Ewa Malcher
W odpowiedzi na śledztwo reporterów „The Chicago Tribune”, którego wyniki opublikowano przed dwoma tygodniami, administracja burmistrza Rahma Emanuela poinformowała, że zmotoryzowani będą mieli 45 dni na udzielenie odpowiedzi, czy chcą dokładniejszej analizy ich wykroczenia. Odpowiedzi takiej będą mogli udzielić drogą pocztową, emailową, telefoniczną lub osobiście.
W ciągu kolejnych 30 dni zewnętrzny audytor dokona przeglądu „wszystkich dostępnych informacji” i wyda stosowne orzeczenie. W razie braku filmu wideo z wykroczenia, audytor posłuży się zdjęciami.
− Jeśli fotografie lub zapis wideo nie potwierdzą jednoznacznie faktu złamania prawa, to kierowcy otrzymają zwrot zapłaconych mandatów. W tym przypadku ciężar udowodnienia popełnienia wykroczenia spada na władze miejskie − stwierdza email przesłany przez administrację do chicagowskiego dziennika.
Trwające ponad 10 miesięcy śledztwo „Chicago Tribune” objęło ponad 13 tys. wątpliwych mandatów wydanych za wykroczenia na 12 miejskich skrzyżowaniach. Ustalono, że radary, które przez lata wystawiały zaledwie kilka mandatów dziennie nagle zaczęły ich wystawiać przynajmniej kilkadziesiąt. Tylko jeden fotoradar w pobliżu United Center, generujący jeden mandat dziennie, nagle zaczął rejestrować ich 56 każdego dnia przez okres dwóch tygodni.
Na pytanie dziennikarzy, czy jest uczciwe karanie kierowcy mandatem za takie zachowanie na drodze, które dzień wcześniej nie stało w sprzeczności z prawem, a następnego dnia było już karalne, burmistrz Emanuel odmówił odpowiedzi.
W pewnym stopniu podzielił jednak oburzenie niesłusznie ukaranych kierowców. − Jestem poirytowany faktem, że system nie działa jak należy. Wszelkie nieprawidłowości powinny zostać jak najszybciej wyeliminowane − powiedział. (ak)
