Nieświadome patologii, poniżane i prześladowane przez partnerów – to rzeczywistość części kobiet polonijnej społeczności. Zjawisko ma tak dużą skalę, że wystartowano z projektem uruchomienia schroniska dla ofiar przemocy w rodzinie. Akcję zbiórki funduszy pod hasłem „Shelter Her” prowadzi w imieniu Zrzeszenia Polsko-Amerykańskiego grono oddanych wolontariuszy.
Uświadomienie sobie, że jest się ofiarą przemocy, to początek przemian w psychice, które dają motywację do działania. Wiele kobiet nie zdaje sobie sprawy z faktu, że potrzebują pomocy, a co ważniejsze, że mogą ją uzyskać.– Większość to osoby mieszkające krótko w USA, ale są też i te bardziej zasiedziałe. Niestety, w ogóle nie wiedzą, że ich sytuacja rodzinna stanowi poważny problem. Albo że przemoc domowa jest przestępstwem. W ogóle nigdy tak na to nie patrzyły. Po prostu myślały, że w każdej rodzinie są podobne sytuacje i że każda rodzina ma jakieś swoje sekrety. Dopiero z naszych wystąpień w radio czy w telewizji dowiadują się, że przemoc jest przestępstwem. Wtedy zaczynają się interesować, jakie prawa im przysługują, co mogą zrobić i z jakiej pomocy skorzystać. Biorąc udział w naszym programie zaczynają powoli odzyskiwać poczucie bezpieczeństwa, a po pewnym czasie poczucie własnej wartości – wyjaśnia Dorota Felińska, która prowadzi psychoterapię dla ofiar przemocy domowej w Zrzeszeniu Amerykańsko-Polskim (ZAP).
Polonijna agencja socjalna ZAP udziela rokrocznie pomocy około 180 kobietom, które są ofiarami przemocy w rodzinie. Mniej więcej połowa z tej liczby polskich imigrantek – nierzadko z dziećmi – potrzebuje dachu nad głową i jest kierowana do schronisk. Niestety, brakuje tego rodzaju placówek z polskojęzycznym personelem. W wieloetnicznych ośrodkach Polki po traumatycznych przeżyciach osobistych muszą dodatkowo zmagać się z barierami kulturowymi, ale przede wszystkim – z językowymi. Dlatego podjęte zostały starania o uruchomienie placówki dla polonijnych ofiar przemocy domowej.
Inicjatywa pod hasłem „Shelter Her” (daj jej schronienie) mająca na celu uruchomienie placówki dla polskich ofiar przemocy domowej prowadzona jest przez wolontariuszy współpracujących ściśle z ZAP. – Są to wspaniali ochotnicy z różnych środowisk, którzy bardzo interesują się i przejmują losami prześladowanych kobiet. Chcielibyśmy, aby powstało schronisko, w którym nasze podopieczne będą mogły rozmawiać ze sobą i z personelem w ojczystym języku – mówi Gary Kenzer, dyrektor wykonawczy ZAP.
Wśród wolontariuszy jest prawnik Jennifer Groszek, która wraz z mężem Robertem, adwokatem, jest zaangażowana w pozyskanie wsparcia – również finansowego – na rzecz planowanej placówki. – Jestem współprzewodniczącą komitetu organizującego pierwszą imprezę charytatywną na rzecz inicjatywy „Shelter Her”. Drugą współprzewodniczącą jest Jill Arena (żona radnego 45. okręgu Johna Arena – przyp. red.). Razem z Jill robimy przygotowania do imprezy odbywającej się w czwartek (10 lipca – przyp. red.). Działalnością ZAP interesujemy się z mężem od dawna, a zwłaszcza programem pomocy dla ofiar przemocy domowej. Gdy pracowałam jako oskarżyciel w prokuraturze, miałam osobiście do czynienia z przypadkami kobiet prześladowanych przez partnerów. Dlatego doceniam wartość wszystkich dostępnych środków pomocowych dla ofiar przemocy domowej. Uważam, że to bardzo ważne dla naszej społeczności – stwierdza Jennifer Groszek.
W ramach oferowanego przez ZAP programu, polskie imigrantki uczestniczą w psychoterapii indywidualnej i grupowej oraz uzyskują pomoc przy złożeniu raportu policyjnego i uzyskaniu zabezpieczenia prawnego przed prześladowcą ( ang. order of protection). Mogą też uzyskać bezpłatną poradę prawną i uregulować status imigracyjny, a przede wszystkim dowiadują się, jak zapewnić bezpieczeństwo sobie i dzieciom. – ZAP ma już dobry sprawdzony program dla prześladowanych kobiet, dlatego jest oczywiste, że powinien zostać poszerzony o schronisko. W polskiej społeczności jest ogromne zapotrzebowanie na taką placówkę – podkreśla Groszek.
Choć projekt schroniska jest dopiero w fazie wstępnej, to Kenzer dzieli się z naszą gazetą informacjami dotyczącymi przedsięwzięcia. – Placówka ma znajdować się w północnej części miasta i jednorazowo powinna pomieścić od 10 do15 kobiet. Adres będzie utajniony ze względu na bezpieczeństwo naszych podopiecznych. Koszty uruchomienia placówki, łącznie z remontem, przystosowaniem do wymogów i przepisów miejskich, a także z wyposażeniem, szacowane są na kwotę od 750 tys. dol. do miliona dolarów. Finansowanie na początku byłoby prywatne, a później będziemy starać się o fundusze miejskie i stanowe –ujawnia Kenzer.
Czwartkową imprezę charytatywną organizowaną przez Jennifer Groszek i Jill Arenę poparło grono lokalnych działaczy społecznych oraz polityków z obydwu partii: radni Arena i Ariel Reboyras (z 30. okręgu), poseł stanowy Robert Martwick z (19. okręgu), prokurator generalna Lisa Madigan, prokurator powiatu Cook Anita Alvarez, rewident stanowa Judy Baar Topinka, prezes Muzeum Polskiego Maria Cieśla oraz prezes stanowego stowarzyszenia kobiet prawników (Women's Bar Association of Illinois, WBAI) Eugena Whitson-Owen.
Dary pieniężne uzyskane dzięki imprezie zasilą konto projektu. – Darczyńcy, którzy nie mogli w niej uczestniczyć, mogą przekazać donacje za pośrednictwem witryny internetowej ZAP. Na stronie znajdują się również informacje o programie dla ofiar przemocy domowej, a także o innych usługach, jakie świadczy społeczności polonijnej agencja – zachęca Jennifer Groszek.
Strona Zrzeszenia Amerykańsko-Polskiego (Polish American Association) mieści się pod adresem: www.polish.org, telefon do organizacji: (773) 282-8206.
Donacje na cel charytatywny (501c3), jakim jest projekt uruchomienia schroniska dla polskich ofiar przemocy w rodzinie, można odpisać od podatku.
Alicja Otap
[email protected]
Reklama