Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 14:50
Reklama KD Market

Polskie rozterki na deskach chicagowskiego teatru. Sztuka Martyny Majok w teatrze Steppenwolf

Polskie rozterki na deskach chicagowskiego teatru. Sztuka Martyny Majok w teatrze Steppenwolf
Martyna Majok w redakcji "Dziennika Związkowego" w Chicago fot.Małgorzata Błaszczuk
Festiwal First Look Repertory prezentuje nowe sztuki dramatopisarzy, którzy – zdaniem organizatorów – będą mieli znaczący wpływ na przyszłość amerykańskiego teatru. W tym roku wśród trzech wybranych utworów znalazła się sztuka „Ironbound” urodzonej w Polsce pisarki Martyny Majok. Można ją obejrzeć w chicagowskim teatrze Steppenwolf  przez miesiąc, od  26 lipca.

„Ironbound” opowiada historię Darii, polskiej imigrantki w New Jersey, która na próżno szuka miłości i materialnego oparcia w kolejnych mężczyznach. Rozczarowana, widząc, że sama miłość jej nie wystarczy, zaczyna mówić o pieniądzach.

Zapytaliśmy autorkę, czy uważa taki wybór za charakterystyczny dla imigrantek. – Myślę, że to jest problem bycia kobietą w Ameryce. Ale dla tych, które tu przyjechały z innego kraju, samotne i z dziećmi, to ma szczególną wagę. Napisałam to, czerpiąc z własnych odczuć, pamiętając jak sobie radziła moja matka i wiele innych kobiet. Mieszkałyśmy w New Jersey, gdzie było wiele imigrantek – z Polski, Portugalii, Brazylii, Hiszpanii… Większość moich rówieśniczek miało samotną matkę, więc mogłam widzieć, jak trudno im było, jak brakowało pieniędzy. Najważniejszą potrzebą dla nich było – mieć mężczyznę. Samotność była dla imigrantek szczególnie trudna i związanie się z kimś miało ogromne znaczenie, tak ze względów emocjonalnych, jak i finansowych.

Martyna wyjechała z matką z rodzinnego Bytomia do Ameryki po tym, jak pogorszył się jej stan zdrowia, a zwłaszcza poważna choroba zębów zdiagnozowana jako skutek opadu radioaktywnego z Czarnobyla. Matka wyjechała pierwsza i sprowadziła córkę, gdy tylko było to możliwe. – Przyjechałam jako pięciolatka i mieszkałam w New Jersey do wyjazdu na studia w Chicago – wspomina.

Zawsze miała zainteresowania artystyczne. Od kiedy pamięta, chciała być pisarką, ale pod wpływem ukochanego dziadka, artysty malarza, rozwijała też zainteresowanie sztukami pięknymi. Pierwszą sztukę napisała jeszcze w liceum. Na Uniwersytecie Chicagowskim ostatecznie skrystalizowały się jej zamierzenia – wybierała od początku przedmioty związane z pisaniem.

Pokochała Chicago, jego atmosferę i życie kulturalne. Po uzyskaniu dyplomu na University of Chicago dostała dwuletnie stypendium Merage Fellowship for the American Dream, przyznawane młodym imigrantom, absolwentom wyższych uczelni, jako pomoc w realizacji ambitnych celów i rozwijaniu kariery. Umożliwiło jej to poświęcenie się pisaniu bardziej, niż gdyby musiała podjąć regularną pracę. Nawiązała w tym czasie kontakt z teatrem Steppenwolf, gdzie jej mentorem stał się Aaron Carter, kierownik literacki teatru. Była jego asystentką. To właśnie on przysłał jej kilka miesięcy temu e-mail z pytaniem, czy ma jakąś nową sztukę, którą teatr mógłby przyjąć na konkurs przed tegorocznym festiwalem New Look Repertory.

Zapytana, czy do innych swoich sztuk też wprowadza własne wątki rodzinne, mówi: – We wszystkich, które do tej pory napisałam, są sprawy mojej rodziny i polskie pochodzenie. Od początku myślałam o utrwaleniu w swojej twórczości elementów historii własnej rodziny. Tylko przetwarzam je tak, aby nie można było zidentyfikować konkretnych osób.

