Ofiara strzeliła sobie w prawą skroń, ślady prochu odkryto tylko na lewej dłoni samobójczyni. Policjant, który pozostawił niezabezpieczoną broń, stracił pracę, ale nie postawiono mu zarzutu zabójstwa.
Chicagowska Rada PolicyjnaRada zdecydowała o zwolnieniu z pracy sierżanta Stevena Lesnera, którego broń została użyta do popełnienia samobójstwa. Decyzję podjęto wbrew zaleceniom szefa policji Garry'ego McCarty, który za karygodną lekkomyślność chciał go tylko ukarać 60-dniowym zawieszeniem w wykonywaniu służbowych obowiązków.
Incydent miał miejsce w 2009 roku. Przebywając na służbie Lesner poznał 47-letnią kobietę podczas interwencji w restauracji, gdzie pijana Catherine Weiland kłóciła się ze swym przyjacielem. Funkcjonariusz odwiózł jej do domu. Po zakończeniu służby kupił wino i pojechał odwiedzić kobietę.
Według relacji policjanta, kiedy poszedł do łazienki - usłyszał odgłos strzału. Weiland strzeliła sobie w głowę z rewolweru, który policjant pozostawił w holsterze na podłodze. Kula przeszyła prawą skroń, natomiast ślady prochu odkryto tylko na lewej dłoni samobójczyni, co wzbudziło zrozumiałe podejrzenia, że została zabita. Na rękach Lesnera nic jednak nie znaleziono, ponieważ umył je jeszcze przed przyjazdem policyjnego technika.
Przez blisko dwa lata po tym incydencie Lesner pełnił ograniczone obowiązki służbowe. Ood 4 lat prowadzono wewnętrzne dochodzenie w tej sprawie, zakończone zwolnieniem Lesnera z pracy.
Policjant może złożyć odwołanie od decyzji w okręgowym sądzie powiatu Cook. (eg)
Reklama