszcze jedno potwierdzenie przypuszczeń, że będzie ubiegać się o urząd prezydenta. Stając po stronie Netanjahu już zapewniła sobie głosy znacznej części Amerykanów żydowskiego pochodzenia oraz ewangelikanów, tak samo lojalnych wobec Izraela, jak katolicy wobec Watykanu.
W ostatnich tygodniach niektórzy komentatorzy faktycznie sugerowali, że Izrael przegrywa wojnę medialną, lecz nie z powodu antysemityzmu czy nienawiści, a dlatego, że jak nigdy dotąd przekazywane bezpośrednio informacje o zniszczeniach i śmierci cywilów, w tym setek palestyńskich dzieci, sprawiły, że Amerykanie patrzą na konflikt z innej niż dotychczas perspektywy.
Ostatnio izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nagłaśniało skargi dziennikarzy na groźby ze strony Hamas. Tymczasem dziennik „Haaretz” wyjaśnił, że na 710 zagranicznych dziennikarzy obserwujących konflikt z Gazy tylko „garść” czuła się zastraszona. Kilku innych, którzy rozmawiali z tą gazetą, stanowczo zaprzeczyło jakoby Hamas dyktowało im co mówić i pokazywać, choćby tylko z tej prostej przyczyny, że wyjście na ulicę członka tej organizacji oznaczałoby natychmiastową śmierć od izraelskiego dronu. Na uwagę zasługuje fakt, że większość dziennikarzy nie ma pojęcia skąd wystrzeliwano pociski w stronę Izraela. (eg)
Zdjęcie: Hillary Clinton fot.Ashley Landis/EPA