Spędziła w Ameryce większość dotychczasowego życia i pisze po angielsku, ale ma kontakt z krewnymi w Polsce i stara się nie tylko utrzymywać, ale wciąż udoskonalać język polski, którym mówi swobodnie, choć z błędami i wyraźnym akcentem. Katolicka szkoła w New Jersey zalecała rodzicom rozmawianie z dziećmi w domu tylko po angielsku, więc trzeba było to później nadrabiać własnym staraniem.

Kilka razy jeździła do Polski. Odnawianie więzów rodzinnych, bliższe poznawanie krewnych w tym samym wieku jest dla niej zawsze dużym przeżyciem. Jeden z wyjazdów nastąpił przy okazji pobytu w Europie – na zasadzie wymiany między uczelniami w trakcie nauki na Uniwersytecie Chicago studiowała przez cztery miesiące w Paryżu. Był to ostatni raz, kiedy miała okazję mieszkać z dziadkiem, który był najważniejszym człowiekiem w jej życiu. Dziadek woził ją po Polsce, m.in. do Oświęcimia i, jak zawsze, do Krakowa. Mąż Martyny jest Amerykaninem, ale też polskiego pochodzenia, więc tradycja w rodzinie się utrzymuje.

/a> Martyna Majok fot.Joel Moorman


Na studia magisterskie w Yale School of Drama wyjechała w 2009 roku. Tam już całkowicie skoncentrowała się na nauce dramatopisarstwa. W tym czasie napisała „Mouse in a Jar”, swoją pierwszą sztukę wystawioną w Chicago. To był Red Tape Theatre, mała scena przy kościele. – Nie miałam żadnego wpływu na realizację, obejrzałam gotowe przedstawienie, ale nie bardzo mi się podobało. To nie było to, co chciałam przekazać.

Teraz jest w teatrze od początku pracy nad sztuką. Może zgłaszać sugestie, wprowadzać zmiany. Nawet jadąc do gazety, w pociągu notowała sobie na egzemplarzu propozycje zmian, na pewno jedne z ostatnich; premiera jest już w sobotę 26 lipca, sztuka będzie grana do 24 sierpnia.

Udział w festiwalu w znakomitym teatrze, który ją zawsze inspirował, to coś wyjątkowego i emocjonującego, zwłaszcza że chicagowska publiczność jest jedną z najlepszych, jakie dotychczas spotkała. – Ci widzowie oceniają teatr głębiej niż w większości miejsc w Ameryce. Jest tu szacunek dla dramatopisarza, respekt i zrozumienie dla pracy aktorów – mówi z dużym uznaniem pisarka, ciesząc się, że jej sztukę obejrzy także mama i ciocia z Bytomia, która specjalnie przyjechała na miesiąc do Ameryki.

Sala The Garage, w której odbywa się festiwal, liczy tylko 99 miejsc, a duże zainteresowanie sprawia, że bilety rozchodzą się szybko. Martyna ma nadzieję, że na widowni będzie wielu Polaków, którzy będą mieli okazję odświeżyć swoje wspomnienia z okresu emigracji.

Najbliższe plany na przyszłość? – Piszę – na zamówienie nowojorskiego Foundry Theatre  – musical o… Czarnobylu. Tak, o Czarnobylu, z roboczym tytułem „Pripyat” (po polsku Prypeć – przyp. red.). Kompozytorem jest Michael McCulken, perkusista w znanej Amanda’s Palmer Grand Theft Orchestra.

W związku z sobotnią premierą życzymy autorce powodzenia – i u recenzentów, i u publiczności, zwłaszcza polonijnej, która niewątpliwie wybierze się na przedstawienie „Ironbound”.

Krystyna Cygielska

[email protected]

Martyna Majok urodziła się w 1985 r. w Bytomiu, w 1990 przyjechała do Ameryki. Studia na University of Chicago ukończyła w 2007 r., w Yale School of Drama w 2012.

Z napisanych przez nią sztuk wystawionych zostało sześć:  "Mouse in a Jar", "the frienship of her thighs", "Petty Harbour", "Women at the Well", "reWilding" i oczekująca na premierę 26 lipca - "Ironbound".

martyna_majok

martyna_majok

martyna_majok_4

martyna_majok_4

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama